Młodzież z liceów i techników, która ukończyła 18 lat, będzie mogła zakazać szkole informowania rodziców o postępach w nauce. Pomysł ostro krytykują opiekunowie, którzy na utrzymanie młodych łożą.
<!** Image 3 align=none alt="Image 200556" sub="Pełnoletni uczniowie są głównie w placówkach kończących się maturą: liceach oraz technikach [Fot.: Sławomir Kowalski]">Inicjatywa niedawno wyszła od Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. Ten uważa, że obecnie obowiązujące przepisy, czyli jawność ocen zarówno dla ucznia, jak i jego rodzica, są zbyt mało precyzyjne.
Prawo do prywatności
- Regulacja ta w żadnym miejscu nie jest ograniczona co do wieku czy pełnoletności, to jest ukończenia przez ucznia 18. roku życia - argumentuje w piśmie do MEN Wojciech Wiewiórkowski, Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. - Oznacza to, że obecnie pełnoletni uczeń nie może zastrzec, by jego oceny nie były przekazywane jego rodzicom.<!** reklama>
Dodaje przy tym, że sprawa przekazywania danych o ocenach to przykład zderzenia prawa rodziców do dostępu do takiej informacji z prawem pełnoletnich uczniów do prywatności, które zagwarantowane jest w konstytucji. Ustawa zasadnicza zastrzega, że ochrona prywatności nie może zostać ograniczona nawet w stanach nadzwyczajnych. Z orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego - na które też powołuje się GIDO - wynika natomiast, że „prawo do prywatności ma charakter szczególny w systemie praw i wolności konstytucyjnych”. I jeszcze jeden argument. W życiu zdarzają się sytuacje, kiedy to prawa rodziców wobec ich dzieci zostają ograniczone wyrokiem sądu. Ten orzeka m.in. o alimentach czy zakazie zbliżania się. W takich przypadkach rzeczywiście swobodny dostęp do ocen i postępów w nauce wydaje się zdecydowanie nie na miejscu.
Tymczasem szkoły i placówki oświatowe nie mają narzędzi, by weryfikować sytuację rodzinną uczniów. To też ma się zmienić.
Rodzice bez wiedzy
Argumentacja prezentowana przez Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych ma swoje uzasadnienie w przepisach prawa. Jest jeszcze jednak aspekt ludzki i zdroworozsądkowy, na który powołują się rodzice. - Wychodzi na to, że mam przez cały rok płacić za utrzymanie córki, jej ubrania, kosmetyki, a potem dowiem się, że nie skończyła szkoły albo nie została dopuszczona do matury. To jakiś absurd - nie ukrywa emocji Mirosława Adamska, mama trójki uczących się nastolatków, w tym tegorocznej maturzystki.
Inny, zawodowo związany z oświatą ojciec przygotowywane przez MEN rozporządzenie nazywa zbyt daleko idącym liberalizmem.
- Z interpretacji różnych organów dowiaduję się, że ukończenie 18. roku życia oznacza pełnię praw obywatelskich. Rodzic nie ma prawa nie tylko kontrolować, ale w ogóle się wtrącać. Nie powinien niczego sugerować w sprawie studiów, bo przecież ma do czynienia z osobą dorosłą, z prawem do decydowania o sobie - zżyma się. - Jako rodzic nie mam prawa nic wiedzieć i na nic wpływać, muszę za to łożyć na utrzymanie. To naprawdę chore.
Zbigniew Matuszewicz, dyrektor VI LO w Toruniu z rezerwą odnosi się do planów MEN: - Już dziś przychodzą do mnie rodzice, którzy mówią, że nie mają wpływu na własne dzieci, nie są w stanie wymóc na nich obecności w szkole czy systematycznej nauki - tłumaczy Zbigniew Matuszewicz. - Aż boję się myśleć, co będzie, gdy stracą kontrolę nad ich postępami w nauce.
Dorośli w szkołach:
Pełnoletni uczniowie chodzą do szkół ponadgimnazjalnych: głównie liceów ogólnokształcących i techników.
Według MEN, w skali całego kraju jest ich ok. 640 tysięcy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?