Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na dnie rzeki pojawił się duży fiat - co się wydarzyło w Dobrzyniu nad Wisłą?

Adam Willma
Adam Willma
Nurkowie wypływają z kołpakami, szybami, uszczelkami od szyb. Robota paskudna, bo na Wiśle całkiem spore fale. Do tego woda brudna – z Płocka napływają plamy oleju.
Nurkowie wypływają z kołpakami, szybami, uszczelkami od szyb. Robota paskudna, bo na Wiśle całkiem spore fale. Do tego woda brudna – z Płocka napływają plamy oleju. Tygodnik Kujawy
W 1979 roku w Dobrzyniu nad Wisłą polska motoryzacja przegrała nierówną walkę z królową rzek. Na dnie Wisły, znalazły się skarby ówczesnej techniki.

Sierpień 1979 r. Dla barek ŻPS 001 i ŻPS 002, które wypłynęły z Warszawy, to dziewiczy rejs. Ich prototypowa dwupokładowa konstrukcja przystosowana jest do przewozu samochodów. Niedawno opuściły stocznię Navicentrum we Wrocławiu. Na górnym pokładzie pobłyskują karoserie Fiatów 125p i Zastaw. Ten uroczy obrazek pójdzie świat za sprawą fotoreporterów Centralnej Agencji Fotograficznej.

Rivers of Babylon

25 sierpnia, sobota, dzień pracy jak każdy inny, dopiero za rok co druga sobota będzie wolna. Ludzie czekają na transmisję finałowego koncertu festiwalu w Sopocie. Boney M zagra „Rivers of Babylon”. Główną nagrodę otrzyma Czesław Niemen za piosenkę „Nim przyjdzie wiosna”. Nowy, elektroniczny styl Niemena nie wszystkim przypadnie do gustu. Ale na razie jest dopiero 16.00. Chłodno i pochmurno.

Do Dobrzynia nad Wisłą zbliża się skład złożony z dwóch barek, pchanych przez mocarną maszynę - Żubr I . Egzotyczny widok przykuwa uwagę miejscowych. Gdy ktoś mieszka w Dobrzyniu, niejedno cudo widział na Wiśle, ale ten widok robi wyjątkowe wrażenie. Nie dość, że barki są nietypowymi konstrukcjami, to pobłyskują na nich obiekty westchnień większości polskich kierowców.

Widok z ulicy Farnej

Nagle dzieje się coś nierzeczywistego. Pierwsza barka z zanurza się i przechyla. Kapitan Tadeusz Kujawa nie wierzy własnym oczom. Nowiutkie fiaty z górnego pokładu po kolei zjeżdżają z górnego pokładu i znikają w Wiśle. Kapitan Józef Jankowski (na pokładzie jest dwóch kapitanów) decyduje, aby przybić do brzegu, ale barka zanurza się coraz bardziej. Gdy sytuacja staje się krytyczna, barki zostają rozczepione, żeby ocalić choćby jedną. Na miejscu pojawiają się milicjanci z Dobrzynia, ekipa dochodzeniowa z nurkami z Włocławka dojedzie później. Kapitanowie muszą dmuchnąć w balonik. Są trzeźwi.
Do Dobrzynia pędzi również dziennikarka z tygodnika „Kujawy”, Danuta Skowrońska (prawdopodobnie pseudonim), dzięki której zachowało się sporo szczegółów, przynajmniej tych ocalałych od nożyczek cenzora. Teściowa Grzegorza Ryczkowskiego, historyka-regionalisty z Dobrzynia była akurat w ogrodzie, gdy barka zaczęła się zanurzać. Widok miała znakomity, bo ul. Farna znajduje się nad samą Wisłą. - Ten odcinek Wisły w którym doszło do tego zdarzenia, jest bardzo szeroki i jednocześnie zdradliwy, dno jest głębokie i nie sposób dojechać tam do brzegu z lądu. A przede wszystkim często wieją tam silne wiatry, które wzbudzają duże fale. Najlepiej widział to wszystko mój kolega, który akurat w tym miejscu łowił ryby.

Tamtego dnia również był wiatr. Barka zaczęła zanurzać się od dzioba. 30 samochodów z górnego pokładu zaczęło po kolei zsuwać się do rzeki.

Kołami do góry

W kolejnych dobach na miejsce nadciągnęły ekipy ratunkowe z dźwigami i dodatkowymi barkami towarowymi, całość nadzorowali z łodzi policjanci. Wezwano dwie ekipy nurków – z Polskiego Ratownictwa Okrętowego i z wrocławskiej Żeglugi Odrzańskiej.
Jeden z nurków tak relacjonował dziennikarce to, co zobaczył pod wodą: - Samochody leżą różnie, kołami do góry, bokiem. Jedne stoją wbite maską w muł, inne – bagażnikiem. Straszne wrażenie robi to autorodeo na dnie Wisły. Dachy wgniecione ma każdy. Przecież 12 atmosfer robi swoje. A szyby poszły jak woda do samochodów wchodziła albo zdążyła szkło wypchnąć w czasie podnoszenia.

Nurkowie wypływają z kołpakami, szybami, uszczelkami od szyb. Robota paskudna, bo na Wiśle całkiem spore fale. Do tego woda brudna – z Płocka napływają plamy oleju, ale i tak lepiej niż w okolicy Włocławka – ludzie z Żeglugi skarżą się, że po przejściu przez Włocławek nie mogą domyć kadłuba ze ścieków z Celulozy.

Samochody wyciągnięte z Wisły sprawiają ponure wrażenie – pogięte błotniki, wgniecione dachy, zdekompletowane reflektory, tapicerka napęczniała od wody. Redaktor Skowrońska notuje rozmowę techników z ekipą telewizyjną. Dziennikarska z Warszawy ma prośbę, żeby przy podnoszeniu jedno aut zerwało się i na powrót zatonęło w Wiśle, bo to podniesie dramaturgię reportażu.

Topielec na wagę złota

Fiaty rozpłynęły się w promieniu 200 m od wraku. Po ośmiu dniach udało się wyłowić 29 aut. Trzydziesty fiat znalazł się tuż pod barką, przewrócony kołami do góry, w takim miejscu, że nie dało się go z początku podnieść. Grzegorz Ryczkowski obserwował te prace z oddali: - Każdego dnia przychodziliśmy z kolegami, żeby pooglądać, brałem ze sobą lornetkę. Sprzętu na Wiśle było co niemiara. To była jedna z tych przygód, których się nie zapomina.

Kapitan Tadeusz Kujawa, który prowadził barkę, uchodził za znawcę Wisły. Jego ojciec, Piotr, pływał w Żegludze Bydgoskiej, ale syn ożenił się z dziewczyną z Płocka i przeniósł się do Warszawy. Uprawnienia miał 23 lata. Kapitan Jankowski pracował jeszcze dłużej – 46 lat. Do wypadku doszło w sobotę, następnego dnia Jankowski i Kujawa mieli zostać zmienieni przez kolejną ekipę.
Tymczasem mieszkańców Dobrzynia i licznych turystów, którzy przyjeżdżają obejrzeć katastrofę (jedna z gazet drukuje nawet dokładną mapkę, z jakiego miejsca najlepiej oglądać akcję ratunkową) najbardziej rozgrzewa myśl o tym, co stanie się z wyłowionymi samochodami. Bo fiat, nawet zatopiony, to skarb. Jeszcze zanim do Bydgoszczy przypłynie pierwsza barka z motoryzacyjnymi topielcami, już rozdzwonią się telefony z pytaniami o możliwość kupna „topielca” z Wisły. W Bydgoszczy auta przejmuje toruński „Polmozbyt”. Wartość oszacować ma rzeczoznawca. Ludzie plotkują, że „mokre fiaty” zostaną rozdysponowane pomiędzy pracownikami Polmozbytu, ale ostatecznie dochodzi do publicznej licytacji.

Major Osterski ma żal

Ostatnim aktem dramatu w Dobrzyniu była kwestia wyciągnięcia barki. Rzecz tym trudniejsza, że na dolnym pokładzie nadal tkwiła połowa aut. W fatalnym stanie, bo wskutek przechyłu samochody zaczęły zsuwać się jeden na drugi. Z Bydgoszczy ma zostać sprowadzony ciężki dźwig, tyle że – jak się okazało – nie mieści się w śluzie. Ostatecznie udaje się sprowadzić odpowiedni sprzęt. Barka, która spoczęła na głębokości 12 m, ma zostać podniesiona za pomocądwóch innych barek – każdego dnia o 2 m.
Tymczasem dokumenty w sprawie zatopionej barki i 11 mln zł strat trafiają na biurko naczelnika wydziału dochodzeniowo-śledczego z włocławskiej Komendy Wojewódzkiej. Major Jerzy Osterski ma żal do dziennikarzy, że pracą Milicji Obywatelskiej interesują się tylko przy okazji takich spektakularnych wydarzeń, jak to w Dobrzyniu. O opinię zwraca się do biegłych z Politechniki Gdańskiej.

Bezcenny jak topielec

Fiaty z Wisły zlicytowano, zyskując średnio 300 tys. zł za auto. Nawet najbardziej zniszczone auto sprzedało się za 40 tys. zł. Cena nowego, z salonu, wynosiła wówczas 84 tys. Tym, którzy nie poznali na własnej skórze rzeczywistości PRL, należy się wyjaśnienie. Auta w salonie czekały wyłącznie na szczęśliwców, którzy zdobyli talon na to dobro luksusowe. Dodatkowa pula samochodów dostępna była po kosmicznych cenach, za dolary lub bony dolarowe.

Podobno wpływy ze sprzedaży „utopionych” samochodów przekroczyły ich salonową wartość o ponad 5 mln zł. Nic dziwnego, że po kraju rozeszły się dowcipy, że FSO opłacałoby się topić i sprzedawać na licytacji całą swoją produkcję.

Zespół biegłych uznał, że przyczyną zatonięcia barki było przedostawanie się wody przez otwory cumownicze na dziobie oraz nieszczelność rampy wjazdowej wskutek nadmiernej prędkości. Woda zgromadziła się we wnętrzu (głównie w części dziobowej), zmniejszając tzw. wolną burtę, co z kolei ułatwiało napływ kolejnych mas wody. Eksperci dopatrzyli się również wad konstrukcyjnych barki – projektanci nie przewidzieli możliwości szybkiego usunięcia wody z wnętrza barki. Przeprowadzono również eksperyment z udziałem jednostek, które uczestniczyły w wypadku. Na wysokości Dobrzynia pod wpływem fali woda ponownie zaczęła przedostawać się przez otwory cumowe.

Pracownicy firmy Navicentrum, która wyprodukowała barkę, bronili się przed zarzutem wadliwej konstrukcji: „Istnieją trzy regiony żeglugowe, określane wedle wysokości fal, które na nich występują. Pierwszy, z grubsza biorąc, to morze. Drugi - akweny przybrzeżne: Zalew Szczeciński, Zalew Wiślany, Zatoka Pucka a także Wielkie Jeziora. W tym drugim regionie fala sięga hipotetycznie do metra dwadzieścia. Wreszcie trzeci region to wszystkie inne wody w Polsce. Fala na nich sięga najwyżej sześćdziesięciu centymetrów. Zamawiając statek, określa się, w jakim regionie ma on być użytkowany. AT-O były przeznaczone na rzeki, czyli na region trzeci. Projekt był zgodny z zamówieniem, a wykonanie zgodne z projektem. Ktoś zapomniał wnieść poprawkę do charakterystyki regionów. Zapomniał, że Wisła między Płockiem a Włocławkiem awansowała z regionu trzeciego do drugiego, może nawet do pierwszego. Bywa tam półtorametrowa fala. Dlatego AT-O nie powinien być eksploatowany na zbiorniku włocławskim.

Ludzie z Dobrzynia nie do końca wierzą, że nurkowie odnaleźli wszystkie 51 Fiatów 125p i 10 Zastaw. Legenda miejska głosi, że 1 albo 2 egzemplarze Wisła porwała bezpowrotnie. I tkwią do dziś zamulone w korycie rzeki.

Autor tekstu korzystał m.in. z tekstu Danuty Skowrońskiej „Auto-rodeo na Wiśle”. Szczególne podziękowania dla Grzegorza Ryczkowskiego za pomoc przy powstawaniu tekstu.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Na dnie rzeki pojawił się duży fiat - co się wydarzyło w Dobrzyniu nad Wisłą? - Gazeta Pomorska

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska