Ochroniarz kazał klientce zostawić torbę w depozycie. Czy miał do tego prawo?

[break]
- Spotkała mnie bardzo przykra sytuacja w sklepie- zaznacza nasza Czytelniczka. - Miałam siatki z owocami w rękach. Chciałam wejść do środka, ale nie zostałam wpuszczona. Ochroniarz mi nie pozwolił. Inni ludzie chodzili w środku między półkami z plecakami, a mnie ochroniarz kazał oddać siatki do depozytu. Nie chciałam się zgodzić, bo musiałabym przecież kupić potem reklamówki. Nie miałabym bowiem, gdzie schować nowych zakupów. A za reklamówkę trzeba zapłacić.

Jak podkreśla niedoszła klientka sklepu, poczuła się dyskryminowana. Podobnie zresztą, jak pewna starsza pani, której ochrona też nie wpuściła do środka, bo kobieta nie zgodziła się oddać swojej torby do depozytu. Czy w ogóle mogą ochroniarze do tego zmuszać, narażając klienta na dodatkowe koszty?

- Bardzo się zdenerwowałam. Sama kiedyś pracowałam w handlu i coś takiego było nie do pomyślenia - mówi kobieta. - Poprosiłam o kontakt z kierownikiem sklepu, ale przyszedł tylko kierownik ochrony. Sugerował, że chciałam bezprawnie wejść na teren sklepu. I go obraziłam. A to oni mnie obrazili traktując w ten sposób.

PRZECZYTAJ:Klient, wciąż nie nasz pan

Kobieta dodaje, że ostatnio w innym sklepie była świadkiem, jak pracownice goniły złodzieja. Wtedy usłyszała, że mają teraz dużo przypadków kradzieży. Złodzieje "zaopatrują się" przed świętami. Potrafią wynieść towar w torbach nawet za 400 złotych. Stąd pewnie takie nakłanianie do korzystania z depozytów. Można to nawet zrozumieć, ale nie wolno obrażać. Nie należy wszystkich traktować jak potencjalnych złodziei.

Wiesława Szatkowska, dyrektor delegatury Inspekcji Handlowej w Toruniu tłumaczy, że depozyt w sklepie może być tylko za darmo. Konsument może z niego skorzystać.

- Ochroniarz nie powinien jednak do niczego zmuszać. Może zwrócić grzecznie uwagę, poprosić. Sprawy związane z depozytem powinny być zawarte w wewnętrznym regulaminie sklepu i umieszczone w widocznym dla konsumenta miejscu - podkreśla dyrektor Szatkowska.