Na boisko weszli Węgrowie i Beldzy, czyli wpadki lubianych dziennikarzy sportowych
Tomasz Zimoch
- Bjørgen ucieka, Justysiu, przydałoby się, żeby kijek zamienić w rewolwer i oddać dwa strzały.
- Buffon… te jego spodenki. Zawsze się zastanawiam, jak one mogą mu nie przeszkadzać, bo przecież z takich można uszyć chyba ze 2 suknie.
- Chociaż jest obrońcą, podrywa swoich kolegów.
- Justyna Kowalczyk ciężko, białe zęby, górna szczęka bardzo widoczna.
- Mecze bez goli to jak bar z pustą butelką whisky.
- Panie sędzio, 92 minuta gry, nie było przerw, nie było kontuzji, dlaczego pan nie przerywa tego spotkania? (…) Radość łódzkich kibiców. (…) Duńczycy zaniemówili. Eleganckie kobiety w pięknych tutaj toaletach, eleganccy mężczyźni – białe koszule, wspaniałe krawaty, a jednak nie będzie radości. (…) No dlaczego pan nie gwiżdże? Panie Turek! Niech pan tu kończy to spotkanie! (…) Turku kończ ten mecz!
- Piłka leciała jakby rysowana przez nieżyjącego Wiktora Zina na białym kartonie.
- Przeradza się w motyla, zaczyna frunąć. Otylia Jędrzejczak jest wielkim, pięknym polskim motylem. Jest delfinem!
- Walczący jak kobieta o zdradzającego ją męża z kochanką Polański.
- Za wysoko! Dlaczego tak wysoko! Dlaczego powyżej dwóch metrów i czterdziestu czterech centymetrów strzelałeś, chłopie, a nie nieco niżej: pomiędzy dwa białe słupki!