Nasz Czytelnik o mało co udławił się kawałkiem plastiku, który skrywało apetyczne pieczywo

Feralną bułkę Czytelnik kupił po południu 23 czerwca w Biedronce przy ulicy Mickiewicza. Za konsumpcję zabrał się pod wieczór.

- O mało co się udławiłem! W bułce był kawałek plastiku, długości zapałki. Szczęście, że nie stanął mi w przełyku - relacjonuje mężczyzna. - Nazajutrz wróciłem do Biedronki, gdzie pani kierownik bardzo uprzejmie i profesjonalnie mną się zajęła.

Pan Janusz został poproszony na zaplecze, wysłuchany, przeproszony i poinformowany o tym, która z podtoruńskich piekarni wypiekła groźną bułę. Kawałek plastiku został zabezpieczony i zdeponowany. Przy kliencie kierowniczka sklepu zadzwoniła do piekarni i zrelacjonowała sprawę.

- Przekazała też piekarni numer telefonu do mnie i zapewniła, że nazajutrz się do mnie odezwą. Minął tydzień, a nikt się ze mną nie skontaktował. A należy mi się chyba w tej sytuacji przynajmniej słowo „przepraszam”, prawda? - pytał w naszej redakcji Czytelnik 1 lipca.

Wczoraj zadzwoniliśmy do piekarni. Jeszcze nie skończyliśmy wyłuszczać w czym rzecz, a pracownica z biura już kategorycznie nas zapewniła, że „nikt z Biedronki żadnego plastiku nie zgłaszał”. Ponieważ drążyliśmy temat, ostatecznie doszło do porozumienia.

Po niecałej godzinie skontaktowała się z nami żona właściciela piekarni. Była już po rozmowie z panem Januszem.

- Owszem, mieliśmy sygnał z Biedronki o tej bułce. Próbowałam się dodzwonić do tego klienta, ale bez powodzenia. Może za mało się starałam - przyznała. - Zapewniam, że plastik nie mógł pochodzić z naszej piekarni. Jak trafił do pieczywa, nie wiem. Mimo wszystko czujemy się zobowiązani jakoś zrekompensować panu Januszowi tę przykrość. Spotkamy się z nim w Toruniu za kilka dni i dojdziemy do porozumienia.

Nasz Czytelnik jest już prawie usatysfakcjonowany. Zapewnia, że osobiste „przepraszam” w zupełności wystarczy.(mo)