Wczoraj w Domu Pomocy Społecznej przy ul. Nadgórnej wybuchł pożar. Dym miał piec w oczy i gardła zebranych w świetlicy mieszkańców. Miał, bo nic takiego się nie wydarzyło. Dym był specjalną parą, która nikomu nie mogła wyrządzić krzywdy.
<!** Image 2 alt="Image 167213" sub="Fot. Robert Małecki">Jej zadaniem - kontrolowanym przez strażaków - było włączenie czujników i przekazanie informacji o pożarze do komendy. Pierwszy z dwóch wozów strażackich pojawił się cztery minuty później. Mł. asp. Maciej Zdun (na zdjęciu) pomógł Agnieszce Kęsikowskiej, pracownicy DPS, dostać się do kosza podnośnika.
Czy wszystko zagrało? - Zabrakło podstawowej informacji. Pracownik, który miał wskazać miejsce pożaru tego nie uczynił - stwierdził dowodzący akcją st. kpt. Mariusz Wesołowski. - Na szczęście, to tylko ćwiczenia.(ram)
<!** reklama>
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?