Te mogłyby ulżyć torunianom, coraz bardziej wymęczonym walką z owadami. Wytrzymać w plenerze jest coraz trudniej, bo albo atakują komary, albo muszki gryzące do krwi.
- Apogeum ataków jeszcze przed nami, newralgiczny będzie koniec tygodnia - uprzedzał wczoraj w „Nowościach” prof. Krzysztof Szpila, biolog z UMK, nadzorujący akcję miejskich oprysków. Naliczył 50 ataków komarów w ciągu pięciu minut. Bardzo dużo, ale rekordu nie ma.
Jak tłumaczy biolog, problemem Torunia nie są ograniczone środki na opryski, ale teren działania. Nadbrzeża Wisły to obszary chronione, a do tych nie można ot tak aplikować środków na owady.
Cztery lata temu, gdy powódź w Toruniu była dotkliwsza, a jej efektem zmasowany wylęg komarów, urzędnicy jednak zdecydowali się na masowe opryski z helikoptera.
- Mamy zarezerwowane środki, jeśli prof. Szpila da sygnał do startu, to ruszymy - mówi Jolanta Swinarska, kierownik zastępująca Szczepana Buraka, dyrektora magistrackiego Wydziału Środowiska i Zieleni. Gdy dopytujemy o kwotę przeznaczoną na walkę z owadami, okazuje się, że rezerwy właściwie nie ma, a żeby znaleźć dodatkowe pieniądze, potrzebne będą przesunięcia budżetowe.
Mieszkańców uratować może pogoda - susza albo nagłe ochłodzenie. Do tego czasu liczyć trzeba na własną pomysłowość. Na owady, poza odstraszającymi sprayami z drogerii, działa (choć dużo słabiej) olejek eteryczny z trawy cytrynowej, eukaliptusowy, pomaga też (choć na krótko) prysznic przed wyjściem. Komary zwabia kwas mlekowy i amoniak wydzielany z potem oraz temperatura ciała.(acb)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?