Ostro strzelali już od dziewiątej minuty

Zdziesiątkowani kontuzjami piłkarze Włocłavii Włocławek nie byli w stanie podjąć walki z Olimpią, ulegając aż 0:6.

Już w 9 minucie, po podaniu sprowadzonego z Rodła Kwidzyn zawodnika, na bramkę gości strzelał Szymon Marks. Dobrze spisujący się przez cały mecz Ireneusz Szylbert ten strzał jeszcze obronił, ale przy uderzeniu Zbigniewa Kobusa z rzutu rożnego był już bezradny. Kiedy w 16 minucie spotkania czerwoną kartką za faul w polu karnym ukarany został Artur Serocki (karnego na raty wykorzystał Kobus), a jeszcze przed przerwą boisko opuścił kontuzjowany drugi stoper gości, stało się jasne, że Olimpia tego meczu nie przegra.

- Dwa szybko strzelone gole spowodowały, że grało nam się łatwiej - mówi Michał Zarembski. - Czerwona kartka dla obrońcy gości też nam pomogła, bo w drugiej połowie bramki padały wręcz zbyt łatwo.

<!** reklama>Po zmianie stron gospodarze atakowali z rozmachem. Szczególnie aktywny był, prowadzący grę Zbigniew Kobus, a włocławianie osłabieni brakiem czterech graczy, popełniali kolejne błędy. Na 3:0 podwyższył rozgrywający bardzo dobre spotkanie Paweł Piceluk. Czwartą bramkę, po podaniu Marcina Brzykcego, zdobył wprowadzony po przerwie Igor Kucenko. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, w 79 minucie na listę strzelców wpisał się, podający wcześniej, prawy obrońca grudziądzan, a wynik 6:0 ustalił na dwie minuty przed końcem meczu Szymon Marks.

- Olimpia wygrała zasłużenie, ale nie spodziewałem się, że przegramy aż tak wysoko - mówi Jarosław Grzesiak, trener Włocłavii. - Kontuzje wykluczyły nam czterech zawodników, do tego doszła czerwona kartka i kontuzja środkowych obrońców, w efekcie nie mieliśmy kim grać, a terminarz mamy taki, że w pięciu pierwszych kolejkach gramy z trzema najlepszymi drużynami.

Już w środę, w Bydgoszczy, Olimpia rozegra pierwszy finałowy mecz Pucharu Polski z Zawiszą, a w weekend czeka ją ligowy mecz z Notecianką Pakość, która w rundzie jesiennej pokonała grudziądzan 1:0.