Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

On te, zły, czyli nie tylko o mowie nienawiści [Mydło Mediów]

Ryszard Warta

Co jest, a co nie jest mową nienawiści, jakie treści są jeszcze dopuszczalne w ramach wolności słowa, a za jakie powinno się ścigać, bo nawołują do przemocy. Taka dyskusja trwa i będzie trwała, bo to świetny temat do akademickiego, kawiarnianego i internetowego gadania. Świat jednak biegnie dalej. I dziczeje jeszcze bardziej.

Zeszłotygodniowa masakra w nowozelandzkim Christchurch, gdzie rasistowski radykał otworzył ogień do bezbronnych ludzi w dwóch meczetach, nie jest pierwszym, ale chyba pierwszym tak oczywistym przykładem sytuacji, w której media, w tym przypadku media społecznościowe, spełniają zupełnie inną niż dotychczas funkcję - nie są czymś, co niejako towarzyszy przemocy - zachęcając do niej, tłumacząc albo ją usprawiedliwiając, ale stały się integralną częścią aktu barbarzyństwa. Morderca był nie tylko uzbrojony w broń automatyczną i zapas nabojów. Na głowie miał małą, sprytną kamerkę do transmisji na żywo. Taką, jaką zakładają sobie biegacze, kajakarze, alpiniści, albo ci, którzy chwalą się ekstremalną jazdą rowerem z góry na dół. On uruchomił kamerkę, żeby każdy mógł widzieć, jak zabija ludzi. Wcześniej zapowiedziana transmisja przez bodaj 17 minut była dostępna na Facebooku. Gdy doszło do zamachu, komunikaty miejscowej policji nie tylko apelowały o ostrożność, zachęcały, żeby na wszelki wypadek pozostać w domu , ale także dotyczyły tego zapisu wideo i zawieszonego w sieci manifestu. Policja ostrzegała, żeby tego nie oglądać, nie kopiować, nie rozpowszechniać. Nie dotykać - tak, jakby był to porzucony materiał wybuchowy. Bo dokładnie tak to należy traktować.

W każdym zamachu terrorystycznym nie chodzi tyko o to, żeby zabić. Owszem, brzmi to strasznie, ale śmierć, ból i cierpienie jest tylko środkiem osiągnięcia politycznego celu. W tym przypadku terrorysta zabijał także po to, by zyskać odpowiednio sugestywny przekaz medialny. Media zawsze opisywały zbrodnie. Dziś mogą też być narzędziem zbrodni. W nowozelandzkim przypadku jest jeszcze jeden paradoks. Wygląda na to, że media społecznościowe robiły i robią wiele, żeby oddziaływanie tego terrorysty zminimalizować, jego wideo i manifesty są blokowane i usuwane. Rzecz także w tym, żeby sam sprawca nie stawał się idolem i wzorcem, bo jemu także i oto chodziło. Premier Nowej Zelandii Jacinda Ardern o masakrze mówiła i mówi wiele, ale konsekwentnie nie wymienia nazwiska sprawcy. I zapowiedziała, że nigdy tego zrobi. Nie wiem, może to naiwne i mało skuteczne, ale podoba mi się ta demonstracja. A „stare” media? Brytyjski tabloid „Daily Miror” opublikował na pierwszej stronie zdjęcie, na którym ojciec trzyma na ramieniu ślicznego, kilkuletniego chłopca - przyszłego mordercę z Christchurch. Obok wielki tytuł - „Anielski chłopiec, z którego wyrósł ultraprawicowy masowy morderca”.

Nowe czasy już przyszły, ale stara bezmyślności trzyma się mocno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska