Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niebezpieczne związki BHP

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
Gdyby nie tragiczna śmierć Krzysztofa w brodnickim „Vobro”, powiązania rodzinne między inspekcją pracy a behapowcami długo byłyby jeszcze tylko tematem plotek. Teraz wyszły na jaw.

Gdyby nie tragiczna śmierć Krzysztofa w brodnickim „Vobro”, powiązania rodzinne między inspekcją pracy a behapowcami długo byłyby jeszcze tylko tematem plotek. Teraz wyszły na jaw.

<!** Image 2 align=right alt="Image 100396" sub="Prokuratura Rejonowa w Brodnicy nie dopatrzyła się w tragicznym wypadku w „Vobro” winy pracodawcy. Dziś już wiado-mo, że śledczy oparli się na nierzetelnym raporcie Filipa Tempczyka, inspektora pracy z Torunia. O dotarcie do prawdy od początku walczyli krewni i przyjaciele zmarłego Krzysztofa. Do ich pikiet przyłączało się jednak niewielu brodniczan. / Fot. Paweł Kędzia">Układ jest prosty. Jeden brat zakłada firmę świadczącą usługi BHP, drugi zatrudnia się w Państwowej Inspekcji Pracy. Tylko naiwniak uwierzy, że jadąc na kontrolę do firmy obsługiwanej przez brata, inspektor będzie całkowicie obiektywny. Tym bardziej, gdy dochodzi do dramatu.

Tarcza nad zakładem

Bratni układ bezpieczeństwa pracy stworzyli Szymon Tempczyk, właściciel firmy behapowskiej „Tarcza” (od 1993 r.) oraz Filip Tempczyk, inspektor PIP w Toruniu (od 1998 r.) Poszli w ślady ojca Stanisława, również inspektora pracy w Toruniu.

„Tarcza” działa w Toruniu, ale powstała w Brodnicy i do dziś ma tu liczących się klientów. Jednym z nich jest fabryka czekoladek „Vobro”. To zakład pracy chronionej, w którym bezpieczeństwo i higiena pracy winny być priorytetem. Ale nie były. Nie działała tu ani obligatoryjna służba BHP, ani nawet społeczna komisja. Usługi behapowskie właściciel Wojciech Wojenkowski powierzył firmie z zewnątrz bezprawnie. - Bo zgodnie z Kodeksem pracy, taka fabryka, zatrudniająca ponad 100 osób, powinna stworzyć osobne stanowisko pracy dla behapowca, choćby na cząstkę etatu. Firmy typu „Tarcza” mogą oferować swoje usługi zakładom liczącym od 20 do 100 pracowników. „Vobro” ma ich 300 - wyjaśnia Krzysztof Adamski, okręgowy inspektor pracy w Bydgoszczy.

<!** reklama>Jakie korzyści dawało wynajęcie „Tarczy”? Kolosalne, o czym przekonał się Wojenkowski wiosną tego roku. 16 kwietnia, nad ranem, do mieszalnika z kremem cukierniczym wpadł 21-letni Krzysztof Pruszewicz. Zmarł w miejscowym szpitalu po około 2 godzinach. Na kontrolę do zakładu przyjechał inspektor Filip Temczyk. Jego zwierzchnicy do dziś utrzymują, że był to całkowity przypadek. Po prostu tej doby miał dyżur pod numerem alarmowym.

Nieprawdziwy raport

Wcześniej protokół powypadkowy sporządziła naprędce zwoła- na komisja, w skład której wszedł behapowiec z „Tarczy” i krewna prezesa Wojenkowskie- go, jako reprezentant załogi.

- Całą winą obarczyli Krzysztofa, bo czyścił maszynę przy otwartej klapie i zablokowanym pieluchą czujnikiem. Wersja wydarzeń była tak pokręcona, że rodzice nie chcieli jej podpisać - wspomina Magdalena Pruszewicz, siostra zmarłego. - Po 9 dniach dostaliśmy pocztą następną, równie poplątaną wersję protokołu. Nigdy się z nią nie zgodziliśmy.

<!** Image 3 align=left alt="Image 100396" sub="Ryszard Jarzyna, dyrektor PIP w Toru-niu, zwierzchnik Filipa Tempczyka / Fot. Adam Zakrzewski">Nieprawdziwy okazał się też raport, sporządzony przez Filipa Tempczyka. Obwiniał tylko Krzysztofa. Opierając się na nim Prokuratura Rejonowa w Brodnicy mogła z przekonaniem uzasadniać, że nie było związku przyczynowo-skutkowego między warunkami pracy w „Vobro” a śmiercią chłopaka. Dopiero nagłośnienie sprawy w mediach pomogło. Na polecenie Tadeusza Zająca, głównego inspektora pracy, wypadek jeszcze raz zbadali inspektorzy. Tym razem jednak z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Szczecinie.

- Ich ustalenia wskazują, że raport Tempczyka jest nierzetelny. Wina za wypadek leży również po stronie „Vobro” - mówi dziś insp. Adamski. I dodaje, że jeśli prokuratura nie uczyni tego z urzędu, osobiście będzie wnioskował o wszczęcie kolejnego śledztwa.

Co pominął Tempczyk? Fakt, że zakład pracy chronionej nie miał służby BHP, że Krzysztof pracował bez koniecznego obuwia antypoślizgowego (zaakceptował kuriozalne tłumaczenie Wojenkowskiego, że pracownikom w okresie próbnym się go nie daje), że groźna praktyka czyszczenia maszyny była znana ludziom z nadzoru. Przeszedł do porządku dziennego nad tym, że praca przy mieszalniku wymuszała nachylenie przekraczające 45 stopni. A to, w połączeniu ze śliskim podłożem, stało się najprawdopodobniej przyczyną tragedii. Umknęło też Tempczykowi kilka innych spraw, narażających zakład, a pewnie i firmę „Tarcza” na nieprzyjemności.

Pustka w dokumentach

Według Adamskiego, Tempczyk raportu w ogóle nie powinien sporządzać. Przepisy, co prawda, jednoznacznie nie zabraniają inspektorowi kontrolowania zakładu, któremu usługi BHP świadczy firma krewnego czy współmałżonka, ale... - Jest jeszcze etyka zawodowa. Inspektor powinien wystąpić o wyznaczenie kogoś innego w takiej sytuacji. I jego zwierzchnik by to zrozumiał - twierdzi Adamski.

<!** Image 4 align=right alt="Image 100396" sub="Według Krzysztofa Adamskiego, okręgowego inspektora pracy, Tempczyk raportu w ogóle nie powinien sporządzać / Fot. Jacek Smarz">Pytanie tylko, skąd niby Tempczyk miałby o tym wiedzieć? Jak się okazało, wcześniej niejednokrotnie kontrolował wraz z ojcem zakłady obsługiwane przez „Tarczę”. Wiedział o tym jego bezpośredni przełożony, Ryszard Jarzyna, dyrektor PIP w Toruniu (odmawia rozmowy na ten temat). Jedną z takich firm była spółka EMC, produkująca w Toruniu osprzęt elektroniczny. Jej także, przez kilka lat, „Tarcza” świadczyła kompleksowe usługi BHP, o czym dziennikarzowi powiedział sam Szymon Tempczyk. Na 12 kontroli przeprowadzonych tu od 2002 r. 5 przeprowadzili Tempczykowie. Według zapewnień Beaty Gołębiewskiej, wicedyrektor OIP w Bydgoszczy - rzetelnie. W świetle jednak tego, co stało się w Brodnicy, wątpliwości wydają się uzasadnione.

O innych firmach - cisza. Okręgowy Inspektorat Pracy w Bydgoszczy twierdzi, że w papierach ma kompletną pustkę. Przed dramatem w „Vobro” inspektorzy podobno nie mieli obowiązku wpisywać w raporty pokontrolne nazwy firmy świadczącej usługi BHP. Wpisywali tylko imię i nazwisko behapowca. Dopiero po śmierci Krzysztofa i skandalu wokół Tempczyków, inspektor Adamski zalecił, by jednak wpisywać.

Jednym słowem, wszelki papierowy ślad po układach sprzed 16 kwietnia zaginął. Przynajmniej w PIP, bo umowy muszą mieć firmy. Wiedzę z pewnością mają też inni inspektorzy, bo środowisko behapowskie w regionie nie jest duże.

Bracia z Bydgoszczy

- Czy to jedyny taki rodzinny układ, o którym pan wie? - pytamy inspektora Adamskiego.

Przyznaje, że nie. W Bydgoszczy też funkcjonuje bratni układ BHP. Jeden z braci prywatnie świadczy usługi BHP, drugi jest państwowym inspektorem pracy. Nazwiska Adamski nie zdradzi. Pewien jest natomiast, że w bydgoskim układzie nie dochodziło do sytuacji „brat kontroluje brata”. Skąd ta pewność, skoro dotychczas inspektorzy nie odnotowywali w dokumentach, kto zakładowi świadczy usługi? Inspektor dał słowo i Adamski mu wierzy. Zresztą, problem i tak niebawem „sam się rozwiąże”, bo w listopadzie pracownik odchodzi na emeryturę.

Przypadek Filipa Tempczyka też zostanie rozwiązany i to definitywnie. Adamski właśnie jedzie do Warszawy, do głównego inspektora pracy. Jak mówi, „personalne ruchy będą radykalne”.

Cennik

Ile kosztuje BHP?

Prywatne firmy, oferujące kompleksowe usługi BHP, zwykle uzależniają ich cenę od wielkości zakładu. Osobno pobierają opłaty za szkolenia wstępne i okresowe pracowników, osobno za postępowanie powypadkowe i oddzielnie za zwykłą obsługę firmy. Zajrzeliśmy do cennika agencji „BHP Expert” z Warszawy. Okresowe szkolenie robotników: 70-100 zł od osoby. Szkolenie BHP dla pracodawców - 200 zł od osoby, w tej samej cenie szkolenie okresowe dla kierowników. Przeprowadzenie analizy ryzyka zawodowego - 250 zł. Zwykła obsługa firmy do 10 pracowników - 366 zł miesięcznie, powyżej 10 - 610 zł, powyżej 100 - 1830 zł. Opracowanie instrukcji bezpiecznej pracy - 610 zł. Protokół dla ZUS po wypadku lekkim jednego pracownika: 427 zł, po wypadku ciężkim - 1464 zł, po śmiertelnym - 1952 zł, po zbiorowym - 1464 zł.

Z ostatniej chwili

Wniosek do prokuratury

Inspektor Krzysztof Adamski, na gorąco po spotkaniu w Warszawie z głównym inspektorem pracy:

- Ostateczne decyzje personalne jeszcze nie zapadły. Zresztą, dobry obyczaj nakazuje, by zainteresowane osoby dowiedziały się o tym ode mnie, nie z prasy. Po kontroli PIP ze Szczecina okoliczności zdecydowanie się zmieniły. Ponad wszelką wątpliwość winę za tragiczny wypadek w „Vobro” ponosi również zakład pracy. Dlatego nasze służby już przygotowują wniosek do Prokuratury Rejonowej w Brodnicy o wznowienie śledztwa w tej sprawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska