Poza nielicznymi wyjątkami sędziowanie w żużlu nie jest aż takie trudne. Arbitrzy mają do dyspozycji powtórki telewizyjne, na których mogą przeanalizować sytuację klatka po klatce. Na pewno w czasach Romana Cheładzego było dużo trudniej. Wówczas sędziowie mieli wręcz zakaz oglądania powtórek, o ile w ogóle była prowadzona relacja. Choć pan Romek, jak to on, kiedyś miał sporną sytuację na torze i podszedł do kamery obejrzeć zdarzenie jeszcze raz, używając barwnego komentarza "i ch... mi zrobią".
Wracając jednak do czasów dzisiejszych. Nawet naprawdę "wypasiona" technika telewizyjna nie przeszkadza naszym arbitrom podejmować decyzji o których, jak mawia Ferdek Kiepski, „fizjologom nawet się nie śniło”.
W pierwszej lidze, której mecze chętnie też oglądam, to już standard - jest wypadek, sędzia zastanawia się i analizuje, po czym podejmuje decyzję, po której włosy stają mi dęba.
W PGE Ekstralidze jest ciut lepiej, ale niewiele. Jeden z pięciu sędziów, Artur Kuśmierz już sobie odpoczywa po tym, co nabroił w meczu Unia Leszno - Stal Gorzów, którego wynik trzeba było weryfikować.
W minioną niedzielę preludium mieliśmy w Zielonej Górze, podczas meczu na szczycie I ligi Falubaz - Polonia Bydgoszcz. Ostatni bieg decydował o losach całego spotkania. Na pierwszym łuku w ciasnocie upadł Adrian Miedziński. Typowa, wydawałoby się, sytuacja do powtórki we czterech. Sędzia jednak wykluczył zawodnika gości decydując sobie tak de facto o zwycięstwie gospodarzy.
To było jednak nic przy tym, co wywinął później w meczu „najlepszej ligi świata” Krzysztof Meyze. Przyznam szczerze, że jak komentatorzy telewizyjni dywagowali po przerwaniu 13. biegu, kogo wykluczy sędzia, zastanawiałem się, o czym oni w ogóle gadają. No przecież sytuacja wydawała się oczywista. Skoro Patryk Dudek utrzymał się na motocyklu, a mimo to arbiter przerwał wyścig, na logikę wykluczony mógł być tylko Piotr Pawlicki! Później oddałem honor ludziom z telewizji. Prawdopodobnie założyli, że logiki w sędziowaniu w polskim żużlu nie ma wcale, więc nawet oczywiste sprawy nie są takie oczywiste.
Nawiasem mówiąc - Apator ma w tym sezonie pecha. W Gorzowie też przegrał minimalnie. W jednym z wyścigów Martin Vaculik spowodował upadek Jacka Holdera, ale wykluczony nie został. Nie lubią nas, czy co?
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?