Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie wolno pompować kina!

Tekst: Katarzyna Bogucka, fot. Tomasz Czachorowski
Rozmowa z PIOTREM ŚLISKOWSKIM, autorem zdjęć do wielu filmów fabularnych, m.in. do „80 milionów” Waldemara Krzystka i „Mojego roweru” Piotra Trzaskalskiego, prezentacji konkursowych festiwalu Plus Camerimage w Bydgoszczy.

Rozmowa z PIOTREM ŚLISKOWSKIM, autorem zdjęć do wielu filmów fabularnych, m.in. do „80 milionów” Waldemara Krzystka i „Mojego roweru” Piotra Trzaskalskiego, prezentacji konkursowych festiwalu Plus Camerimage w Bydgoszczy.

<!** Image 2 align=right alt="Image 200784" sub="Piotr Śliskowski [Fot.: Tomasz Czachorowski]">Zakochałam się w Michale Urbaniaku, czyli dziadku Włodku z „Mojego roweru”, a jak widziała go Pańska kamera?

Proponuję, abyśmy mówili sobie na ty. Ta forma zdecydowanie bardziej mi odpowiada. Tak, dziadek Włodek jest cudowny! Zaskoczył swoim talentem nawet Eda Lachmana, słynnego operatora. Rozsadza ekran! Nie jest aktorem, ale wygrywa szczerością. Jego walorem jest bagaż doświadczeń życiowych. Zauważyłem, że ludzie, którzy przeszli w życiu wiele, mają coś niezwykłego w spojrzeniu. Gdy Michał przypominał sobie jakieś zdarzenie z własnego życiorysu, to nagle jego oko łapało takiego grocha... Ten człowiek jest w stanie grać, nie grając. Wystarczy, że jest. Proszę tylko nie myśleć, że Michał to Włodek, jeden do jednego. Michał jest dużo bardziej energiczny, aktywny, no i tak się nie ubiera...

Stworzył mocny kontrast z zimnym Arturem Żmijewskim, jego filmowym synem...

Artur Żmijewski trochę chciał uciec od postaci ojca Mateusza. Taką postać miał stworzyć - niedostępnego skurczybyka, którego się przez pół filmu nie lubi, ale który powoli pęka, np. podczas pożaru albo rozmowy ze swoim synem. Nigdy jednak nie będzie człowiekiem wylewnym. Mój ojciec też nie był wobec mnie wylewny.<!** reklama>

Czy jest to osobisty film Twój i Piotra Trzaskalskiego?

Można powiedzieć, że po części jest to autobiografia. Dziadek Włodek ma coś i z mojego ojca, i z taty Piotra. Poza tym, ja i Piotr jesteśmy bliskimi przyjaciółmi. Poznaliśmy się na planie filmu „Edi” i od tego czasu, jeśli robimy razem jakiś film, to potrafimy wiele godzin spędzić na rozmowach na temat rozmaitych koncepcji. Tak też było z „Moim rowerem”. Ten film jest prawdziwy, ponieważ opieraliśmy się na naszych prawdziwych odczuciach i przeżyciach. Historia przedstawiona w kinie bardzo dotyka naszych losów. Nie ma tu żadnego oszustwa czy udawania. Uważam, że nie wolno pompować kina, bo widzowie natychmiast to zauważą.

Masz jeszcze swój pierwszy rower podarowany przez tatę?

Niestety nie, ale dobrze go pamiętam. To był enerdowski pomarańczowy rower z białymi, pełnymi, lanymi kołami. Z powodu tych kół nie można się było na nim dobrze rozpędzić. Nie nadążałem za kolegami, co na szczęście później odbiłem sobie, będąc najlepszym w szkole sprinterem.

Powiedziałeś, że filmowy Włodek ma coś z Twojego ojca, a jakim Ty jesteś tatą?

Mam dwóch synów (16 i 18 lat), z którymi postanowiłem się zaprzyjaźnić. Starałem się mieć trochę inne podejście do rodzicielstwa niż mój tata. Synowie są moimi pierwszymi i najlepszymi widzami. Znają się na kinie, oglądają niemal wszystko. Po „Moim rowerze” młodszy syn mnie uściskał i powiedział, że to jest najlepszy polski film.

Męskie kino, ale bez przemocy...

Z refleksją. Namawiałem Piotra na trzy sceny męskiej samotności, bo uważam, że wiele wniosą do narracji tego obrazu. I tak się, moim zdaniem, stało. Pierwsza chwila to ta, gdy Włodek siedzi na pomoście z ustnikiem od klarnetu, druga, gdy jego syn Paweł patrzy na dogasające zgliszcza domu i ostatnia, gdy jego syn Krzysztof ogląda o świcie na iPhonie zdjęcia swojej dziewczyny.

Te zdjęcia z iPhona są mocno przetworzone...

Były za dobre, więc zdecydowałem, że sfilmuję zdjęcia sfotografowane z monitora komputera. Uzyskałem dzięki temu specyficzną strukturę obrazu, zatrzymanie kadru, dzięki czemu pewne emocje zachowaliśmy na dłużej, złapaliśmy szczególny grymas twarzy, głębokie wejrzenie.

Zdjęcia to bardzo mocny punkt tego filmu. Chwalą Cię za malarskie oko. Któryś z widzów zauważył w „Moim rowerze” odniesienia do Vermeera.

Żyjąc w Europie podświadomie posługujemy się obrazami zaczerpniętymi z kulturalnego dziedzictwa kontynentu. Ja bardzo lubię malarstwo holenderskie, ale cenię też twórczość prof. Jerzego Mierzejewskiego. W „Moim rowerze” najpierw zdecydowałem się na zdjęcia dokumentalne, a później zanurzyliśmy bohaterów w przyrodę suwalszczyzny. Ta przyroda się zmieniała tak jak oni. Były więc mgliste poranki, pochmurne niebo i jasne dni.

Jest też w filmie piękne zdjęcie rudych krów, pasących się na wzgórzu.

Krowy były genialnymi statystkami. Pan Henio, właściciel pola i stada, poustawiał zwierzęta specjalnie dla nas i nawet nie trzeba było ich palować.

A jak filmuje się ludzi? Co z osobami niefotogenicznymi?

Moim zadaniem jest znaleźć fotogenię w twarzy nieidealnej, niesymetrycznej. Każda twarz może być fotogeniczna. Wiele zależy od rodzajów obiektywów, od kąta filmowania, od oświetlenia. Z wykorzystaniem rozmaitych środków, technologii, tę sama twarz można pokazać pięknie, mądrze, brzydko albo banalnie, w zależności od potrzeby.

Powiedziałeś o technologii. Jej nieustanny rozwój zapewne ułatwia pracę.

Pracuję na różnych kamerach i oczywiście obserwuję nowinki. Stale pojawiają się nowe kamery, wózki, obiektywy, krany kamerowe (ramiona, wysięgniki). Sprzęt bardzo ułatwia pracę, na przykład dzięki głowicy żyroskopowej możemy się wysoko unieść, a kamera nie drży. Pytanie tylko, czy nowoczesna technologia będzie gwarancją sukcesu. Przyrządy za wiele milionów nie uratują słabego filmu. Czasem niskobudżetowa produkcja zrobi większe wrażenie na ludziach niż obraz nakręcony drogimi kamerami. Wciąż najważniejszy jest dobry pomysł.

Zaangażowałeś się w pracę nad filmem „80 milionów”. Czy to, Twoim zdaniem, udany powrót do przeszłości?

Bardzo udany. Film nie jest zrobiony z przesadnym nabożeństwem, z wielkim namaszczeniem, z jakim zwykło się opowiadać historie z czasów PRL.

A z punktu widzenia operatora?

Kino kostiumowe niesie ze sobą mnóstwo wymagań, wymienię te podstawowe: architektura, moda, fryzury, samochody. Już od castingu zaczynają się schody, bo bywa, że jakaś twarz nie pasuje do filmu, ponieważ aktor ma zbyt nowoczesne rysy. Podam przykład. Moim zdaniem, obsadzenie Colina Firtha w „Troi” było błędem właśnie ze względu na jego współczesną twarz. Jeśli jednak dopasuje się do siebie wymienione wcześniej szczegóły, można uzyskać stan, gdy widzowie niemalże czują zapach zadymionej knajpy z lat. 80. Co do szczegółów technicznych z podwórka operatorskiego, to dość trudne do ogarnięcia były w „80 milionach” sceny zbiorowe. Wyobraźmy sobie tłum 900 statystów. My operowaliśmy czterema kamerami, 14-metrowym kranem kamerowym, dodatkowo mieliśmy kamerę w śmigłowcu i jeszcze dwie ręczne kamery, które poszły w tłum ludzi.

Wolisz takie szerokie kino czy bardziej kameralne?

W każdej z wymienionych opcji czuję się świetnie. Kocham moją pracę. Debiutowałem w serialu „Przeprowadzki” Leszka Wosiewicza. Robiłem też cztery pilotażowe odcinki „Magdy M.” Jeśli zdarzyło mi się odrzucić jakąś propozycję, to były to komedie romantyczne... Seriali nie przekreślam, ale, niestety, kręci się je u nas coraz szybciej i zdarza się, że coraz bardziej niedbale. Jest to jednak doskonały poligon dla operatorów, bo jeśli się przeżyje serial, to później jest już tylko łatwiej.


Teczka osobowa

Piotr Śliskowski

Absolwent Wydziału Operatorskiego PWSFTviT w Łodzi. Z Piotrem Trzaskalskim współpracuje od debiutu reżysera, czyli filmu pt. „Edi” (2002 r.).

Za zdjęcia do filmu „Mistrz” został nagrodzony podczas Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Filmowej „Prowincjonalia” we Wrześni (2006 r.) oraz wyróżniony na festiwalu „Camerimage” (2005 r.).

Jest autorem zdjęć do, m.in., „80 milionów” Waldemara Krzystka (2011 r.), sensacyjnego „Tricku” (2010 r.) Jana Hrywniaka oraz „Joanny” (2010 r.) Feliksa Falka. Za dwa ostatnie filmy otrzymał nominacje do nagrody Złotej Kaczki, podobnie jak za pracę przy „Pikselach” (2009 r.) i historycznym dramacie „Generał Nil” (2009 r.) Ryszarda Bugajskiego. Współpracował także z Janem Jakubem Kolskim przy „Pornografii” (2003 r.) oraz „Jasminum” (2006 r.).

Jest twórcą reklam i teledysków (nagrodzony za zdjęcia na XII Festiwalu Polskich Wideoklipów „Yach Film” za teledysk „You may be in love Blue Cafe)”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska