Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Parasol lubi mrok

Redakcja
Gdy renesans amerykańskiego folku powoli odchodzi do lamusa, w Polsce dopiero zaczyna być odkrywany. W tej mroczniejszej odsłonie.

<!** Image 2 align=none alt="Image 216171" sub="Rykarda Parasol podczas sobotniego koncertu na dziedzińcu Ratusza Staromiejskiego w Toruniu
[Fot.: Grzegorz Olkowski]">

Gdy renesans amerykańskiego folku powoli odchodzi do lamusa, w Polsce dopiero zaczyna być odkrywany. W tej mroczniejszej odsłonie.

Historia lubi się powtarzać. Podobnie jak na początku lat 90., również dziś obserwujemy kobiecy boom w polskiej muzyce. W ciągu ostatnich lat pojawiło się bowiem kilkanaście gorących nazwisk wokalistek, które solo lub w zespole zdobyły nie tylko sympatię słuchaczy, ale również i krytyków. A to zdarza się dość rzadko. Julia Marcell, Mela Koteluk, Misia Furtak, Justyna Chowaniak, Ola Bilińska, Izabela Komoszyńka i Kari Amirian. Do tego kobiecego worka należałoby dorzucić jeszcze Monikę Brodkę i Marię Peszek.

<!** reklama>

Na fali tej popularności wypłynęła ostatnio także Rykarda Parasol. Dziewczyna z San Francisco, śpiewająca niskim głosem i głównie o ciemnej stronie życia. Choć w tym roku na polskim rynku pojawiła się dopiero jej pierwsza płyta „Against The Sun”, to trudno mówić w jej przypadku o debiucie. Wcześniej wydała już dwa albumy w Stanach Zjednoczonych. Wszystkie zachowane w stylistyce rockowego folku spod znaku noir. Bo Parasol lubi mrok. Wsłuchując się w jej piosenki trudno jednak nie uniknąć porównań do PJ Harvey.

Co ją wyróżnia? Barwa i siła głosu - wokalistka ma za sobą studia operowe. Parasol nie lubi się jednak zbytnio popisywać się umiejętnościami, co udowodniła na koncercie. Siła jej twórczości tkwi w oszczędnym żonglowaniu artystycznymi środkami. Mając kapodaster i znając podstawowe akordy typu e-moll, D-dur i G-dur można nawet bez problemu zagrać na gitarze większość jej kompozycji. Jednak ta niezwykła prostota w połączeniu z głosem i chłodnym wizerunkiem na scenie - nie było żadnego pitu-pitu w stylu „cieszę się, że jesteście” itp. - daje wyjatkowy efekt.

Dobry to był koncert. A nawet bardzo. Na dziedzińcu Ratusza Staromiejskiego Parasol zaczęła od „Withdrawal, Feathers and All”, najbardziej pogodnej kompozycji z najnowszej płyty. Później poza „The Cloak of Comedy” czy „Thee Art of Libertee” posypały się również utwory z jej poprzednich albumów. Wykonane ze sceniczną elegancją, gracją i nieco w amerykańskim stylu. Jedno jest pewne. W Polsce nie ma drugiej takiej wokalistki ani zespołu, który tak zgrabnie poruszałby się w takiej mrocznej folkowej stylistyce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska