Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nad granicą lecą balony i padają strzały. Balon uszkodzony przez żołnierzy z Rypina spadł pod Brodnicą

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Nalot mniej lub bardziej niezidentyfikowanych obiektów latających na Toruń. Pocztówka z początku XX wieku.
Nalot mniej lub bardziej niezidentyfikowanych obiektów latających na Toruń. Pocztówka z początku XX wieku. Kujawsko-Pomorska Biblioteka Cyfrowa
Mamy drugą połowę maja 2023 roku. Trwa nalot niezidentyfikowanych obiektów latających na kujawsko-pomorskie. W lesie pod Bydgoszczą znaleziono rakietę, zaś w okolicach Rypina zgubiło się coś, co przypominało obserwacyjny balon. Nie wiemy, o czym jeszcze nie wiemy, ale wiemy dobrze, że tego typu wypadki można w naszym regionie uznać za swego rodzaju tradycję.

Zobacz wideo: Ogródki letnie na starówce

od 16 lat

Balonowe loty nad granicą budziły emocje już na początku XX wieku. Tylko ich kierunek był inny oraz stosowane na granicy praktyki. Balony nadlatywały z terenów należących do Niemiec nad tereny należące do Rosji, a rosyjscy pogranicznicy na ogół nie bawili się przechwytywanie czy rozpoznanie obiektu. Strzelali natychmiast, gdy tylko pojawił się on w zasięgu wzroku. Jeśli chodzi o składane później wyjaśnienia, w zasadzie nic się nie zmieniło. Doskonale widać to na przykładzie zdarzenia, do którego doszło pod Toruniem w czerwcu 1911 roku.

"Balon niemiecki "Berlin" z inżynierem Gehricke i budowniczym balonów Zekely przeleciał we wtorek rano przez granicę rosyjską pod Lubiczem - informowała "Gazeta Toruńska" w sobotę 24 czerwca A. D. 1911. - Straż pograniczna zaczęła strzelać do balonu i oddała około 60 strzałów. W końcu wzniósł się balon do 5600 metrów wysokości i uniknąwszy niebezpieczeństwa, wylądował szczęśliwie w Mikołajkach pod Ządzborkiem w Prusach Wschodnich. Gdyby nie worki z piaskiem, za które schowali się berlińczycy, kule rosyjskie byłyby z pewnością jednego z nich ugodziły. Balon bowiem szybował tylko na wysokości 800 metrów".

Czego dokonał Gericke cztery miesiące po incydencie nad Lubiczem?

Rosyjscy pogranicznicy o mały włos nie zabili człowieka, który cztery miesiące później wygrał zorganizowane w Stanach Zjednoczonych zawody o puchar Gordona Benetta, czyli najważniejsze zawody aeronautyczne. Spowodował tym znaczny wzrost zainteresowania tymi zawodami. Zgodnie z regulaminem, kolejne mistrzostwa zostały zorganizowane w kraju zwycięzcy. 27 października 1912 roku balony wzbiły się w Stuttgarcie, jednak Gericke w zawodach tych nie wystartował. Tydzień wcześniej zginął podczas próby pobicia balonowego rekordu wysokości.

Czy Rosjanie przyznali się do ostrzelania balonu?

Wróćmy jednak do tego, co działo się pod Lubiczem w 1911 roku. Informacji na ten temat mamy sporo dzięki Annie Zglińskiej, która zbierając w jednym z berlińskich archiwów materiały na temat dobrzyńskiego odcinka granicy między zaborami, trafiła na teczkę z dokumentami tej sprawy. Poza pismami jakie krążyły między Berlinem i Petersburgiem, była tam również koperta, a w niej... fragment powłoki ostrzelanego pod Toruniem balonu z oznaczonymi otworami wlotowymi pocisków. Niemiecka precyzja? Owszem, jednak w tym przypadku okazała się ona bardzo pomocna, ponieważ Rosjanie, w odpowiedzi na pierwsze pismo dotyczące incydentu odpowiedzieli z całą mocą, że ich pogranicznicy na pewno nie strzelali. Indagowani dalej przyznali wreszcie, że owszem, strzały pod Lubiczem padły, jednak strażnicy strzelali ślepakami. Skąd zatem wzięły się dziury od pocisków? Po dłuższej wymianie korespondencji, Rosjanie wreszcie przyznali, że rzeczywiście, pogranicznicy użyli ostrej amunicji, ale już więcej tego robić nie będą.

Jak zaś te wydarzenia opisał Gericke? Wyleciał razem ze swoim kolegą z Berlina i zmierzał do Torunia. Pod koniec lotu wiatr zniósł ich nad granicę, gdzie Rosjanie zgotowali im huczne powitanie. Aeronauci czym prędzej wyrzucili balast, dzięki czemu podziurawiony balon wzbił się w górę. Wolno opadając wylądował pod Mikołajkami, gdzie lotnicy załadowali go na furmankę, dowieźli do najbliższej stacji kolejowej, przeładowali wszystko na pociąg i po kilku godzinach znaleźli się w Berlinie.

Ządzbork? A cóż to za miasto?

Ponad sto lat temu "Gazeta Toruńska" pisała, że aeronauci wylądowali w Mikołajkach pod Ządzborkiem. Wtedy trzeba było uściślić, gdzie te Mikołajki się znajdują, dziś chyba każdy zdaje sobie z tego sprawę, jednak pewnie niewielu będzie wiedziało, gdzie szukać Ządzborka. Tak kiedyś nazywało się Mrągowo.

Czy Rosjanie dotrzymali słowa?

Rosjanie, kiedy w 1911 roku wreszcie przyznali się do ostrzelania balonu Gerickego, zapewnili, że już więcej strzelać do balonów nie będą. Czy dotrzymali słowa? Nie.

"Pograniczna straż rosyjska ostrzelała w czwartek wieczorem koło Brodnicy balon pruski biegnący od strony Sopot - donosiła "Gazeta Toruńska" w lipcu 1913 roku. - Nikogo z pasażerów balonu nie raniono. Balon musiał skutkiem strzałów wylądować. Podobno żołnierze rosyjscy strzelali do balonu, chociaż leciał on nad ziemią pruską".

Skoro balon został ostrzelany w okolicy Brodnicy, strzelać musieli rosyjscy pograniczny z Rypina... Tego typu wypadki zdarzały się dość często. Rosjanie najwyraźniej nie mieli zaufania do obiektów latających i strzelali niemal do wszystkiego, co pojawiło się na niebie. Świadomość tego najwyraźniej była dość powszechna. Pewnego razu, znów pod Brodnicą, załoga niesionego ku granicy balonu postanowiła balon rozbić, aby nie narazić się na ostrzał. Lądowanie było bardzo twarde, nieprzytomnych aeronautów zabrano do szpitala.

Dokąd poleciał balon porwany przez wiatr na toruńskim moście?

Innym razem, gdy żołnierze prowadzili przez toruński most szybujący balon obserwacyjny, silny wiatr wyrwał im z rąk liny i balon z obserwatorem porwał na wchód. Prasa poinformowała o tym z żalem, bo nie dość, że balon pewnie został stracony, to i znajdujący się w koszu człowiek poranił się lub zginął. Tym razem jednak los był łaskawy, balon zaczepił się o dach budynku w Złotorii.

Rosjanie strzelali na granicy często i gęsto, ale nie oznacza to, że skuteczność pod tym względem mieli stuprocentową.

"Balon poznańskiego towarzystwa żeglugi napowietrznej "Kolmar", który z pięcioma osobami na pokładzie wzniósł się o godz. 1 minut 20 w Chodzieżu, spuścił się o godzinie 5 minut 20 na szosie toruńskiej w pobliżu Lubicza - czytamy w "Gazecie Toruńskiej" z 21 lipca 1909 roku. - Ten sam balon wzleciał przed ośmioma dniami w Inowrocławiu, a puścił się w Pułtusku, w guberni warszawskiej".

Na granicy Rosjanie mogli go nie zauważyć, ale później już na pewno jego obecność odnotowali. Rosyjskie władze musiały być poinformowane o lądowaniu w Pułtusku, bez ich zgody balon nie mógłby też wrócić do Niemiec. Wszystko to trwało niecały tydzień, zatem musiało się odbyć w niezwykłym dla rosyjskiej machiny urzędniczej tempie.

Gdzie nie wolno było latać balonami?

Z opisów tych wynika, że po cesarstwie można było latać dość swobodnie. Nawet przy granicy i w rejonie twierdzy mogły się pojawiać nie tylko wojskowe, ale również balony prywatne. Latanie bez przeszkód zakończyło się jednak w 1913 roku.

"Wydano mapę dla lotników i kierowników balonów i w niej zaznaczono też okolice, nad któremi nie wolno przelatywać - informowała "Gazeta Toruńska" na początku października. - Nie są to bynajmniej drobnostki. Zakazane na przykład Nadwiśle rozciąga się od granicy aż do Kwidzyna, na wschód aż do Brodnicy, na zachód do Bydgoszczy. - Leży w tej zakazanej połaci Grudziądz, Chełmno, Toruń, Inowrocław. Pomiędzy Gdańskiem a Toruniem pozostawiono jedynie wąski przesmyk i tylko tamtędy wolno przelatywać. Latawcom i balonom nie wolno też pojawiać się w okolicy Poznania w okręgu 50-kilometrowym. Przepisy te wywołały ogromne wrażenie, bo stosować się do nich mają nie tylko lotnicy zagraniczni, ale także niemieccy".

Polecamy: Chcesz wiedzieć więcej o dawnym Toruniu? Kliknij >>> TUTAJ <<<

Sowieci strzelają do toruńskich aeronautów

Na zakończenie przenieśmy się jeszcze do międzywojnia. Granice się wtedy pozmieniały, ale przyzwyczajenia rosyjskich pograniczników najwyraźniej zostały te same, o czym przekonali się torunianie startujący w 1934 roku w zawodach o puchar Gordona Benetta. Polacy te zawody wygrali, zajęli całe podium. Najdalej dotarła załoga „Kościuszki”, wyprzedzając kolegów lecących „Warszawą” i toruniaków z „Polonji”. Ci ostatni, pędzeni przez wiatr z Warszawy na wschód, mieli kilka niebezpiecznych przygód.

„Okazuje się, że balonem, który sowiecka straż graniczna powitała kulami, była „Polonja” z załogą kpt. Janusz i por. Wawszczak z baonu balonowego w Toruniu - informowało „Słowo Pomorskie” pod koniec września 1934 roku. - Jej los podzielił niemiecki balon „Deutschland”. Na szczęście balony wymknęły się niewczesnym salwą i nie poniosły żadnych uszkodzeń".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska