Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ojciec Maksymin Tandek opuścił Toruń

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Podobnego widowiska Toruń na pewno już długo nie zobaczy. Ojca Maksymina Tandka, który wczoraj rano opuścił klasztor na Podgórzu i ruszył do gdańskiego Nowego Portu, żegnały tłumy.

Podobnego widowiska Toruń na pewno już długo nie zobaczy. Ojca Maksymina Tandka, który wczoraj rano opuścił klasztor na Podgórzu i ruszył do gdańskiego Nowego Portu, żegnały tłumy.

Dobrze, że parking przed świątynią Piotra i Pawła w Toruniu jest taki rozległy. Wcale nie ze względu na samochody, bo to nie one, ale ludzie zaczęli gromadzić się na nim wczoraj wczesnym rankiem. Przyszli, by pożegnać się ze swoim kapłanem. Pożegnać i jednocześnie zaprotestować przeciw temu, w jaki sposób franciszkanie potraktowali tak wybitnego człowieka.

- Zakon rządzi się swoimi prawami, jego przełożeni mogli więc nam ojca Maksymina zabrać - mówi Renata Górska. - Jednak sposób, w jaki to zrobili, jest haniebny. Człowiek uczynił tyle dobrego, a oni pozbywają się go jak szczura, nie dając mu choćby odprawić pożegnalnej mszy.<!** reklama>

Prawie każdy miał wczoraj ze sobą flagę. Z tych flag zresztą, gdy samochód z zakonnikiem odjeżruszył, wierni utworzyli szpaler. Każdy, kto tylko mógł, przyniósł również ze sobą wuwuzele, aby, jak mówili zebrani: „głośnym sygnałem oddać Maksyminowi Tandkowi honor tak, by również usłyszał to ten nieszczęsny klasztor i pół Torunia”.<!** reklama>

Efekt osiągnęli, bo gdy zakonnik pojawił się na chwilę w oknie, by wszystkich pobłogosławić, trąbki wspierane jeszcze klaksonami samochodowymi mogły śmiało konkurować z trąbami anielskimi.

Równie silnie grały również emocje, obecne zresztą od pierwszej chwili, gdy do Torunia dotarła wieść o tym, że ojciec Maksymin został przez swoich przełożonych pozbawiony stanowiska na uczelni i przeniesiony do Nowego Portu w Gdańsku. Gdy po odjeździe Tandka przed kościołem pojawił się jeden z zakonników, grupa pikietujących zaczęła skandować: „Pokój i dobro”, czyli słowa franciszkańskiej maksymy.

- Ja rozumiem, że ludziom wielkim, którzy wychodzą przed szereg, reszta na ogół robi problemy. Świętemu Franciszkowi też przecież na początku nie było łatwo - mówi Dorota Cichowicz. - Oburza mnie jednak to, że franciszkanie ojca z Torunia wypędzają. Inaczej tego nazwać nie można. Wszystkich nas to zresztą bardzo poruszyło i gdyby nie ojciec, który to przyjął z pokorą i pokazał, jak wiele dobra można uczynić nie reagując na zło, to godne pożegnanie na pewno by się przerodziło w demonstrację.

Maksymin Tandek Boże Narodzenie spędzi już w klasztorze w Nowym Porcie, jednej z najbiedniejszych dzielnic Gdańska.

- Nie ma tam parafii, ale nie jest to u nas nic wyjątkowego - tłumaczy ojciec Leonard Bielecki, rzecznik poznańskiej prowincji franciszkanów. - Przy klasztorze znajduje się mały kościółek i tam właśnie ojciec Maksymin będzie teraz prowadził swoją pracę duszpasterską.

Ta z pewnością niebawem zacznie przynosić rezultaty. Co Toruń stracił, Nowy Port zyska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ojciec Maksymin Tandek opuścił Toruń - Nowości Dziennik Toruński

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska