Od czego tu dziś zacząć? Zdecydowanie od dobrego uczynku! Podczas naszych cotygodniowych podróży w czasie często przyglądamy się, jak powstawał współczesny Toruń. Łącznikami między przeszłością i teraźniejszością są jednak głównie budynki, ponieważ po ludziach zaangażowanych w ich powstanie, urwał się ślad. Tym razem jest inaczej. Udało nam się „złowić” ciekawostkę sprzed ponad wieku i wiemy, kto się z niej bardzo ucieszy. Dzwonimy zatem do tej osoby i czytamy notkę oraz ogłoszenie opublikowane w „Gazecie Toruńskiej” w maju 1908 roku. Najpierw notka:
„Zwracamy uwagę Szan. Czytelnikom, a szczególnie młodzieży, na ogłoszenie p. J. Kowalskiego, którzy przy Chełmińskiej Szosie nr 74 otworzył skład kołowców”.
Właściciel informował o tym samym, dodając, że poza kołowcami, poleca również wszelkie potrzebne kołownikom akcesoria, kreśląc się przy tym z wysokim szacunkiem.
- Przecież to mój dziadek! - cieszy się Ryszard Kowalski, prezes toruńskiego TKKF-u, szef Stowarzyszenia Chełmińskie Przedmieście - Tu Mieszkam, a także chodząca encyklopedia dawnej Chełmionki i autor książki „Cztery pory życia na Chełmionce”. Pan Ryszard wiedział, że przodek założył warsztat jeszcze w czasie zaborów, jednak dokładnej daty do tej pory nie znał. Warsztat funkcjonował do II wojny światowej, po Kowalskim - seniorze przejął go syn, a ojciec pana Ryszarda, Bronisław Kowalski, który wiosną 1945 roku został zastrzelony przez Sowietów.
Zobacz także:
Niewielki budynek z wielką rowerową historią, w latach 30. zmienił numer z 74 na 78. Został zburzony trzy lata temu, razem kilkoma innymi domami stojącymi przy skrzyżowaniu Szosy Chełmińskiej z ul. Podgórną i Bema.
Teraz przeniesiemy się z Chełmińskiego Przedmieścia na Rynek Staromiejski. Udajemy się tam rzecz jasna z „Gazetą Toruńską” w ręku, konkretnie z jej wydaniem z 21 maja A. D. 1908.
„Hotel pod Trzema Koronami nabył od dotychczasowego właściciela, p. Friedlaendera, za 190.000 marek zawiadowca kasyna oficerskiego p. Różyński” - poinformował wtedy polski dziennik.
Friedlaender zrobił na tym niezły biznes, ponieważ właścicielem hotelu stał się na początku 1902 roku, płacąc za kamienicę 170 tysięcy marek. Nie to jest tu jednak najważniejsze. Pod koniec XIX wieku Friedlaenderowie byli właścicielami domu towarowego przy Szerokiej, na początku ubiegłego stulecia wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych (być może sprzedaż hotelu miała z tym związek), gdzie ich potomkowie mieszkają do dziś. Jeden z nich kilka lat temu przyjechał do Torunia i szukając miejsc związanych z przodkami, trafił do Ośrodka Informacji Turystycznej. To było bardzo ciekawe spotkanie! Stephen Friedlaender jest bardzo szanowanym emerytowanym architektem w Bostonie.
- Przede wszystkim jednak przez lata był szefem Bostońskiej Orkiestry Symfonicznej i szkoły muzycznej w Berkeley - mówił dwa lata temu „Nowościom” Szymon Wiśniewski, dyrektor OIT. - W świecie muzyki klasycznej i jazzowej żadna orkiestra i szkoła nie mają większej renomy.
Zobacz również:
Czym jeszcze żył Toruń 110 lat temu? Między innymi wiadomością o tym, że gazowe latarnie na Szerokiej zostaną zastąpione elektrycznymi. Zapał do wysokiego napięcia być może jednak nieco opadł z powodu potężnej burzy, jaka nawiedziła miasto i okolice pod koniec maja.
„Na Mokrem uderzył w nocy grom w dom mieszkalny właściciela Bartza - pisała „Gazeta Toruńska. - Nie wznieciwszy na szczęście pożaru, zerwał tylko część dachu, tak że mieszkańcom nic się nie wydarzyło.
W niedzielę po południu wzniecił piorun pożar w mokrzańskiej elementarnej szkole ewangelickiej. Ogień jednak natychmiast zauważono i stłumiono.
Na Chełmińskiem Przedmieściu roztrzaskał grom drzewo. W lesie pod Barbarką zaskoczyła burza rodzinę przodownika Kleina z Wiesiołek wracającego do domu. Nagle uderzył piorun a Klein oraz ośmioletnia jego córeczka padli ogłuszeni na ziemię. Na szczęście przywołano ich wnet do przytomności.
Na placu ćwiczeń wojskowych zabił piorun 21-letniego Hermana Franke, syna leśniczego w Popiołach. Nieszczęśliwy młodzieniec wracając z wycieczki do domu kołowcem w towarzystwie przyjaciela, schronić się chciał przed burzą do pobliskiego zagajenia, gdy nagle piorun położył go na miejscu trupem”.
Jak widać, burze były wtedy solidne, wysokie straty materialne podczas tego typu kataklizmów brały się z pewnością między innymi stąd, że jeszcze pięć lat później na łamach gazet prowadzone były dyskusje na temat szkodliwości piorunochronów.
120 lat temu, co również warto odnotować, dzierżawiony do tej pory przez toruńskie gimnazjum toruński ogród botaniczny, przeszedł ostatecznie na własność szkoły. Poza tym, podobnie jak dziś, ludzi wykańczały upały. Na szczęście w drugiej połowie maja 1908 roku zaczęły kursować specjalne pociągi wakacyjne do Otłoczyna i Lubicza. Poza tym kto żyw spieszył nad wodę i niestety czasami żyw znad tej wody nie wracał. W związku z tym 30 maja toruńska gazeta opublikowała garść porad dla amatorów wypoczynku nad wodą.
„Baczność przy kąpaniu! W wielu miejscowościach są kąpiele publiczne, bezpiecznie urządzone, są także kąpiele fabryczne i kopalniane. Zresztą pamiętać trzeba, że gdy kto jest rozgrzany, lub bardzo zmęczony, ten powinien przed kąpaniem wypocząć i ochłonąć. Tak samo po najedzeniu się kąpać nie należy. We wodzie ponad 10 do 15 minut przebywać nie należy. Wstępując do wody trzeba się prędko zanurzyć w miejscu niegłębokiem.”
Przeczytaj także:
Na koniec jeszcze smaczek obyczajowy. Prowadzona podczas zaborów batalia o rząd dusz wkraczała czasami na - z dzisiejszego punku widzenia - dość dziwne obszary.
„Słyszymy wciąż, że tu i ówdzie Polacy wciąż obchodzą urodziny - czytamy w polskim dzienniku sprzed 110 lat. - Jest to zwyczaj nowy, przyjęty od protestanckich Niemców. Dawniej mówiono u nas: Urodziny ma każde stworzenie, nawet zwierzę, ale imieniny tylko katolik mieć może, który wierzy, że ma w niebie swojego Patrona. Zwyczaj obchodzenia urodzin jest niepolski i niekatolicki i dlatego, jak wiele innych naleciałości, stanowczo zwalczać go należy. Od obcych nie należy przyjmować rzeczy takich, które z naszym charakterem polskim i katolickim pogodzić się nie dadzą. Wiadoma zresztą rzecz, że Niemcy katoliccy w głębi Niemiec (a zwłaszcza zaś katolicy w innych krajach) także tylko imieniny obchodzą, bo to jest rzeczywiście po katolicku. U nas co prawda niektórzy katolicy niemieccy obchodzą urodziny, ale to ich rzecz. My Polacy na nich oglądać się nie powinniśmy. Szanujmy piękne obyczaje przodków naszych i święćmy imieniny a nie urodziny. Niech o tem każdy uświadomiony Polak poucza swojego ciemnego brata i niech będzie zasadą każdego: Nie obchodzę urodzin!”
Co ciekawe, ci sami nasi przodkowie cieszyli się widokiem choinki bożonarodzeniowej, chociaż ta przecież również dotarła do nas z Niemiec.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?