Niepełnosprawni nie chcą czekać [Pogotowie Reporterskie]

Pani Teresa, nasza 76-letnia Czytelniczka z Rubinkowa, jest inwalidką, ma problemy z chodzeniem, dlatego gdy musi załatwić coś poza najbliższym otoczeniem, korzysta z transportu dla niepełnosprawnych.

Bardzo dużo zgłoszeń

- Niestety, nie działa on w Toruniu tak, jak w latach poprzednich - uważa pani Teresa. - Było tak, że gdy zachorowałam, umówiłam wizytę w przychodni i zadzwoniłam po transport, to następnego dnia podjeżdżał samochód i zawoził mnie do lekarza. Było wygodnie i - co dla mnie bardzo ważne - w przystępnej cenie. Teraz zamówienie auta na następny dzień praktycznie nie wchodzi w rachubę. Dzwonić trzeba ze znacznie większym wyprzedzeniem. A co mam zrobić w razie nagłej choroby. Mnie, tak jak i moich sąsiadów, nie stać na taksówkę. Czy naprawdę nie można zorganizować transportu na zasadach, jakie obowiązywały jeszcze kilka miesięcy temu?

Zobacz też: W których województwach żyje się najdłużej?

Przypomnijmy, że w tym roku zmienił się przewoźnik realizujący dla Gminy Miasta Toruń obsługę komunikacyjną osób niepełnosprawnych. W latach 2018-2020 wykonuje ją firma Gama. Czy rzeczywiście zamówienia auta na następny dzień jest takie trudne?

- Zgłoszeń jest tak dużo, że, niestety, może być z tym problem - przyznaje Krzysztof Krawaczyński, dyspozytor przewozów w firmie Gama. - Zachęcamy do zamawiania transportu z wyprzedzeniem tygodniowym. W ten sposób powstaje harmonogram wyjazdów, kurs po kursie. Jeśli ktoś zadzwoni z zamówieniem na następny dzień, to - w miarę możliwości - staramy się spełnić jego oczekiwania. Ale przecież nie da się kogoś innego, kto zgłosił się wcześniej, tak po prostu wykreślić. Mamy do dyspozycji cztery samochody Urzędu Miasta plus dwa swoje zastępcze, ale cóż z tego, kiedy jesteśmy związani rocznym limitem w wysokości 137 tysięcy kilometrów, co daje niespełna 11,5 tys. kilometrów miesięcznie. Jeśli nawet, idąc na rękę osobom niepełnosprawnym, uruchomilibyśmy te dwa dodatkowe samochody, to ten limit wykorzystalibyśmy pewnie już w październiku i dalej musielibyśmy jeździć za swoje pieniądze.

Zobacz również: Są zniszczenia na Stadionie Miejskim w Toruniu po meczu Elana - Widzew

Krzysztof Krawaczyński mówi wprost, że limit kilometrów wyznaczony przez Urząd Miasta Torunia jest za mały. Już teraz firma ma 4200 km nadwyżki, którą do końca roku trzeba jakoś „zgubić”. Nie zanosi się więc na zwiększenie dostępności pojazdów dla niepełnosprawnych.

Cisną gaz bez opamiętania

Z kolei mieszkańcy bloków przy ul. Kołłątaja domagają wprowadzenia takich zmian w organizacji ruchu, które umożliwią im normalne funkcjonowanie. Ich zdaniem króciutka ulica Kołłątaja z cichej i spokojnej jeszcze kilka lat temu zmieniła się w wyraźnie uciążliwą.

- Stało się tak po otwarciu trasy średnicowej - uważa nasz Czytelnik zamieszkały przy ul. Kołłątaja 14. - Rozpędzone auta wpadają na naszą ulicę, a ich kierowcy najwyraźniej myślą, że to przedłużenie „średnicówki” i cisną gaz bez opamiętania. Efekt jest taki, że nie można bezpiecznie przejść przez ulicę, bo oznakowane przejścia dla pieszych są tylko dwa, na krańcach ulicy: przy średnicówce i przy rondzie, gdzie Kołłątaja dochodzi do Podgórnej. To nie wszystko. Kierowcy parkujący swoje samochody przy ul. Kołłątaja mają problem z bezpiecznym włączeniem się do ruchu. Też przez te rozpędzone auta. Dlatego uważamy, że na naszej ulicy powinny - i to jak najszybciej - pojawić się dodatkowe oznakowane przejścia dla pieszych i progi zwalniające.

Agnieszka Kobus-Pęńsko z Miejskiego Zarządu Dróg w Toruniu, której przekazaliśmy sygnał Czytelnika, zapewnia, że problem zostanie poruszony na najbliższym, wrześniowym posiedzeniu Komisji ds. Organizacji i Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. O ustaleniach będziemy, oczywiście, informować na łamach „Nowości”.

Zobacz także:

NowosciTorun