Nowa strategia Ministerstwa Zdrowia do walki z koronawirusem
Nowa strategia do walki z koronawirusem obowiązuje w Polsce od kilku tygodni. We wrześniu wprowadził ją nowy minister zdrowia- Adam Niedzielski. Choć nowe wytyczne funkcjonują od niedawna, to już są mocno krytykowane przez lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Dlaczego? Powodów jest kilka, ale najważniejszy z nich to ryzyko zakażenia lekarza poprzez kontakt z potencjalnym zakażonym pacjentem.
Test w ramach teleporady?
Zgodnie z nową strategią lekarze rodzinni mogą kierować swoich pacjentów na testy na obecność koronawirusa SARS-CoV-2 w ramach teleporady tylko wtedy, gdy występują równocześnie cztery objawy:duszność ,kaszel, gorączka (powyżej 38 st. C),utrata węchu i smaku. Jeśli wszystkie obajwy nie będą występowały razem, lekarz poprzez teleporadę nie może dać skierowania na wykonanie testu w kierunku koronawirusa.
- To absurdalne. Wystarczy, że pacjent nie utraci węchu i smaku, ale będzie miał gorączkę i duszności. Zgodnie z obowiązującymi przepisami nie powinienem w ramach teleporady kierować go na test, choć mam ku temu powody. W takiej sytuacji muszę zbadać pacjenta osobiście. Albo pacjent przyjdzie do przychodni albo pojadę na wizytę domową. W obu przypadkach narażamy się na ewentualne zakażenie, jeśli wynik okaże się pozytywny - tłumaczy lekarz podstawowej opieki zdrowotnej w jednej z toruńskich przychodni.
Wideo. Jak sprawdzić czy przeszedłeś koronawirusa?
O wadach nowej strategii Ministerstwa Zdrowia do walki z koronawirusem w imieniu lekarzy POZ mówi też dr hab. n. med. Agnieszka Mastalerz-Migas, która jest krajową konsultant ds. medycyny rodzinnej. W jej ocenie wizyta domowa w środowisku, gdzie przebywa chory zakażony koronawirusem, to duży problem. Zaangażowanie środków ochrony, transport, procedury i czas, który musi poświęcić lekarz udający się na taką wizytę. Z kolei, jeśli pacjent ma odbyć wizytę w przychodni, musi uzyskać przepustkę w sanepidzie. Jest to wyzwanie administracyjne i organizacyjne – tłumaczy dr hab. n. med. Agnieszka Mastalerz-Migas.
Ucierpią pozostali pacjenci
Krajowa konsultant ds. medycyny rodzinnej dodała, że lekarze podstawowej opieki zdrowotnej poza potencjalnymi chorymi na koronawirusa, mają też do przyjęcia, zbadania i wizyt domowych wielu innych chorych, którzy nie są zakażeni, ani podejrzani. Oni również powinni mieć zapewnioną należytą opiekę, a nowa strategia może spowodować, że lekarze rodzinni nie dla wszystkich będą mieć czas.
Od szpitala do szpitala?
Chaos w naszej służbie zdrowia w czasie pandemii panuje nie tylko na etapie stawiania diagnozy i kierowania pacjentów na testy. Problemy są też w sytuacjach, kiedy pacjent ma już dodatni wynik testu. Przypomnijmy historię pacjenta z Włocławka sprzed kilku dni, który krążył pomiędzy szpitalami, bo w jego mieście nie było wolnego miejsca w szpitalu. Takie historie zdarzają się dziś coraz częściej. Za chwilę może być to nagminne, ponieważ zgodnie z nowymi wytycznymi Ministerstwa Zdrowia, osoby zarażone muszą udać się do szpitala lub na oddział zakaźny, gdzie lekarze zdecydują, czy w ich przypadku hospitalizacja jest potrzebna, czy mogą być leczone w warunkach domowych lub w izolatoriach. W praktyce oznacza to, że pacjenci, którzy będą mogli leczyć się w domu i tak będą musieli pojawić się w szpitalu. Pojawia się jednak pytanie: Jak do tego szpitala dotarli?
- Nie każdy pacjent mieszka w mieście, nie każdy ma własny samochód. Być może ten człowiek jedzie do szpitala autobusem albo pociągiem i przy okazji zaraża innych. Lekarz POZ nie może mu dać w tej sytuacji żadnych zaleceń. Nawet gdy przechodzi zakażenie łagodnie, musi pojawić się w szpitalu - wymienia wady nowej strategii jeden z lekarzy rodzinnych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?