Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na Zachodzie z ciałem idziemy do lekarza, z umysłem do psychiatry, z duchem do księdza [rozmowa]

Małgorzata Chojnicka
Mariola Śmiechowska z córką Justyną, która towarzyszy swej mamie podczas koncertów i warsztatów
Mariola Śmiechowska z córką Justyną, która towarzyszy swej mamie podczas koncertów i warsztatów Małgorzata Chojnicka
Maria Śmiechowska opowiada o fascynacji kulturą Wschodu, która traktuje człowieka jako całość, a także o koncertach z wykorzystaniem gongu i mis tybetańskich oraz życiowych poszukiwaniach. Radzi, że każdy powinien sam zadbać o siebie.

Skąd zafascynowanie kulturą Wschodu?
Od bardzo dawna jestem człowiekiem poszukującym, unikającym drogi na skróty i popadania w rutynę. Gdy pracowałam w szkole, starałam się pokazać uczniom, że należy też dbać o dobre samopoczucie. Uczyłam ich relaksacji i ćwiczeń oddechowych. Nie jestem ślepo zafascynowana kulturą Wschodu, ale właśnie ona uzmysłowiła mi holistyczne, a więc całościowe podejście do siebie. Nie jestem zlepkiem ciała, umysłu i ducha, a ciałem, umysłem i duchem jednocześnie. W kulturze zachodniej z ciałem idziemy do lekarza, z umysłem do psychiatry lub psychologa, a z duchem do księdza. Wschód zajmuje się tymi wszystkimi aspektami jednocześnie, bo człowiek jest cudem. Gdy ćwiczę qigong, polegający na kontrolowaniu przepływu energii życiowej, usprawniam ciało, uspokajam umysł i regeneruję ducha. U mnie życie zaczęło się po pięćdziesiątce, bo zaczęłam bardziej dbać o własne potrzeby. Odnoszę wrażenie, że wcześniej tylko dawałam siebie innym.

Nic dziwnego. Ma Pani niepełnosprawną córkę, która zawsze będzie wymagała opieki...
Córka jest moim uziemieniem, ale nie kotwicą, która mnie zatrzymuje i nie pozwala płynąć dalej. To dzięki niej zajęłam się alternatywnymi sposobami leczenia, relaksacji, odżywiania. Poznaję i uczę się metod pracy z sobą i ludźmi, w których ona może uczestniczyć. Jeździ ze mną na różne warsztaty, zarówno na te, które prowadzę, jak i w których uczestniczę. Justyna świetnie odnajduje się w takich sytuacjach. Joga śmiechu, qigong, koncerty mis tybetańskich i gongu są dla niej codziennością. Dopiero spokojny, cieszący się życiem rodzic może pomóc swojemu dziecku.

Świat cywilizacji zachodniej pędzi na oślep, a człowiek z każdej strony bombardowany jest taką mnogością bodźców, że łatwo mu się w tym wszystkim zatracić. Prowadzi Pani koncerty, podczas których dźwięki mis tybetańskich i gongu wprowadzają w stan głębokiego relaksu. Co one dają?
Zwolnienie tego pędu, uspokojenie myśli i wyciszenie. Nie możemy do wszystkiego podchodzić w życiu zadaniowo. Stawianie sobie poprzeczek w każdej dziedzinie nie przynosi niczego dobrego. Jeśli idę pobiegać, bo to sprawia mi przyjemność, a przy okazji troszczę się o swoje zdrowie i poprawiam kondycję, to w porządku. Kiedy jednak w mojej głowie ciągle słyszę „muszę”, to najwidoczniej znalazłam kolejny sposób, aby sobie jeszcze dokuczyć. Głęboki relaks, kiedy przestajemy myśleć o wszystkich sprawach wokół, jest nam bardzo potrzebny. Usłyszmy swój wewnętrzny głos i zauważmy własne potrzeby. Nie możemy traktować siebie, jak kogoś zupełnie obcego, którego w dodatku nie lubimy.

Co daje Pani praca z ludźmi?
Odczuwam ogromną satysfakcję, gdy otrzymuję pozytywną informację zwrotną od uczestników moich zajęć. To dodaje mi skrzydeł i motywuje do rozszerzania kręgów mojej działalności. Przez blisko trzydzieści lat pracowałam jako nauczycielka. W tradycyjnym nauczaniu nie ma miejsca na informacje o zdrowym odżywianiu, prawidłowym oddychaniu, sposobach relaksacji, oswajaniu stresu czy automasażu. A tak niewiele czasu trzeba sobie poświęcić, żeby nastąpiła zaskakująca poprawa naszego samopoczucia i zdrowia. Tylko należy robić to systematycznie. Nie lubimy, gdy ktoś nas okłamuje, a sami to robimy każdego roku. Wymyślamy noworoczne postanowienia, których nie dotrzymujemy.

Matematyka i wolontariat

Mariola Śmiechowska podczas jednego z koncertów z bębnem oceanicznym
Mariola Śmiechowska podczas jednego z koncertów z bębnem oceanicznym
Małgorzata Chojnicka

Maria Śmiechowska uczyła matematyki w Liceum Ogólnokształcącym im. R. Traugutta w Lipnie. W tym czasie prowadziła szkolny wolontariat, a jej uczniowie odwiedzali dzieci w przedszkolach, pacjentów w szpitalu i osoby niepełnosprawne. Uczyła nie tylko rozwiązywania matematycznych zadań, ale też wrażliwości i otwarcia na drugiego człowieka. Teraz jest na emeryturze i przyświeca jej życiowe motto: „Ja już nic nie muszę, a jeszcze wiele mogę”. Niedawno prowadziła w Miejskim Centrum Kulturalnym w Lipnie koncerty z wykorzystaniem dźwięków mis tybetańskich i gongu. Zajmuje się również jogą śmiechu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska