Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najpierw lider, potem reszta

Piotr Bednarczyk
Prezes Klubu Sportowego Toruń  Przemysław Termiński twierdzi, że nie musi się spieszyć z kompletowaniem składu drużyny na przyszły rok
Prezes Klubu Sportowego Toruń Przemysław Termiński twierdzi, że nie musi się spieszyć z kompletowaniem składu drużyny na przyszły rok Sławomir Kowalski
Rozmowa z Przemysławem Termińskim, prezesem i właścicielem Klubu Sportowego Toruń o zakończonym i nadchodzącym sezonie.

[break]
Za Panem pierwszy rok w roli właściciela toruńskiego klubu żużlowego. Zacznijmy od tego, jakie plany udało się Panu w tym czasie zrealizować?
Jestem zadowolony z tego, że weszliśmy do fazy play off, przetrwaliśmy ten rok i przygotowujemy się do nowego sezonu.

Było trudniej, niż się Pan spodziewał?
Nie, nawet chyba łatwiej, niż myślałem, choć kilka rozczarowań też było.

To może pomówmy o tym, co się nie udało. A nie udało się m. in. zdobyć medalu. Wynik sportowy, mimo awansu do play off, mógł być trochę lepszy...
Tak, to prawda. Zwłaszcza po zwycięstwie z Fogo Unią Leszno w półfinale w Toruniu apetyty momentalnie wzrosły, ale w rewanżu Leszno sprowadziło nas do parteru i było to dla mnie rozczarowanie. Dla kibiców na pewno też. Późniejszy dwumecz z Tarnowem o brąz był dopełnieniem naszych problemów kadrowych, zwłaszcza w rewanżu, na który nie mógł przyjechać Grigorij Łaguta. Nawet nie chcę tego komentować, blado to wypadło.

Z których zawodników jest Pan zadowolony, a którzy Pana zawiedli?
Jestem zadowolony z Pawła Przedpełskiego, wbrew pozorom również z Jasona Doyle’a i Chrisa Holdera. Chociaż Doyle miał słabszą końcówkę sezonu, to pamiętajmy, że gdy go kontraktowaliśmy, to liczyliśmy, że będzie zdobywał po 8-9 punktów. Ion ten plan zrealizował, miał średnią meczową 8,61 pkt. Podobnie Holder nie wypadał wcale źle, uzyskiwał średnio 9,17 pkt. Oczywiście jestem rozczarowany postawą Grigorija Łaguty, który w założeniach miał mieć średnią 12 lub wyżej, a „wyciągnął”ledwo dziewięć, i to z bonusami. Słabo spisywał się też Adrian Miedziński, mógł wypaść lepiej. Trochę skomplikowała mu sprawy kontuzja dłoni, być może przez nią zdobywał średnio tylko po sześć punktów, a spodziewałem się, że będzie to osiem-dziewięć.

Nie powalała w tym roku frekwencja kibiców na stadionie. To duży zawód dla Pana?

Dosyć duży. Na początku sezonu robiliśmy próby ściągnięcia większej liczby kibiców na stadion, rozmawiałem z moimi poprzednikami, ale razem doszliśmy do wniosku, że jednak ludzie przychodzą tylko na mecze, w ostatniej chwili i z chwilą zakończenia ostatniego biegu wychodzą. Robiliśmy też różne kombinacje z cenami biletów - były wyższe, niższe, wprowadziliśmy wejściówki rodzinne i efekt był taki, że na frekwencję, w przeciwieństwie do niższych wpływów do kasy, nie miało to większego przełożenia. Po prostu w Toruniu mamy tylu kibiców, ilu mamy. Ioni chodzą tylko na sportowe emocje.

Po raz pierwszy w historii były również w Toruniu puste krzesełka na turnieju Grand Prix. Pewnie zyski nie były takie, jak oczekiwaliście. Czyżby GP już się w Toruniu opatrzyło?

Rzeczywiście, wpływy były niższe od zakładanych. Może Grand Prix się opatrzyło w Toruniu, może jego formuła się nieco przejadła, może kwestia zawodów w Warszawie rzutowała na inne turnieje... Na GP bardzo dużo osób, bo mniej więcej 40 procent, mamy spoza naszego środowiska. Przyjeżdżają ludzie z całego świata. I to zainteresowanie jest stałe, natomiast zainteresowanie turniejem wśród samych torunian było dużo mniejsze. A może termin zawodów zbiegł się z innymi imprezami i ludzie wydali pieniądze na coś innego?

Jak ostatecznie skończyliście sezon pod względem finansowym?Nie będzie kłopotów z otrzymaniem licencji?
Nie, nie będzie kłopotów z licencją. Trwają jeszcze wyliczenia. Wygląda na to, że trzeba będzie dołożyć od półtora miliona do miliona dziewięćset tysięcy złotych. Liczę tu wszystkie nakłady, jakie idą z moich spółek na rzecz klubu. Część jest elementem sponsoringu, część to pożyczki. Te ostatnie wyniosą około miliona złotych.

Na jakim etapie są rozmowy z potencjalnym sponsorem tytularnym?
Na takim, że rozmawiamy. Nic nowego się nie wydarzyło od czasu, gdy napisały o tym media. Czekamy, sponsor się zastanawia. Przyjdzie czas, będzie rada.

Kibiców najbardziej interesują sprawy personalne w drużynie. Czy coś się ostatnio wyjaśniło?
Nic, bardzo spokojnie podchodzę do konstrukcji drużyny na przyszły sezon. Chcemy zacząć od pozyskania silnego lidera, a potem będziemy kompletowali resztę zespołu. Jak mówiłem wielokrotnie, w tej chwili jedyną osobą, która może być pewna, że będzie jeździła w Toruniu w przyszłym roku, jest Paweł Przedpełski. Resztę będziemy dobierać według harmonogramu - najpierw lider, potem inni.

Czasu jednak za dużo nie ma, bo wybór nie jest duży.
To nieprawda, że nie ma dużego wyboru. Na dzisiaj, tak naprawdę, kontrakty podpisały kluby z Leszna i Wrocławia. Cała reszta jeszcze próbuje zebrać budżet, wiele klubów ma gigantyczne problemy finansowe i nie ma możliwości, że właściciel pokryje zaległości. W zeszłym roku trochę na „chybcika”łapaliśmy zawodników i efekt był taki, że nasz lider jechał, jak jechał.
Jak będzie wyglądał sztab szkoleniowy w przyszłym sezonie? Kibice pytają - co z Janem Ząbikiem?
Menedżer Jacek Gajewski zostaje. Będziemy mieli też jednego trenera oddelegowanego do pracy z młodzieżą. Jan Ząbik to nasz „dobry duch”, który wokół klubu się pojawia. Prowadzi stowarzyszenie Stal, szkoli najmłodszych zawodników, natomiast w tej chwili nie jest pracownikiem klubu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska