Oklejanie samochodów to trudna sztuka

- To zajęcie wymaga umiejętności przewidywania i wiedzy, jak zachowa się materiał - mówi Piotr Ciński. - Kiedyś to było bardzo proste: wziąć opalarkę, nagrzać folię i przycisnąć palcem. Obecnie zmieniły się lakiery lub folie. Trzeba rozumieć pojęcie naprężeń, wiedzieć, jak zachowuje się klej akrylowy, PCV czy poliuretan.

Jego przygoda z tą branżą zaczęła się dość przypadkowo.

- To śmieszna historia. Pracowałem w agencji reklamowej i jednego dnia szef kazał mi okleić samochód. To była lodówka komorowa, do dzisiaj ją pamiętam - opowiada Ciński. - Ja w życiu tego nie robiłem. Po mojej próbie, pod folią zrobiło się z milion pęcherzy. Od tego czasu zacząłem się uczyć.

**

Czytaj też: Czytelnicy "Nowości" o gali z udziałem Stinga**

Chociaż folia na samochodach wciąż kojarzy się głównie z reklamami, to oklejanie się prężnie rozwija i oferuje obecnie o wiele więcej. Nakładając folię na auto można zmienić jego kolor lub umieścić tam ciekawą aplikację.

Prace Piotra Cińskiego budzą uznanie. Na co dzień styka się z luksusowymi autami: ferrari, porsche, lamborghini, mercedes.

- Szczególnie dumny jestem z projektu na porsche 911 zrealizowanego w Holandii - mówi. - Artysta przygotował taki projekt, że poszedł na pole, zrobił zdjęcie, a potem zmniejszył i skopiował. Zażyczył sobie, żeby wzór zgrywał się dookoła auta. Trudność polegała na tym, że porsche jest okrągłe.

Przeczytaj także: Przetarg na miejski rower już wiosną

Trzy dni chodziłem dookoła tego auta, żeby wpaść na pomysł, jak to zrobić. Do dzisiaj ludzie pytają, jak udało się osiągnąć taki efekt. Jest tam zastosowane pewne oszustwo optyczne, ale o szczegółach nie będę mówił.

Przy tej pracy wymagane są zdolności manualne.

- Trzeba czuć pod rękami, co się dzieje - mówi Piotr Ciński, który w 2013 r. został mistrzem świata w oklejaniu samochodów.

Zobacz także: