Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

On mnie w końcu zabije!

Grażyna Ostropolska
Zbigniew B. tłukł Albinę po głowie płaską częścią szpadla, więc nie można mu przypisać zamiaru popełnienia zbrodni, a jedynie... znęcanie się nad byłą żoną? Czy taka argumentacja nie godzi w powagę sądu?

Zbigniew B. tłukł Albinę po głowie płaską częścią szpadla, więc nie można mu przypisać zamiaru popełnienia zbrodni, a jedynie... znęcanie się nad byłą żoną? Czy taka argumentacja nie godzi w powagę sądu?

<!** Image 2 align=none alt="Image 175034" sub="- Były mąż czekał na mnie w przedsionku, z uniesionym do góry szpadlem. Walnął mnie w głowę raz, potem drugi. Czułam ból, po twarzy spływała mi krew, a on wrzeszczał: „Zabiję cię, su... - wspomina Albina B. / Fot. Dariusz Bloch">Albina B. jest przerażona. W sierpniu były mąż ją dusił, we wrześniu walił po głowie szpadlem i taboretem, ale za każdym razem ktoś zdążył z ratunkiem. - Za trzecim razem mogę nie mieć takiego szczęścia. Zginę i dopiero wtedy prokurator przyzna, że to zbrodnia, do której oprawca wcześniej się przymierzał - obawia się kobieta. - Mało takich jak ja zginęło, bo nikt im nie wierzył?

Czuje się bezradna. Zbigniew B., jej były mąż, siedzi w areszcie, a ona próbuje przekonać sąd, że chciał ją zabić. - Bo przecież nie po to czekał na mnie pod drzwiami ze szpadlem i uderzał mnie nim po głowie, żeby się poznęcać, jak sugeruje prokurator - zauważa kobieta.

<!** reklama>Zakrwawionego szpadla policja za dowód w sprawie nie uznała, więc Albina sama zaniosła go do sądu. Wraz z kurtką byłego męża, w której ukryte były scyzoryk, worek foliowy, taśma klejąca i sznurek.

- Innych dowodów, np. plam krwi w przedsionku, kuchni i pokoju też nikt nie zbadał. Przesłuchano mnie w szpitalu, zrobiono mi zdjęcie i to wszystko - twierdzi poszkodowana. Kiedy zrozumiała, że policjanci z Kamienia Krajeńskiego życia ratować jej nie będą, zaczęła szukać pomocy gdzie indziej. - Chcę...

pożyć dłużej niż osiem miesięcy

- z takim przesłaniem Albina B. pojawiła się u rzecznika praw ofiar przy Urzędzie Marszałkowskim.

Była załamana. Sąd Rejonowy w Tucholi zaproponował, żeby jej były mąż poddał się dobrowolnej karze ośmiu miesięcy więzienia za fizyczne i psychiczne znęcanie nad żoną. - Prokurator się zgodził, ale ja nie, bo przecież to nie było znęcanie, jakiego od lat doświadczałam. Tym razem były mąż chciał mnie zabić i zagroził, że wcześniej czy później to zrobi - powtarza z uporem.

Wciąż ma przed oczami wrześniowy poranek. Wybierała się ze znajomym na maliny. Puściła mu z komórki sygnał, że wyjeżdża. Otwierała drzwi, gdy oddzwonił. Usłyszał w telefonie jej krzyk...

- Były mąż czekał na mnie w przedsionku, z uniesionym do góry szpadlem, osadzonym na przyciętym trzonku. Walnął mnie w głowę raz, potem drugi. Kolejne uderzenia szpadla spadały na ręce, którymi próbowałam ochronić głowę. Czułam ból, po twarzy spływała mi krew, a on wrzeszczał: „Zabiję cię, su.., nie będziesz się k....”. Próbował mnie wepchnąć do pokoju i wtedy szpadel wypadł mu z ręki. Pamiętam, że wykopałam go jak najdalej, by nie mógł po niego sięgnąć. Ciągnął mnie przez kuchnię do pokoju i okładał drewnianym taboretem. Wsunęłam głowę pod rozłożoną wersalkę i to mnie ocaliło - wspomina Albina B.

Tadeusz O. słyszał w słuchawce dramatyczne odgłosy: - Obawiałem się najgorszego. Byłem cztery kilometry od jej domu, zawiadomiłem policję i przyjechałem tak szybko, jak mogłem. Po drodze zabrałem z pola sąsiadkę. Gdy byliśmy pod domem, wychodził z niego były mąż Albiny. Miał zakrwawione ręce. W przedsionku, kuchni i pokoju też była krew, a Albina leżała koło tapczanu. Zadzwoniłem po pogotowie - zeznawał w sądzie.

Półtora tygodnia wcześniej Tadeusz O. też jej pomógł. Odwiózł Albinę nocą pod dom i zanim odjechał, usłyszał jej krzyk. - Podbiegłem i zobaczyłem, że Zbigniew B. trzyma kolano na piersi byłej żony i przydusza ją do ziemi. Odciągnąłem go, wezwałem policję. Albina miała ślady duszenia na szyi, poranioną nogę i od tej pory zaczęła się bać o życie - wspomina męzczyzna.

Trzy lata temu Zbigniew B. odsiadywał wyrok: pół roku pozbawienia wolności za znęcanie się nad żoną. Wyszedł, nadal pił i robił awantury, więc Albina wystąpiła o rozwód. Dostała i niewiele to zmieniło. Były mąż na mocy orzeczonej eksmisji przeniósł się do oddalonej o kilkanaście metrów szopy. Nadal pił, zaczepiał ją i dzieci, groził im i ubliżał. Świadków przemocy było niewielu. Gospodarstwo B. leży na uboczu wsi, w miejscu, gdzie...

diabeł mówi dobranoc

Jedzie się do niego polną, wyboistą drogą. Starą chałupę otaczają świeżo murowane ściany. Widać, że gospodarze próbowali dokleić przybudówkę do jednopokojowego domku. Żyli tu z trojgiem dzieci przez kilkanaście lat.

- Nie chciałabym tego jeszcze raz przeżywać! - Albina wzdraga się na wspomnienie rodzinnej gehenny. Ona od 10 lat pracowała, on był na rencie, bo sieczkarnia urwała mu lewą dłoń. - Dwa razy podejmował pracę i dwa razy go wyrzucali - wspomina była żona. Chciałaby rozpocząć nowe życie. - Nie mam szans, on mi nie pozwoli! - przekonuje i snuje ponure prognozy: - Wróci po wyroku do szopki obok i będzie mnie pilnował. Uważa mnie za swoją własność. Prędzej zabije niż pozwoli, bym ułożyła sobie życie z innym.

Nie mniej przerażone są ich dzieci. - Ojciec groził starszemu bratu i mamie, że ich zabije - zeznaje 18-letnia Monika. Była w szkolnym internacie, gdy zadzwoniła do niej sąsiadka z informacją, że ojciec zaatakował szpadlem mamę.

- Jak mama wracała do domu później, to dzwoniła, żeby po nią wyjść, bo się bała, że ojciec ją napadnie - wspomina najstarszy syn Mariusz.

11-letni Mirek przeżył traumę, gdy po powrocie ze szkoły zobaczył zakrwawiony dom i usłyszał, że matka z poranioną głową przebywa w szpitalu. Przypomniała mu się awantura: ojciec zaczepił matkę, a on rzucił się jej na pomoc. - Widziałam, jak Mirek leci do taty z piąstkami i powiedziałam: dość. Ja cierpię, ale prawdziwymi ofiarami są nasze dzieci. Przestałam ukrywać przemoc, zaczęłam wzywać policję, ale co z tego? Pouczali go, a on robił swoje - wspomina Albina. Przestała ufać obrońcom prawa, gdy tłuczenie ją szpadlem po głowie zakwalifikowali jako znęcanie, a na miejscu napaści nie zabezpieczyli...

żadnych dowodów

- Jeśli dorosły człowiek decyduje się podnieść rękę uzbrojoną w szpadel i kilkakrotnie uderzać nim w czyjąś głowę, to niezależnie od tego, czy uderza płaską częścią, czy jej kantem zdradza zamiar zabójstwa - uważa mecenas Stanisław Chodkowski, który reprezentuje rzecznika praw ofiar przy Urzędzie Marszałkowskim i usiłuje Albinie B. pomóc. Jest jej pełnomocnikiem w procesie, w którym Albina występuje jako oskarżyciel posiłkowy.

Ucieszył się, gdy sędzia Joanna Jucewicz z SR w Tucholi uznała, że czyn Zbigniewa B. wypełnia znamiona usiłowania zabójstwa, a nie znęcania się nad byłą żoną i przekazała sprawę Sądowi Okręgowemu w Bydgoszczy. Zdziwił, gdy od tego postanowienia odwołał się nie tylko obrońca Zbigniewa B., ale i prokurator, który w uzasadnieniu zaskarżenia napisał, że uderzenie pokrzywdzonej szpadlem w głowę nie przesądza o zamiarze pozbawienia jej życia, bo gdyby oskarżony tego chciał, to zapewne uderzałby dalej, a tymczasem on w pewnym momencie „popuścił” ofierze.

Dziwić może, że oskarżyciel nie staje po stronie ofiary. Wystarczy jednak zajrzeć do akt śledztwa, by zrozumieć, że być może chroni tych, którzy je nadzorowali. Popełnione błędy wychodzą na jaw w sądzie. Policjant Wiesław Sz., przyznał, że ktoś wskazywał mu szpadel jako narzędzie pobicia, ale... - To policjanci z sekcji kryminalnej mieli przyjechać i zabezpieczyć ślady - zeznał. Dlaczego tego nie zrobili? Nie wiadomo.

Funkcjonariusz Marcin G. potwierdził, że przesłuchiwał Albinę B. w sprawie noża, folii, taśmy i sznurka, znalezionych w kurtce napastnika, ale zdecydował, że nie nie są to istotne dowody.

Sąd Okręgowy w Bydgoszczy zarzucił Sądowi Rejonowemu w Tucholi zbyt powierzchowną analizę niekompletnych dowodów i uchylił postanowienie o zakwalifikowaniu czynu Zbigniewa B. jako usiłowanie zabójstwa. To nie dziwi, ale kole w oczy takie oto uzasadnienie: „Sąd rozpoznający sprawę pominął fakt, że zgodnie z zebranym materiałem dowodowym uderzenia nastąpiły płaską częścią szpadla, a następnie oskarżony nie używał wobec pokrzywdzonej tego przedmiotu”.

- Gdyby oprawca ostrą częścią szpadla uciął mi głowę, to sąd by uwierzył, że miał zamiar pozbawić mnie życia - kontestuje Albina B., a jej adwokat uznaje takie uzasadnienie Sądu Okręgowego w Bydgoszczy za kuriozalne.

Warto wiedzieć

Znęcanie się czy usiłowanie zabójstwa?

Sąd Rejonowy w Tucholi ustali, jaka powinna być ostateczna kwalifikacja czynu Zbigniewa B., który napadł byłą żonę i bił ją szpadlem po głowie. W środę zeznawał lekarz ze szpitala w Więcborku. Przyjechał bez szpitalnej dokumentacji, więc nadal nie wiadomo, czy Albinie B., która trafiła tam z raną tłuczoną głowy, zrobiono zdjęcia RTG. Na pewno nie była badana tomografem, bo szpital go nie ma, a pacjentkę wypisano po dwóch dniach, z zaleceniem kontroli w poradni chirurgicznej.

Biegły sądowy po okazaniu mu łopaty potwierdził, że czterocentymetrowa rana na głowie pokrzywdzonej mogła powstać od uderzenia tym narzędziem z niezbyt dużą siłą, bo zwykle ciosy szpadla w okolicę ciemieniową głowy powodują złamanie kości.

- Szpadel z krótkim trzonkiem to krótka dźwignia, która powoduje, że cios zadany z mniejszym zamachem też może się skończyć fatalnie - stwierdził chirurg i pozwolił sobie na uwagę, że przeciętnie rozwinięty umysłowo człowiek winien być świadomy, że uderzając czymś takim w głowę można człowieka zabić.

Sąd zamierza jeszcze powołać biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska