Pan Wojtek, twarz browaru, wrócił na starówkę w Toruniu! Co się z nim działo?

"Dobrze, że jesteś!", "Bez pana, panie Wojtku, starówka to nie starówka" - mówią dziś torunianie. Przytulają go nieznajomi. Znajomi nie kryją radości. A cudownie odnaleziony pan Wojtek, jak zawsze skromnie uśmiecha się półgębkiem i nieco jest tą falą sympatii zawstydzony. -Nie miał świadomości tego, co działo się "w internetach" i ile osób się o niego realnie martwi. Nadal jest tym mocno zaskoczony, ale pozytywnie - mówi Wojciech Szczurko, menadżer restauracji "Jan Olbracht Browar Staromiejski" w Toruniu.

Z tym browarem pan Wojtek związany jest od 6 lat. Już tyle czasu, w historycznym przebraniu, reklamował lokal. Jego charakterystyczną postać w historycznym przebraniu, ciągnąca po uliczkach starego miasta wielką reklamową beczkę, zapamiętali nie tylko torunianie. Dość wspomnieć, że gdy wieść o zniknięciu pana Wojtka rozeszła się za sprawą internetu po świecie, o jego los dopytywali nieustannie tak klienci goszczący się w restauracji, jak i dziesiątki sympatyków z całej Polski, a nawet zagranicy!

O zniknięciu "swojej twarzy reklamowej" z troską poinformował na Facebooku pracodawca, czyli browar. Przez kilka miesięcy martwiono się, debatowano, zgłaszano możliwe scenariusze. Komuś wydawało się, że "na sto procent widział Wojtka" tam i tam. Ktoś inny coś słyszał... Niestety, pan Wojtek zapadł się jak kamień w wodę. Dramatyzmu sytuacji dodawała pandemia. Rodzina mężczyzny posprawdzała jednak wszystkie możliwe szpitale i tam zaginionego nie znalazła. Aż wreszcie...

23 października pan Wojtek sam się objawił. Jako człowiek "nieinternetowy" naprawdę nie miał świadomości tego, jak wielu ludzi się o niego martwiło. Stawił się w browarze i zgłosił gotowość do pracy. Cały i zdrowy. Może tylko nieco zmizerniały. Co się z nim działo?

Cóż... Historia nie jest specjalnie wesoła, ale i nie skończyła się, szczęśliwie, jakimś dramatem. - Pan Wojtek ma za sobą nieudany zagraniczny wyjazd zarobkowy - mówi menadżer "Jana Olbrachta". - W szczegóły już się nie zagłębiajmy. Najważniejsze, że wrócił.

Tak się złożyło, że powrót zbiegł się z kolejnym zamrożeniem gastronomii. Browar na starówce nie zamierza się jednak poddawać. Zresztą, nie darowaliby mu tego klienci. Sprzedaje posiłki i trunki na wynos, znów uruchomił z rozmachem szeroka ofertę "dowozową". A pan Wojtek właśnie wrócił na ulice toruńskiej starówki. Na razie spotkacie go na Szerokiej z ulotkami w ręku. Gdy wirus odpuści, a pogoda się zmieni, znów pojawi się z reklamową beczką. Jeśli, rzecz jasna, tylko zechce. Na razie nic nie wskazuje, by miało być inaczej.

Menadżer lokalu tymczasem, podobnie jak cała ekipa browaru, dziękuje wszystkim znajomym i nieznajomym, którzy z taką sympatią zareagowali najpierw na apel o pomoc w poszukiwaniach, a potem na informację o odnalezieniu się pana Wojtka. -Dobrze być razem i dobrze się wspierać, szczególnie w trudnych czasach - kończy Wojciech Szczurko.

INTERNAUCI PISALI:

Pan Marcin: "Jedno jest pewne. Toruń nie jest ten sam bez Wojtka"
Nadzieja Hajduczenia: "Najlepsza wiadomość dnia. Cieszę się, ze się odnalazł i wrocil i zdrowy 😍. Tak mi go brakowało na Szerokiej
Marlena Szczurko: "Super wiadomość, a Ty Wojtek - fajnie, że jesteś i wróciłeś cały i zdrowy!
Pan Maciej: "Wojciechu! Toruń nie byłby taki sam bez Ciebie!