Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwszego lutego 1945 roku wojska radzieckie weszły do Torunia

Szymon Spandowski
Szymon Spandowski
Wojciech Kowalski, wnuk Antoniego, na tle pieca w piekarni przy ul. Szczytnej w Toruniu
Wojciech Kowalski, wnuk Antoniego, na tle pieca w piekarni przy ul. Szczytnej w Toruniu Jacek Smarz
Zimą 1945 roku Sowieci zesłali w głąb ZSRR prawie 18 tysięcy polskich mieszkańców Pomorza. Niemal trzy tysiące ludzi, którzy przez chwilę cieszyli się, że przeżyli wojnę, nigdy już z katorgi nie powróciło.

- Mój dziadek, Antoni Kowalski, podobnie jak inni toruńscy piekarze poszedł witać Rosjan chlebem pod pomnikiem Kopernika - mówi Wojciech Kowalski, właściciel piekarni przy ul. Szczytnej. - W nocy Sowieci wpadli do nich do domu, całą rodzinę postawili pod ścianą i rozpoczęli demolowanie mieszkania. Dziadka zabrali do budynku przy ul. św. Jakuba (dawnego więzienia garnizonowego - red.), a później na dworzec. Stamtąd trafił na Wschód do kopalni węgla kamiennego. W kwietniu już nie żył.
[break]
Podobny los spotkał w pierwszych miesiącach po „wyzwoleniu” około 700 polskich mieszkańców Torunia, na zesłaniu zginęły 233 osoby. Polując na na swoje ofiary, oprawcy brali pod uwagę ich przedwojenną przeszłość, zgarniali też według adresu bądź po prostu organizując łapanki. Przyszli zesłańcy trafiali najpierw do obozów zbiorczych w Działdowie i Ciechanowie, a później, po zajęciu miasta, w Grudziądzu. Dalej natomiast wysyłano ich do ośrodków przemysłowych we wschodniej Ukrainie, do uralskich zakładów i lasów, pod Moskwę bądź na zachód Syberii, dokąd trafiło wielu torunian.

- Piekarnię, którą dziadek prowadził od 1937 roku, Rosjanie zajęli i zaczęli w niej piec chleb dla szpitala znajdującego się w pomieszczeniach pobliskiego liceum - opowiada dalej Wojciech Kowalski. - Babcia nie miała tam prawa wstępu, razem z czwórką dzieci została bez środków do życia. Rosjanie odeszli, co jednak niczego nie zmieniło. Piekarnia została przejęta przez Społem.
Na Szczytną Kowalscy wrócili dopiero w 1990 r. Sklep przy piekarni, poza handlową, pełni dziś również funkcję izby pamięci. Wiekowe urządzenia, butelki z esencjami używanymi do wypieków w latach 30. i zdjęcia. Na nich Antoni Kowalski, piekarz, który poza pieczywem wyrabiał też słynne pierniki „brukowce”. Stoi przed piecem swojej piekarni przy ul. Szczytnej, tym samym, w jakim dziś chleb piecze jego wnuk. Pamięć o nim jest żywa, jednak o siedmiu setkach Polaków z Torunia czy niemal 18 tysiącach wywiezionych przez Sowietów polskich mieszkańców Pomorza oficjalnie mówi się niewiele. Ludzie, którzy przez chwilę odetchnęli z ulgą, myśląc, że udało im się przeżyć wojnę, nadal są traktowani jak „odprysk historii”, jak kiedyś ich nazwał jeden z miejskich prominentów związanych z lewicą.

Pociągi jadą na Wschód
- Zajmujące Pomorze wojska radzieckie wyzwoliły również działające na tych ziemiach zakłady przemysłowe.
- Młyny na Mokrem zostały np. wyzwolone z całego sprzętu, wywiezionego w maju 1945 roku w sumie w 46 wagonach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska