Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pekaesowskie wczasy w autobusie - tego już dziś nie ma [ZDJĘCIA]

Wojciech Wielgoszewski
Pekaesowska wczasowa „rodzina”. Z lewej siedzi mój Ojciec, trzecia z prawej - Mama. Obok p. Zielińska, nad nią pochyla się jej mąż. Obok stoi p. Wiese. Drugi z lewej siedzi p. Warlikowski, w środku - pani Karpow (1961 rok)
Pekaesowska wczasowa „rodzina”. Z lewej siedzi mój Ojciec, trzecia z prawej - Mama. Obok p. Zielińska, nad nią pochyla się jej mąż. Obok stoi p. Wiese. Drugi z lewej siedzi p. Warlikowski, w środku - pani Karpow (1961 rok) n
Tydzień temu płynęliśmy z Albumem „Stefanem Batorym” z Montrealu do Gdyni. Dziś zapraszamy do Górzna, na wczasy organizowane przez toruński PKS.

Do malowniczego Górzna położonego o 20 kilometrów od Brodnicy, na styku trzech krain geograficznych: Pomorza, Mazowsza i Mazur jeżdziłem z rodzicami i braćmi na wczasy organizowane przez toruński PKS od początku lat 60-tych.

Ośrodek wczasowy zakładu pracy, którego współzałożycielem zaraz po wojnie i pracownikiem do 1981 roku był mój ojciec, Józef Wielgoszewski, mieścił się początkowo u podnóża stoków stromo opadających zaraz za ostatnimi zabudowaniami Górzna, kościoła parafialnego i legendarnego Kopca, na którym przed wiekami wznosił się zamek biskupów płockich.

Na początku lat 60. ośrodek składał się z przystosowanego do zamieszkania przez dwie rodziny autobusu marki Chausson, jednoizbowego murowanego domku „Barbara” i dwóch nowoczesnych, jak na tamte czasy, domków campingowych „Halina” i „Marysia”. Później postawiono na stokach wzgórza kolejne domki: „Zosia”, Wanda” i „Irena”.

Pamiętam, że dzieci mieszkające w domkach zazdrościły tym z autobusu, bo tam spało się na piętrowych łóżkach!

Po wodę do źródła

W pierwszych latach na terenie ośrodka nie było ujęcia wody, więc wyprawy z wiadrem do ocembrowanego źródła na terenie pobliskiej posiadłości miejscowych gospodarzy, państwa Kilanowskich, należały do atrakcji ówczesnego wczasowania. Pamiętam lodowatą i krystalicznie czystą wodę z tamtego źródła.

Festyn na rynku  w Górznie z okazji 22 Lipca. Stoję z rodzicami i ciocią Polą ze Zgorzelca
Festyn na rynku w Górznie z okazji 22 Lipca. Stoję z rodzicami i ciocią Polą ze Zgorzelca
n

Wspomnienie o tamtych czasach kojarzy mi się też z zapachem poziomek, których pełne dzbanki przynosiliśmy z nieodległego lasu.

W Górznie spełniały się dziecięce marzenia o niezwykłych podróżach, gdy kajakiem przebijaliśmy się przez koryto rzeczki Górzanki łączącej dwa jeziora. Czasami mieszkańcy ośrodka urządzali wspólne spacery w stronę Czarnego Bryńska, do oddalonego o 4 kilometry „zielonego krzyża”.

Zaraz za stawem Wapionka z młynem pani Szymańskiej mijało się z lewej tzw. willę (obecnie stoi tam pensjonat „Jagódka”) i wchodziło do lasu, który wówczas miał prawdziwie puszczański wygląd. U kresu drogi powrotnej nasz wzrok przyciągał stojący za Jeziorem Młyńskim dwustuleni bór z wysokopiennymi, masztowymi sosnami. Trzy dekady później poszły pod topór, a jezioro przez to utraciło niepowtarzalny wygląd…

Zmieniło się także Górzno, dokąd codziennie wspinaliśmy w drodze na obiad, który jedliśmy z sławnej gospodzie. W jedynej kawiarni „Jagienka” imponowała nam jej wielka atrakcja - grająca szafa, a wzrok przyciągał wielki czarno-biały portret Jagienki skadrowany z filmu „Krzyżacy”, który właśnie wtedy wszedł na ekrany.

Tamte wakacje, które upływały pod hasłem „w Górznie bywa różnie”, zapamiętałem także jako czas niezwykłej więzi łączącej wczasowiczów. Wtedy stanowiliśmy prawdziwą (dziś nie do pojęcia!) zakładową, pekaesowską rodzinę. Myślę, że częściowo ówczesny rodzinny klimat uwiecznił mój Ojciec na zamieszczonych fotografiach.

Tak wyglądało nieistniejące już kąpielisko nad jeziorem w Górznie
Tak wyglądało nieistniejące już kąpielisko nad jeziorem w Górznie
n

Przyjaźnie przetrwały

Pozwolę sobie przypomnieć także nieobecne na zdjęciach rodziny „pekaesiaków”: Drozdowskich, Kozłowskich, Łęgowskich Osińskich, Papierkiewiczów, Śmigielskich. Więzi, znajomości, a nawet przyjaźnie z tamtych czasów przetrwały dziesięciolecia!

Bardzo szybko pekaesowski ośrodek wrósł w krajobraz Górzna: dzieci „z góry” schodziły bawić się z nami (pamiętam między innymi braci Leszka i Zygfryda Grallów). Doglądający ośrodka po sezonie pan Józef Stefański i jego rodzina zaprzyjaźnili się z moją rodziną.

Dzięki wyprawom rowerowym z (nieżyjącym dziś) panem Józefem poznałem okoliczne lasy i tajemnice wielu miejsc.

Czytaj także: Stefanem Batorym w rejs z Montrealu do Gdyni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska