My tu zarabiamy mniej niż inni

Lekarzom i pielęgniarkom w Wojewódzkim Ośrodku Lecznictwa Psychiatrycznego w Toruniu nie udało porozumieć się z dyrekcją w sprawie podwyżek.

Jeśli nie znajdą się dodatkowe pieniądze, szpital ograniczy działalność.

W toruńskim szpitalu zakaźnym i na Bielanach, a także w miejskim i dziecięcym dyrekcje porozumiały się z lekarzami w kwestii podwyżek i realizacji dyrektywy unijnej o 48-godzinnym tygodniu pracy. Nie ma zgody w Wojewódzkim Ośrodku Lecznictwa Psychiatrycznego, gdzie 17 lekarzy złożyło wypowiedzenia umów o pracę, bo dyrekcja nie zgodziła się na żadne podwyżki. Kolejnych siedmiu psychiatrów zadeklarowało złożenie ich w kwietniu. Termin wszystkich upłynie 30 kwietnia. Dyrekcja szpitala zaproponowała likwidację funduszu socjalnego z przeznaczeniem na wynagrodzenia, na co załoga nie wyraziła zgody. Strajk w szpitalu psychiatrycznym, co podkreślają pracownicy, nie wchodzi w rachubę. Wypowiedzenia są aktem ich desperacji.

<!** reklama>- Ja osobiście do tego protestu się nie przyłączam, ale rozumiem kolegów - podkreśla dr Mieczysław Janiszewski, wicedyrektor WOLP. - Wszystko wyjaśni się w tym tygodniu. Liczymy na dodatkowe pieniądze z funduszu. Jeśli lekarze podtrzymają wypowiedzenia, będziemy musieli zawiadomić organ założycielski, czyli samorząd województwa o sytuacji. Lekarze są zdeterminowani i gdyby nie przyszli jednego dnia do pracy, szpital nie mógłby funkcjonować. Spełniamy wszystkie standardy, a nasze pensje są znacznie niższe niż gdzie indziej. Gdybyśmy dali podwyżki z tego, czym dysponujemy, zabrakłoby na prąd, leki, żywność, a dostawcy nie są wyrozumiali.

Z pielęgniarkami dyrekcja WOLP też się nie porozumiała i trwają one w sporze zbiorowym. Do WOLP miesiąc temu wkroczyła Inspekcja Pracy. Co prawda skończyła już kontrolę, ale wyników nie chce na razie ujawniać. Sprawdzano czas pracy, dyżury, warunki.