Na początku lipca w zoo na Bydgoskim Przedmieściu doszło do bardzo przykrego zdarzenia. Na wybiegu kangurów z gatunku walabia Benetta opiekunowie zauważyli młode, którym nie interesował się żaden z dorosłych osobników. Szybko stało się jasne, że matka porzuciła swoje dziecko. Dlaczego tak się stało, nie wiadomo. W naturze maleństwo skazane byłoby na śmierć głodową bądź zostałoby zabite przez jakiegoś drapieżnika. W ogrodzie trafiło w ręce ludzi, którzy zrobili wszystko, by uratować maluchowi życie.
Warto przeczytać
Nie było to jednak takie proste, bo szybko się okazało, że literatura dotycząca gatunku walabia Benetta, czyli tego, który żyje w Toruniu, jest bardzo uboga. Opiekunowie kangurów zaczęli więc przekopywać internet i natknęli się na publikacje Australijki, która zwierzęta tego gatunku ratuje w swoim kraju. Dobrych rad udzielono im także w gdańskim zoo, gdzie kilka lat temu doszło do porzucenia młodego przez matkę.
- Na początku zdecydowaliśmy się na karmienie kozim mlekiem, bo wydało się nam ono najodpowiedniejsze. Niestety, naszemu maluchowi szkodziło, miał biegunki, a zamiast przybierać na wadze, tracił. Był na granicy życia i śmierci – opowiadała nam Beata Gęsińska, dyrektorka Ogrodu Zoobotanicznego w Toruniu. - W końcu koledzy z Gdańska doradzili, by spróbować specjalnej mieszanki dla szczeniąt. Ta okazała się znacznie lepsza. Po pewnym czasie można już było młodemu podawać pokarm stały.
Na początku opieka nad kangurzym dzieckiem była bardzo absorbująca. Pod swoje skrzydła Elkę wzięło aż czterech pracowników zoo, którzy pełnili całodobowe dyżury przy małej. Kiedy kończyli pracę w zoo, zabierali ją ze sobą do domu.
Polecamy
- Kangury źle reagują na ludzi, szczególnie, gdy są oni w większej grupie. Dlatego, gdy jesteśmy w pracy, trzymamy naszego podopiecznego w ptaszarni albo w herpetarium. Tam może sobie pospacerować, je zielonkę, specjalny granulat dla kangurów oraz marchewkę. Co 4-5 godzin karmimy go mlekiem pomieszanym z ekstraktem z czarnej herbaty – opowiadała o trudnych początkach z Elą Aleksandra Trawińska, jedna z kangurzych opiekunek. - Później musimy się wcielić w rolę mamy, która normalnie lizałaby młode po brzuszku. My do tego celu używamy nawilżanych chusteczek dla niemowląt.
Kilkanaście dni temu mała Ela została wypuszczona na wybieg swoich pobratymców. Była wyraźnie zaciekawiona ich obecnością, podobnie zresztą zareagowało kangurze stado. I choć mała po tej eskapadzie na długo skryła się w przygotowanej dla niej torbie, to całe wydarzenie raczej dobrze wróży na przyszłość.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?