Pięć dni wystarczy, żeby rzucić palenie

Do tej pory nie mogli zacząć dnia bez zapalenia „fajki”, teraz mogą to zmienić. Uczestnicy kursu w toruńskim Domu Harcerza pod okiem pastora Piotra Zawadzkiego starają się wygrać z uzależnieniem od nikotyny.

<!** Image 2 align=none alt="Image 223157" sub="Fot. Adam Zakrzewski">Pastor Zawadzki prosi zgromadzonych o papierosa. Dziwny początek kursu rzucania palenia. Otrzymanego peta wkłada w usta szmacianej lalki. Kilkakrotnie uciska jej klatkę piersiową, po czym spod sukienki wyciąga zasmoloną fiolkę.

- Taki asfalt wciągamy do płuc - pastor Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego wskazuje na brązowy osad. Wie o czym mówi: walkę z nałogiem przeszedł sam. I wygrał. Teraz pomaga wygrać innym.

<!** reklama>

Darmowy kurs, zorganizowany przez Wydział Zdrowia i Polityki Społecznej Urzędu Miasta, rozpoczął się w poniedziałek i potrwa do piątku. To nie oznacza, że nie można dołączyć do niego jeszcze dziś czy jutro.

- Na jednym z poprzednich kursów doszedł do nas ostatniego dnia człowiek, chciał spróbować, więc mu pozwoliłem, dwa miesiące później spotkał mnie i podziękował za to, że udało mu się rzucić palenie - wspomina pastor.

Papieros wyklucza

Średnia wieku kursantów to około 45-50 lat. Tylko jeden uczestnik pali mniej niż 10 lat. To, że kursem nie interesują się młodzi, dla Piotra Zawadzkiego nie jest niczym nowym.

- Osoby starsze mają motywację, młody powie: mam czas, jak będę chciał, to rzucę - tłumaczy pastor. - Młodzi nie myślą o miażdżycy, udarze mózgu czy nowotworach, czyli typowych chorobach odtytoniowych.

Powodem jest też to, że osoby dojrzałe, w średnim wieku i starsze, zaczynają zauważać negatywny wpływ nałogu na swój organizm i portfel.

- Palenie rzucam po raz pierwszy. Mam 58 lat, pojawiły się u mnie problemy z sercem, do tego mało zarabiam. Wspiera mnie córka i wstyd mi, że wydaję pieniądze na używki - wyznaje kursantka Bożena Mering. Dziennie wypala około paczki.

Motywacje do rzucenia palenia są różne: nie tylko zdrowotne i finansowe, niekiedy palacze czują się wręcz wykluczeni.

- Kiedyś palący to miał życie, palili wszyscy. Teraz pali znacznie mniej - w pubach nie wolno, nawet na imprezach rodzinnych trzeba wyjść „zajarać” na balkon, bo wszystkim przeszkadza smród - mówi palacz z Rubinkowa, który woli zachować anonimowość. Jego romans z papierosem trwa już ponad 30 lat, dziennie wypala około dwóch paczek, 40 sztuk.

Kurs prowadzony jest według metody opracowanej przez lekarzy, psychologów i duchownych. Jego skuteczność - jak zapewniają organizatorzy - wynosi 85 procent. Uczestnicy nauczą się, jak walczyć z ciągotami do papierosa, jak przezwyciężyć ewentualną nadwagę (dotyka ok. 30 procent rzucających), wreszcie - jak wzmocnić wolę i oszukiwać własny organizm.

Jak rzucić palenie?

- Na początek trzeba pozbyć się nawyku picia czarnej i zielonej herbaty, kawy albo coli. Wszystkie te napoje zawierają substancje pobudzające, a poza tym często to przy nich pozwalamy sobie na „dymka” - mówi Piotr Zawadzki. - Zamiast tego warto pić wodę, 6-8 szklanek dziennie skutecznie wypłucze z nas uzależniającą nikotynę. Dla wzmocnienia efektu usuwania szkodliwych substancji z organizmu warto zażywać gorące kąpiele. Nikotyna zostanie po prostu wypocona przez skórę.

Warto również zmienić dietę. Ostre przyprawy i tłuste, smażone potrawy wzmacniają chęć sięgnięcia po papierosa.

- Układ pokarmowy jest silnie sprzężony z układem nerwowym. Jeśli drażnimy ten pierwszy ciężkim jedzeniem, drugi reaguje potrzebą zapalenia papierosa - tłumaczy pastor, rozdając kursantom ich nowe papierosy: pociętą w paski marchewkę. To właśnie owocami i warzywami warto uzupełnić jadłospis.

Głównym założeniem jest jednak to, że rzucanie zaczyna się w głowie, a z nałogiem niełatwo wygrać w pojedynkę. Wie o tym Kinga Kaczmarek.

- Próbowałam niezliczoną liczbę razy rzucić palenie, ale zawsze wracałam. Kurs napawa mnie nadzieją, bo po raz pierwszy będą mnie wspierać ludzie mający ten sam problem co ja - mówi.