Pan sekretarka, pani dyrektor i słowo „seks” w przedszkolu
- Nigdy nie zapomnę, jak pani dyrektor krzyczała przez cały korytarz: „Panie Korneliuszu, zapraszam na seks!” - żali się 28-latek, który pracował jako sekretarka w pewnym prywatnym przedszkolu w Toruniu.
Cała sprawa jest nietypowa, mimo galopującego równouprawnienia na wszystkich życiowych polach. W końcu, ilu panów pracuje dziś w charakterze sekretarek w przedszkolach? I ile pań dyrektorek oskarżanych jest o mobbingowanie i słowne molestowanie podwładnych płci męskiej?
Sprawa jednak jest. Dzieje się w skargach, oskarżeniach, żalach i tłumaczeniach. Nabrała też formalnej mocy. Do Sądu Rejonowego w Toruniu wpłynął pozew, a skargi pana sekretarki trafiły do Państwowej Inspekcji Pracy, Kuratorium Oświaty i Urzędu Miasta Torunia. Na razie sprawę opisywać można jedynie jako trzy prawdy: pana sekretarki, pani dyrektor i pracowników przedszkola.
Prawda pana sekretarki
Pan Korneliusz ma 28 lat, bardzo szczupłą posturę i zdecydowany ton głosu. Przedstawia się jako absolwent UMK, kierunku fizyka medyczna.
- Przyjąłem się w tym prywatnym przedszkolu do pracy w sekretariacie. Zacząłem 11 czerwca 2018 roku, ale umowy doczekałem się dopiero od września. I nie była to umowa o pracę, chociaż do przedszkola przychodziłem codziennie, miałem określone miejsce pracy i zakres obowiązków, a wyznaczone zadania wykonywałem pod nadzorem. Pani dyrektorem podpisała ze mną umowę-zlecenie, wpisując jako zadania zlecone „informatyk, pomoc kuchenna” oraz zaniżone wynagrodzenie 900 zł netto - opowiada pan Korneliusz.
Rozważam pozew o zniesławienie. Widziałam skargę do inspekcji pracy. Użyto w niej przecież moich personaliów, nazwy przedszkola...
Mężczyzna podkreśla, że zgodnie z życzeniem przełożonej stawiał się w przedszkolu codziennie, od poniedziałku do piątku, w godzinach 8-16. Był zobowiązany do codziennego podpisywania listy obecności oraz usprawiedliwiania nieobecności. Podpisywał listę płac identycznie jak ci pracownicy placówki, zatrudnieni w ramach umowy o pracę.
- Niejednokrotnie pracownicy przedszkola płakali po tym, jak traktowała ich pani dyrektor. Sam doświadczyłem nieuzasadnionej krytyki, zniesławiania, wyśmiewania i upokarzania. Przełożona używała wobec mnie wulgaryzmów, straszyła zwolnieniem z pracy, stosowała taktykę izolacji - wylicza pan sekretarka.
„Żarty” pani dyrektor, jak twierdzi, były wulgarne i miały niedopuszczalny, erotyczny podtekst.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień