1/8
Pies, o którym pisaliśmy we wtorek, 18 września, że...
fot. OTOZ Animals

Pies, o którym pisaliśmy we wtorek, 18 września, że potrzebuje pomocy, nie zdołał jednak przeżyć. - Jego stan nagle się pogorszył. Weterynarze nie byli już z w stanie mu pomóc - mówi Dorota Makowska z zielonogórskiego oddziału Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt. Smutek, bo takie nadano mu imię, był trzymany w bardzo złych warunkach. Obrońcy zwierząt zawiadamiają prokuraturę.

Pies umierał na terenie firmy mieszczącej się na terenie pow. świebodzińskiego, wśród ludzi, którzy codziennie patrzyli na jego cierpienie - informował zielonogórski inspektorat OTOZ Animals. Smutek, bo tak został nazwany czworonóg po przewiezieniu do weterynarza, walczył o życie i potrzebował pomocy. Obrońcy zwierząt jeszcze we wtorek zwracali się o pomoc w finansowaniu leczenia czworonoga. Niestety, było już za późno, by uratować psa.

- Jego stan psa nagle się pogorszył. Weterynarze nie mogli podawać leków choćby w postaci płynów, ani dożylnie, bo żyły zaczęły już pękać. Zapadła decyzja, by nie przedłużać jego męki - mówi Dorota Makowska z OTOZ Animals

Aktywistów społecznych szokuje fakt, że nikt nie reagował na stan psa, a przecież wielu klientów koło niego przechodziło. Nie mówiąc już o pracownikach firmy. - Dopiero jedna z młodych osób zwróciła na to uwagę i nas zawiadomiła - przyznaje Makowska.

Inspektorzy nie mają zamiaru odpuścić osobom, które doprowadziły do śmierci psa. - Zawiadomienie do prokuratury jest już napisane, dziś sporządzona zostanie jeszcze opinia weterynarza - wyjaśnia Makowska.

Pies przebywał w stolarni, w kolczatce, leżał na uwięzi przywiązany smyczą do atrapy budy. Z daleka można było policzyć mu żebra. Na miejscu właścicielka tłumaczyła, że "jadł, że tak schudł w kilka dni (...) że do weterynarza nie zabrała, bo bała się go uśpić".

Weterynarze stwierdzili jednak jednoznacznie, że jego stan, to efekt zagłodzenia. Miał liczne stany zapalne całego organizmu, trzustka była w fatalnym stanie, każda z nerek pracowała tylko w 25 proc, poziom cukru był na granicy, o krok by stwierdzić cukrzycę. Miał ropnie na dziąsłach i ropę w oczach.

Przeczytaj też:Pies umierał na oczach ludzi.

Dramat psa. Kolczatka wbita w głowę zrywała z niego skórę. WIDEO:



2/8
Pies, o którym pisaliśmy we wtorek, 18 września, że...
fot. OTOZ Animals

Pies, o którym pisaliśmy we wtorek, 18 września, że potrzebuje pomocy, nie zdołał jednak przeżyć. - Jego stan nagle się pogorszył. Weterynarze nie byli już z w stanie mu pomóc - mówi Dorota Makowska z zielonogórskiego oddziału Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt. Smutek, bo takie nadano mu imię, był trzymany w bardzo złych warunkach. Obrońcy zwierząt zawiadamiają prokuraturę.

Pies umierał na terenie firmy mieszczącej się na terenie pow. świebodzińskiego, wśród ludzi, którzy codziennie patrzyli na jego cierpienie - informował zielonogórski inspektorat OTOZ Animals. Smutek, bo tak został nazwany czworonóg po przewiezieniu do weterynarza, walczył o życie i potrzebował pomocy. Obrońcy zwierząt jeszcze we wtorek zwracali się o pomoc w finansowaniu leczenia czworonoga. Niestety, było już za późno, by uratować psa.

- Jego stan psa nagle się pogorszył. Weterynarze nie mogli podawać leków choćby w postaci płynów, ani dożylnie, bo żyły zaczęły już pękać. Zapadła decyzja, by nie przedłużać jego męki - mówi Dorota Makowska z OTOZ Animals

Aktywistów społecznych szokuje fakt, że nikt nie reagował na stan psa, a przecież wielu klientów koło niego przechodziło. Nie mówiąc już o pracownikach firmy. - Dopiero jedna z młodych osób zwróciła na to uwagę i nas zawiadomiła - przyznaje Makowska.

Inspektorzy nie mają zamiaru odpuścić osobom, które doprowadziły do śmierci psa. - Zawiadomienie do prokuratury jest już napisane, dziś sporządzona zostanie jeszcze opinia weterynarza - wyjaśnia Makowska.

Pies przebywał w stolarni, w kolczatce, leżał na uwięzi przywiązany smyczą do atrapy budy. Z daleka można było policzyć mu żebra. Na miejscu właścicielka tłumaczyła, że "jadł, że tak schudł w kilka dni (...) że do weterynarza nie zabrała, bo bała się go uśpić".

Weterynarze stwierdzili jednak jednoznacznie, że jego stan, to efekt zagłodzenia. Miał liczne stany zapalne całego organizmu, trzustka była w fatalnym stanie, każda z nerek pracowała tylko w 25 proc, poziom cukru był na granicy, o krok by stwierdzić cukrzycę. Miał ropnie na dziąsłach i ropę w oczach.

Przeczytaj też:Pies umierał na oczach ludzi.




3/8
Pies, o którym pisaliśmy we wtorek, 18 września, że...
fot. OTOZ Animals

Pies, o którym pisaliśmy we wtorek, 18 września, że potrzebuje pomocy, nie zdołał jednak przeżyć. - Jego stan nagle się pogorszył. Weterynarze nie byli już z w stanie mu pomóc - mówi Dorota Makowska z zielonogórskiego oddziału Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt. Smutek, bo takie nadano mu imię, był trzymany w bardzo złych warunkach. Obrońcy zwierząt zawiadamiają prokuraturę.

Pies umierał na terenie firmy mieszczącej się na terenie pow. świebodzińskiego, wśród ludzi, którzy codziennie patrzyli na jego cierpienie - informował zielonogórski inspektorat OTOZ Animals. Smutek, bo tak został nazwany czworonóg po przewiezieniu do weterynarza, walczył o życie i potrzebował pomocy. Obrońcy zwierząt jeszcze we wtorek zwracali się o pomoc w finansowaniu leczenia czworonoga. Niestety, było już za późno, by uratować psa.

- Jego stan psa nagle się pogorszył. Weterynarze nie mogli podawać leków choćby w postaci płynów, ani dożylnie, bo żyły zaczęły już pękać. Zapadła decyzja, by nie przedłużać jego męki - mówi Dorota Makowska z OTOZ Animals

Aktywistów społecznych szokuje fakt, że nikt nie reagował na stan psa, a przecież wielu klientów koło niego przechodziło. Nie mówiąc już o pracownikach firmy. - Dopiero jedna z młodych osób zwróciła na to uwagę i nas zawiadomiła - przyznaje Makowska.

Inspektorzy nie mają zamiaru odpuścić osobom, które doprowadziły do śmierci psa. - Zawiadomienie do prokuratury jest już napisane, dziś sporządzona zostanie jeszcze opinia weterynarza - wyjaśnia Makowska.

Pies przebywał w stolarni, w kolczatce, leżał na uwięzi przywiązany smyczą do atrapy budy. Z daleka można było policzyć mu żebra. Na miejscu właścicielka tłumaczyła, że "jadł, że tak schudł w kilka dni (...) że do weterynarza nie zabrała, bo bała się go uśpić".

Weterynarze stwierdzili jednak jednoznacznie, że jego stan, to efekt zagłodzenia. Miał liczne stany zapalne całego organizmu, trzustka była w fatalnym stanie, każda z nerek pracowała tylko w 25 proc, poziom cukru był na granicy, o krok by stwierdzić cukrzycę. Miał ropnie na dziąsłach i ropę w oczach.

Przeczytaj też:Pies umierał na oczach ludzi.




4/8
Pies, o którym pisaliśmy we wtorek, 18 września, że...
fot. OTOZ Animals

Pies, o którym pisaliśmy we wtorek, 18 września, że potrzebuje pomocy, nie zdołał jednak przeżyć. - Jego stan nagle się pogorszył. Weterynarze nie byli już z w stanie mu pomóc - mówi Dorota Makowska z zielonogórskiego oddziału Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt. Smutek, bo takie nadano mu imię, był trzymany w bardzo złych warunkach. Obrońcy zwierząt zawiadamiają prokuraturę.

Pies umierał na terenie firmy mieszczącej się na terenie pow. świebodzińskiego, wśród ludzi, którzy codziennie patrzyli na jego cierpienie - informował zielonogórski inspektorat OTOZ Animals. Smutek, bo tak został nazwany czworonóg po przewiezieniu do weterynarza, walczył o życie i potrzebował pomocy. Obrońcy zwierząt jeszcze we wtorek zwracali się o pomoc w finansowaniu leczenia czworonoga. Niestety, było już za późno, by uratować psa.

- Jego stan psa nagle się pogorszył. Weterynarze nie mogli podawać leków choćby w postaci płynów, ani dożylnie, bo żyły zaczęły już pękać. Zapadła decyzja, by nie przedłużać jego męki - mówi Dorota Makowska z OTOZ Animals

Aktywistów społecznych szokuje fakt, że nikt nie reagował na stan psa, a przecież wielu klientów koło niego przechodziło. Nie mówiąc już o pracownikach firmy. - Dopiero jedna z młodych osób zwróciła na to uwagę i nas zawiadomiła - przyznaje Makowska.

Inspektorzy nie mają zamiaru odpuścić osobom, które doprowadziły do śmierci psa. - Zawiadomienie do prokuratury jest już napisane, dziś sporządzona zostanie jeszcze opinia weterynarza - wyjaśnia Makowska.

Pies przebywał w stolarni, w kolczatce, leżał na uwięzi przywiązany smyczą do atrapy budy. Z daleka można było policzyć mu żebra. Na miejscu właścicielka tłumaczyła, że "jadł, że tak schudł w kilka dni (...) że do weterynarza nie zabrała, bo bała się go uśpić".

Weterynarze stwierdzili jednak jednoznacznie, że jego stan, to efekt zagłodzenia. Miał liczne stany zapalne całego organizmu, trzustka była w fatalnym stanie, każda z nerek pracowała tylko w 25 proc, poziom cukru był na granicy, o krok by stwierdzić cukrzycę. Miał ropnie na dziąsłach i ropę w oczach.

Przeczytaj też:Pies umierał na oczach ludzi.




Kontynuuj przeglądanie galerii
Dalej

Polecamy

Memy o blamażu Lecha. Kto jest większym przegranym? Zaglosuj w sondzie

Memy o blamażu Lecha. Kto jest większym przegranym? Zaglosuj w sondzie

Poruszający koncert Haliny Frąckowiak w żarskim kościele

Poruszający koncert Haliny Frąckowiak w żarskim kościele

To był piknik na 3 Maja! W Gorzowie bawili się nie tylko najmłodsi

To był piknik na 3 Maja! W Gorzowie bawili się nie tylko najmłodsi

Zobacz również

Memy o blamażu Lecha. Kto jest większym przegranym? Zaglosuj w sondzie

Memy o blamażu Lecha. Kto jest większym przegranym? Zaglosuj w sondzie

W Pałacu Henryków pod Szprotawą możemy zobaczyć najnowsze trendy ślubne

W Pałacu Henryków pod Szprotawą możemy zobaczyć najnowsze trendy ślubne