Dziś o zdalnym nauczaniu mówi się w kontekście zła, które powraca w najmniej oczekiwanym momencie. Rodzice drżą na samą myśl o dzieciach, uczących się w domach. I z jednej strony nie ma się co dziwić – uzależnienia od komputera, problemy związane ze zdrowiem psychicznym, zanikanie umiejętności społecznych to tylko niektóre z bolesnych skutków edukacji zdalnej.
Zdalne nauczanie – szansa czy zagrożenie?
O to, czy edukacja zdalna faktycznie musi być postrzegana jako zagrożenie, a nie szansa zapytaliśmy dra Tomasza Gajderowicza z Uniwersytetu Warszawskiego oraz Fundacji Evidence Institute, który na co dzień zajmuje się tematami edukacji i rynku pracy, a także Zbigniewa Bujaka – trenera, edukatora, i specjalistę ds. dydaktycznych w Centralnym Domu Technologii.
– Niestety edukacja zdalna była znacznie bardziej skuteczna dla dzieci z tzw. bogatszych domów, które mają większy kapitał majątkowy i społeczny – mówi dr Tomasz Gajderowicz. – Te dzieci są w stanie uczyć się skutecznie online i nawet częściowo utrzymywać zdalnie relacje. Niestety problem z edukacją zdalną jest wyjątkowo dotkliwy wśród dzieci ze środowisk defaworyzowanych, które np. nie mają własnego miejsca lub sprzętu do nauki, dobrego łącza internetowego. Takie dzieci są spychane w edukacji zdalnej poza nawias i zamiast edukacji wyrównującej szanse mamy edukację, która tworzy jeszcze większe podziały i nierówności. Według mnie to jest największe wyzwanie zdalnego nauczania.
Czy rzeczywiście nauka zdalna to samo zło? Warto podjąć dyskusję o słuszności umieszczania na billboardzie smutnego chłopca i podpisu "nauka zdalna". W końcu technologia idzie do przodu, coraz częściej mówi się o tym, że powinniśmy uczyć młodych ludzi, w jaki sposób korzystać z nowoczesnych rozwiązań i jak wyszukiwać wiarygodne informacje w Internecie.
– Przez ostatnie dwa lata musieliśmy przejść naprawdę trudną próbę i może dlatego w tak negatywny sposób postrzegamy naukę zdalną – wyjaśnia dr Tomasz Gajderowicz. – Warto natomiast spojrzeć również z drugiej strony - w edukacji online bardzo wiele się nauczyliśmy i mamy dostęp do spektrum narzędzi, które pozwalają uczyć się skutecznie - zgodnie z dorobkiem badań psychologów kognitywnych. Naszym celem w edukacji popandemicznej powinno być, aby wziąć z systemu stacjonarnego i zdalnego to, co w nich najlepsze: z jednej strony edukację, w której są relacje, więzi i emocje, a z drugiej strony stosować jako uzupełnienie narzędzia zdalne, które pozwalają uczyć się skuteczniej (np. narzędzia adaptatywnych formatywnych testów).
Zdalne nauczanie mogłoby okazać się dużo mniej traumatyczne, gdybyśmy tylko wcześniej zaczęli przygotowywać się do tego procesu i wprowadzać zdalne narzędzia i innowacje. Przykładowo, system edukacyjny w Estonii przeszedł na nauczanie zdalne bardzo gładko – szkoły były do tego przygotowane.
– Na początku najważniejszy jest wybór narzędzia, na którym będziemy prowadzić lekcje (Microsoft Teams, Google Meets, Zoom) – tłumaczy Zbigniew Bujak. – Ja z perspektywy edukatora rekomenduje wszelkie programy, które umożliwiają pracę w grupach i podgrupach. Takie narzędzia sprawiają, że nauka staje się dużo przyjemniejsza, a poza tym uczniowie mają kontakt między sobą, co w okresie pandemii jest niezwykle istotne. Mam wrażenie, że wraz z pojawieniem się zajęć zdalnych wróciliśmy do stylu podawczego: nauczyciel mówi, ewentualnie coś wyświetla, a uczniowie słuchają i patrzą.
Zoom czy Teams to jednak dopiero początek narzędzi, które w znaczący sposób mogą ułatwić zdalną edukację. Trener z Centralnego Domu Technologii wyjaśnia, że są już narzędzia umożliwiające sytuację, w której nauczyciel widzi wszystkich uczniów, ale oni siebie nawzajem nie – miałoby ono sprawić, że dzieci i młodzież nie czuliby się tak zawstydzeni.
– W nauce zdalnej sprawdzają się: Trello, Slack, Teams – wymienia Zbigniew Bujak – a więc programy do pracy projektowej. Obok tego równie ważne są interaktywne tablice, umożliwiające pracę twórczą, wizualną (Mural, Miro, Jamboard). Takie narzędzia sprawiają, że można śmiało stosować różne metody: burzę mózgów, pracować na kartach, głosować nad pomysłami. Nagle się okazuje, że ograniczenia, o których często mówiliśmy w kontekście edukacji zdalnej, przy pracy z tego typu programami zaczynają zanikać.
Czy odrobiliśmy lekcje ze zdalnego nauczania?
Szkoły pierwszy raz przeszły na zdalne nauczanie 25 marca 2020 roku. W sumie większość uczniów funkcjonowała w takim trybie przez ponad rok. Obecnie nie mamy żadnej pewności jaki tryb będzie obowiązywał w kolejnych miesiącach. Dr Tomasz Gajderowicz mówi, że z przechodzeniem między trybami w edukacji, jest trochę jak z ewakuacją statku – trzeba zawczasu wypracować konkretne procedury na różne okoliczności, szkolić z nich i przećwiczyć je w szkołach.
Szczególnego przygotowania wymaga edukacja mieszana i hybrydowa, które też mogą okazać się największą nadzieją w obecnej sytuacji. Jeśli takiego przygotowania nie będzie, to przy zmianie trybu nauczania (który zwykle jest nagły) powstaje chaos, a wówczas trudno o prawidłowe funkcjonowanie szkoły.
– Edukacja pandemiczna czy popandemiczna wymaga wypracowania procedur na poziomie systemu i szkoły. Ważne też, żeby ramy działań opierały się na narzędziach edukacji zdalnej, które mają udowodnioną skuteczność, a nie na tych które mają największe budżety reklamowe. Tego typu myślenie jest obce w Polsce - niestety nie mamy zakorzenionej kultury podejmowania decyzji w oparciu o twarde dowody eksperymentalne. Od lat promujemy zmianę myślenia o edukacji w tym obszarze. Dobrze by było gdyby Ministerstwo Edukacji i Nauki zaczęło kierować się dowodami naukowymi przy podejmowaniu kluczowych decyzji – zaznacza dr Tomasz Gajderowicz.
Trzeba jednak przyznać, że nauczanie zdalne otworzyło nam oczy na wiele ciekawych rozwiązań. Nauczyciele, uczniowie, ale także cały system został rzucony na głęboką wodę i choć pojawiło się wiele strat, z którymi obecnie muszą mierzyć się młodzi ludzie i ich rodzice, to jednocześnie czas nauki zdalnej był dla wszystkich ważną lekcją.
– Uważam, że na poziomie ucznia, nauczyciela i szkoły nauczyliśmy się bardzo dużo – zauważa dr Tomasz Gajderowicz. – Przykładowo, przed pandemią spotkania zdalne były pewnym wyzwaniem, tak teraz nie mamy z nimi żadnego problemu, niemal bez względu na wiek. Na poziomie systemu edukacji jednak brakuje nam wizji i przygotowania do wykorzystania tych osiągnięć - brakuje dobrze wypracowanych procedur, które łączą w sobie edukację stacjonarną i zdalną. O ile każdy nauczyciel miał doświadczenie z nowoczesnymi narzędziami, o tyle nie zostaliśmy nauczeniu jak wykorzystać ich potencjał w toku nauczania hybrydowego i mieszanego. Znów zabrakło planowania i refleksji opartej o badania naukowe i najskuteczniejsze rozwiązania.
Jednak oprócz rozwiązań systemowych czy nauki korzystania z konkretnych narzędzi bardzo ważna okazała się także umiejętność odpuszczania – szczególnie uczniowi, który stanął przecież przed dużymi wyzwaniami.
– To był trudny i wymagający czas dla uczniów, rodziców i nauczycieli. Warto by było się zastanowić, czy rzeczywiście nie jest potrzebne rozwiązanie, które było postulowane przez wiele osób, związanych z edukacją, a więc okresowe obniżenie wymagań egzaminacyjnych i programowych. Bardzo ważne są też rozwiązania, które były obecne w części szkół, a mianowicie że lekcje nie trwały 45 minut, ale 30 minut, w ten sposób zapewniono czas na odpoczynek od komputera i zadbano o dobrostan cyfrowy i psychiczny uczniów. Uważam też, że spora część nauczycieli trochę bardziej oswoiła się z technologiami – tłumaczy Zbigniew Bujak.
Jak wykorzystać potencjał edukacji zdalnej? Spojrzenie w przyszłość
Wiele się dziś mówi o przypuszczeniach na temat tego, czy dzieci znów będą uczyć się przed komputerami. Sytuacja epidemiczna jest coraz bardziej napięta, liczba przypadków osób zakażonych z dnia na dzień rośnie. Rodzice zastanawiają się: „Czy grozi nam edukacja zdalna?”.
Oczywiście takie obawy są uzasadnione, ale szkoda by było pozostawać jedynie w sferze obaw. Warto już dziś zastanowić się, co można zrobić w zakresie edukacji, by zdalne nauczanie było, jeśli nie neutralne, to może chociaż trochę mniej bolesne.
Okazuje się, że oprócz rozmaitych metod, rozwiązań i sposobu pracy najważniejsze w zdalnym nauczaniu – tak jak i w całej edukacji – powinno być dobro ucznia: przypatrywanie się jego potrzebom, możliwościom i wspieranie w procesie zdobywania wiedzy.
– Program powinien być zróżnicowany, a więc mamy okres, kiedy dzieci robią coś samodzielnie, ale także czas, gdy pracują w grupie. Niezwykle istotne jest to, by właśnie w trakcie nauki zdalnej, także na lekcjach, mieć kontakt z kolegami i koleżankami z klasy. Warto dać dzieciom pewną elastyczność, także w kwestii doboru narzędzi. Bardzo ważna jest wrażliwość na ucznia, zostawienie pewnej dozy samodzielności, postrzeganie nauki jako demokratycznego procesu – podsumowuje Zbigniew Bujak.
Materiał opublikowany 26 października 2021 roku