Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nauczyciel uczy aż do skutku

Redakcja
Czasem nie wiadomo, na czym się skupić. Na powstaniu styczniowym i jego konsekwencjach czy na ojcu ucznia, który w samych majtkach rozsiadł się w fotelu za plecami pedagoga.

Czasem nie wiadomo, na czym się skupić. Na powstaniu styczniowym i jego konsekwencjach czy na ojcu ucznia, który w samych majtkach rozsiadł się w fotelu za plecami pedagoga.

<!** Image 2 align=right alt="Image 173033" sub="Fot. Łukasz Ciaciuch">Nauczanie indywidualne to ciężki kawałek chleba. Przyznaje to większość pedagogów, którzy muszą odwiedzać uczniów w domach. Nie dość, że za dojazdy nikt ciału pedagogicznemu nie płaci, a czasem trzeba wlec się na drugi koniec miasta, to jeszcze zdarzają się sytuacje, w których żaden człowiek nie chciałby się znaleźć. Oprócz normalnych domów, w których znajdują się autentycznie chore dzieci i przejęci ich losem rodzice, odwiedza się mieszkania przypominające nory, gdzie właściwie nie ma miejsca dla dziecka.

- Pamiętam, że raz musieliśmy organizować ze szkoły jakiś stolik i krzesełko, bo dziecko nie miało gdzie odrabiać lekcji - mówi nauczycielka z wieloletnim stażem, która pracuje w gimnazjum. Podczas indywidualnego nauczania przeżyła niejedno.

Okno bez widoku

- Czasem chodzi się w takie miejsca, że nie wiadomo gdzie usiąść, tak jest brudno. Albo zdarzają się mieszkania tak przygnębiające, że trudno uwierzyć, iż żyją tam ludzie - opowiada kobieta. - Nie zapomnę nigdy pewnego smutnego chłopca i tego pokoiku z kuchnią, w którym go uczyłam. Było tam jedno okno, wychodzące na mur sąsiedniej kamienicy. Do mieszkania szło się przez jakieś obskurne zakamarki i korytarze, bo kiedyś była tam pralnia. Nic dziwnego, że chłopiec miał zawsze smutną buzię. Jedyne, co mogli zrobić jego rodzice, żeby ułatwić nauczycielowi pracę w domu, to zabrać na czas nauki resztę dzieci.

W niektórych szkołach dyrektorzy muszą wobec nauczycieli używać szczególnych środków perswazji, bo nie ma chętnych do wyjścia w teren, a obowiązek indywidualnego nauczania szkoła wypełnić musi. Jeśli jest orzeczenie poradni psychologiczno-pedagogicznej, nie ma odwrotu. Kogoś wysłać trzeba.

- Jeżeli jest dwóch nauczycieli danego przedmiotu, to dogadujemy się jakoś między sobą. Ale gdy jesteś sam i w dodatku są to godziny wpisane w etat, to nie masz wyjścia - mówi młody nauczyciel geografii z jednego z bydgoskich liceów. Nie kryje niechęci do tej części swoich obowiązków. Są oczywiście plusy, choćby indywidualny kontakt z uczniem, ale minusów jest więcej.Choćby zbyt mały limit godzin, utrudniający przekazanie podstaw programowych. Są też inne aspekty.

<!** reklama>- Co mam zrobić, gdy dziecko dostanie nagle ataku padaczki? Poza tym, nie mam pojęcia na co dziecko tak naprawdę jest chore, bo nikt mnie o tym nie powiadomił. Nie ma takiego obowiązku. W orzeczeniu jest tylko informacja: „Z uwagi na stan zdrowia uniemożliwiający uczęszczanie do szkoły” - tłumaczą swoją bezradność pedagodzy. Nie kryją też, że 15-20 złotych za godzinę domowego nauczania, czyli tyle samo, ile za zwykłą godzinę lekcyjną w szkole, to marna zachęta. Często połowę tej kwoty trzeba wydać na dojazd do domu ucznia. Między wierszami można też wyczytać, że pedagodzy zwyczajnie się boją. Opryskliwi albo agresywni rodzice, dziwne zachowania ucznia, a nawet niekontrolowane wybuchy histerii czy złości - to incydenty spotykane coraz częściej w trakcie szerzenia oświaty w domach.

- Każde orzeczenie musi być poparte zaświadczeniem od lekarza, który uzasadnia potrzebę wprowadzenia indywidualnego nauczania i określa warunki, w jakich powinno ono się odbywać. W ostatnich latach większość zaświadczeń wystawiana jest przez psychiatrów. Dzieci mają zaburzenia emocjonalne, cierpią na choroby psychiczne, stany lękowe - mówi Magdalena Urbańska-Huk, wicedyrektorka Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 1 w Bydgoszczy.

Jednym z powodów, dla których orzeka się indywidualne nauczanie, jest ADHD. Wśród pedagogów i psychologów toczy się jednak dyskusja dotycząca tego, czy nadpobudliwość może być wskazaniem dla indywidualnych zajęć z uczniem.

- Psychologia i medycyna doradzają terapię grupową takich dzieci. Podjęcie decyzji jest trudne. Tu nie ma reguł - przyznaje Magdalena Urbańska-Huk.

Spokojnie, to tylko rewizja

- Chyba przerwałam mu grę na komputerze albo coś mu tam poszło nie tak, bo przy mnie roztrzaskał klawiaturę. Ale udało mi się go uspokoić - relacjonuje nauczycielka matematyki lekcję z uczniem nadpobudliwym i przypomina sobie sytuacje, jakich doświadczyła jej koleżanka po fachu. Pewnego razu, po kwadransie pochylania się nad równaniami, matematyczka usłyszała łomotanie do drzwi i tubalny głos, który oznajmił, że reprezentuje miejscowy komisariat. Po chwili do mieszkania wtargnęła spora grupka funkcjonariuszy z nakazem w celu przeszukania pomieszczeń na obecność narkotyków, jak to oficjalnie ogłoszono osłupiałej matematyczce. Lekcję algebry można było uznać za skończoną. Przy okazji jakąś naukę wyniosła nauczycielka. Dowiedziała się, że jej chory uczeń podejrzewany jest o rozprowadzanie narkotyków.

Innym razem uczeń nagle oderwał się od zeszytu i wybiegł z pokoju. Po chwili przez korytarz przeleciał dorosły mężczyzna, a za nim ów uczeń trzymający w ręku siekierę. Syn gonił ojca. Nauczycielka musiała wczuć się w rolę mediatora rodzinnego, co, na szczęście, wyszło jej znakomicie. Nie zawsze jednak tak to się kończy. Niektórzy pedagodzy wiedząc, że w razie konfrontacji w obecności policji czy przed sądem będą na przegranej pozycji, każdą lekcję w domu ucznia nagrywają na dyktafon.

- Mamy problem z matką, która nie akceptuje żadnej oceny poniżej czwórki. Kiedy jej córka dostanie trójkę, robi awantury i pisze pisma do kuratorium. Niedawno mieliśmy kontrolę z kuratorium oświaty, sprawdzającą nasze kompetencje - mówi nauczycielka z gimnazjum z 9-letnim stażem. Po tym, jak przyłapała swoją uczennicę na ściąganiu, została przez matkę wyzwana od beznadziejnych i wyproszona z domu.

- Ta pani nazwała mnie oszustką. To zabolało mnie bardziej niż jakiekolwiek wulgaryzmy. Zgłosiłam ten incydent na policji, ponieważ doszło do tego, gdy wypełniałam obowiązki służbowe.

W samych majtkach

Oprócz sytuacji niebezpiecznych i nieprzyjemnych, jak kłótnie dorosłych przy dziecku, zdarzają się momenty zwyczajnie krępujące.

- Wchodzę do mieszkania, a tam, za prowizorycznym przepierzeniem leżą na łóżku mężczyzna z kobietą. Po jakimś czasie facet wstaje i zaczyna chodzić po pokoju w samych slipach. W końcu siada w fotelu za moimi plecami - opowiada Wanda, nauczycielka historii z 18-letnim stażem. - Po rozmowie z uczniem i skojarzeniu faktów okazało się, że „facet” jest ojcem ucznia, a pani spod kołdry, to przyjaciółka mamy, która miała zająć się chłopakiem przez jakiś czas - dodaje nauczycielka.

A gdzie mama? W pracy za granicą oczywiście. Nie wiadomo, czy dowiedziała się, że przyjaciółka zaopiekowała się nie tylko jej synem.

- Większość tych sytuacji to są jednak nieszczęścia, dramaty dzieci, które poważnie chorują i nie mogą chodzić do szkoły albo chodzą i sobie nie radzą - mówią w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Toruniu.

Specyficzną grupą dzieci, objętych indywidualnym nauczaniem, są nastoletnie mamy - gimnazjalistki i licealistki, które zaszły w ciążę, nie mogą uczęszczać do szkół, ale też nie mogą przerwać wypełniania obowiązku szkolnego.

- W mieszkaniu brud i smród, niemowlak leży z butelką, która jest podparta kocykiem. Dziewczynce, która jest matką, to nie przeszkadza, ale ja nie mogę się skupić na materiale lekcyjnym, bo zerkam, czy dziecko się nie zadławi - wspomina swoją indywidualną lekcję anglistka z gimnazjum.

Warto wiedzieć

Nauczanie indywidualne

  • Prawne podstawy indywidualnego nauczania reguluje w Polsce jedna ustawa - o systemie oświaty - oraz sześć rozporządzeń. Sama definicja terminu określa, że ta forma nauczania obejmuje uczniów, których stan zdrowia uniemożliwia lub znacznie utrudnia uczęszczanie do szkoły. Chodzi o uczniów poważnie chorych, z ciężkimi urazami, po wypadkach, operacjach, z chorobami przewlekłymi. Korzystać mogą z tego także dzieci i młodzież niepełnosprawna, ale wyłącznie ze względu na chorobę, a nie na niepełnosprawność. Przy czym okres absencji nie może być krótszy niż 30 dni.
  • Indywidualne zajęcia mogą się odbywać w domu ucznia ale też w szkole, osobno lub z udziałem innych uczniów. Decyzje o zastosowaniu tej formy nauki wydają komisje orzekające, istniejące przy poradniach psychologiczno-pedagogicznych i specjalistycznych.
  • Dzieciom sześcioletnim przysługuje 4-6 godzin nauczania indywidualnego tygodniowo, w klasach I-III od 6 do 8 godzin, w klasach IV-VI od 8 do 10 godzin, w gimnazjum 10-12 godzin, w szkołach średnich 12-16 godzin lekcyjnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska