Ostra jazda bez trzymanki [KOMENATRZ]

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/bednarczyk_piotr.jpg" >Działacze Unibaksu podejmując decyzję o walkowerze strzelili sobie w kolano. A w sobotę, domagając się obopólnego walkowera w finale i podważając kompetencje komisji odwoławczej Ekstraligi Żużlowej, strzelili sobie już w głowę. Tak obrazowo opisał jeden z żużlowych działaczy.

Komisja ma wydać werdykt w niechlubnej sprawie oddania walkowera, gdy torunianie na oczach całej Polski odmówili jazdy w rewanżowym meczu finałowym. Jednocześnie podali kuriozalny powód - czyli kontuzje Chrisa Holdera i Tomasza Golloba. Niestety, pech nie był żadną podstawą do przekładania meczu, zwłaszcza że nawet bez tej dwójki zawodników Unibax mógł skompletować skład. <!** reklama>

Jeśli ktoś myślał, że działacze z Torunia ochłoną i przyjadą do Bydgoszczy na posiedzenie komisji orzekającej ze skruchą i prośbą o jak najniższy wymiar kar (a przypomnę, że mogą one być drastyczne, włącznie z degradacją do niższej ligi), to się mocno zdziwił. Oni uznali, że najlepszą obroną jest atak, no i... zaatakowali.

Członkowie z komisji musieli się chyba mocno zdziwić, ale nie to było powodem, że żadne decyzje jeszcze nie zapadły. I nie zapadną w najbliższy piątek, na który wyznaczono drugie posiedzenie. Ta sprawa będzie się ślimaczyć. Można być tego pewnym, biorąc pod uwagę linię obrony torunian. Ciekawe tylko, czy nie przekombinowali.

Bo co mogłyby teraz zrobić żużlowe władze (czyli wspomniana komisja oraz Trybunał Polskiego Związku Motorowego, do którego można się odwołać)? Pierwsza decyzja - Unibax chce złota? Prosimy bardzo, jest obustronny walkower. Druga - odbieramy Unibaksowi złoto za niesportową postawę w finale. Trzecia - degradujemy Unibax do drugiej ligi. I czyje będzie na wierzchu?