Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nietypowa biografia bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego

Justyna Wojciechowska-Narloch
Zbigniew Grochowski ze swoją najnowszą książką o życiu bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego
Zbigniew Grochowski ze swoją najnowszą książką o życiu bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego Jacek Smarz
- Ta książka musiała powstać, bo obiecałem to m.in. Marcjannie Jaczkowskiej, najmłodszej siostrze błogosławionego ks. Frelichowskiego - mówi Zbigniew Grochowski, toruński historyk i pisarz.

„Błogosławiony ksiądz phm. Stefan Wincenty Frelichowski. Patron harcerzy i ...” tak brzmi tytuł publikacji autorstwa Zbigniewa Grochowskiego. Na razie można ją dostać w wydawnictwie Adama Marszałka, które zajęło się składem i drukiem. Książka wyszła tuż przed rocznicą 15-lecia wyniesienia ks. Frelichowskiego na ołtarze, czego dokonał podczas swojego pobytu w Toruniu Jan Paweł II.
[break]
Książka - jak wszystkie inne tego autora - ma formę pytań i odpowiedzi dotyczących życia błogosławionego. Jego losy Grochowski ujął w 410 zadań.
Siostra i maska pośmiertna
- Od początku pracy nad publikacją czułem coś jakby opiekę, duchowe przewodnictwo. Wiedziałem, że wspiera mnie w tym duchowieństwo oraz najbliżsi ks. Frelichowskiego - opowiada Zbigniew Grochowski. - Miałem okazję poznać jego najmłodszą siostrę, Marcjannę Jaczkowską. Obiecała mi pomoc. Tydzień po mojej pierwszej wizycie w jej domu, zginęła w tragicznym wypadku samochodowym. Samo to zdarzenie dało mi do myślenia.
Studiując historię rodziny Frelichowskich autor doszedł do wniosku, że byli to ludzie wyjątkowo ciepli, serdeczni, szanujący się wzajemnie. Taka sama była także jego najmłodsza siostra.
- Pamiętam, kiedy podczas wizyty w jej mieszkaniu zobaczyłem maskę pośmiertną jej błogosławionego brata wykonaną w Dachau. To było naprawdę poruszające - wspomina Grochowski.
Rodzice błogosławionego właśnie z jego powodu przenieśli się z Chełmży do Torunia. Mieszkali przy Fosie Staromiejskiej, a dorosły już syn- kapłan często ich odwiedzał. Pełnił posługę w kościele Najświętszej Marii Panny. Po wybuchu drugiej wojny światowej został aresztowany i już go nie wypuszczono. Niemcy uznali go za niebezpiecznego ze względu na działalność harcerską.
Myślał także o historii
- To prawdziwy autorytet, których tak bardzo nam dzisiaj brakuje. Słuchając wspomnień o nim dowiedziałem się, że wątpił jak każdy z nas. Jako mały chłopiec był ciekawski, wciąż o coś pytający, czasem nawet rozrabiał - mówi Zbigniew Grochowski. - Kiedy poszedł do seminarium wciąż się zastanawiał, czy jednak nie powinien żyć jak większość, założyć rodzinę. Rozważał też studiowanie historii na uniwersytecie w Warszawie. Wszystko w swoim życiu robił na serio, bardzo odpowiedzialnie i z poświęceniem.
Ks. Frelichowski po aresztowaniu przez hitlerowców trafił najpierw do obozu w Stutthofie, później do Sachsenhausen, a na koniec do do Dachau. Wszędzie z oddaniem i bez lęku pełnił swoją posługę kapłańską. Gdy w obozie w Dachau wybuchła epidemia tyfusu, był jednym z niewielu, którzy pomagali chorym. Zaraził się i zmarł 23 lutego 1945 roku.
Co dziwne, Niemcy zgodzili się na wystawienie ciała ks. Frelichowskiego, nim dokonano kremacji. Jeden ze współwięźniów, przed wojną student medycyny, zdjął z twarzy zmarłego pośmiertną maskę, w której też zagipsował jeden z palców prawej ręki. To ją właśnie widział Zbigniew Grochowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska