Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pjongczang 2018. Kamil Stoch: Nie mamy za co się rewanżować, nikt nas nie skrzywdził, nie pobił

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Pjongczang 2018. Kamil Stoch czeka na kolejne konkursy
Pjongczang 2018. Kamil Stoch czeka na kolejne konkursy Pawel Relikowski / Polska Press
- Na pewno to zostanie w człowieku przez jakiś czas. Tego nie da się wymazać i nawet nie warto tego robić – mówi o sobotnim olimpijskim konkursie Kamil Stoch.

Sobotni konkurs na normalnej skoczni był jednym z trudniejszych doświadczeń dla was jako grupy?
Było to trudne doświadczenie, ale też nie było nowe. Każdy z nas miał już w swojej karierze momenty, w której pojawiała się szansa na sukces lub bardzo dobry wynik, a musiał obejść się smakiem. Innymi słowy nie zaskoczyło mnie to bardzo, myślę, że Stefan (Hulę – red.) również. My najlepiej wiemy, jakie potrafią być skoki. Na pewno było żal bardzo, bo cel był tak blisko, a jednak się wymknął. Z drugiej strony, dla nas to jest już historia, nie możemy jej zmienić. Mamy za to wpływ na to, co możemy zrobić w przyszłości.

„Trzeba się z tym pogodzić”. Łatwo powiedzieć, a zapewne trudniej zrobić. To nie siedzi gdzieś z tyłu głowy?
Na pewno to zostanie w człowieku przez jakiś czas. Tego nie da się wymazać i nawet nie warto. Trzeba pamiętać o tym co się zrobiło, choćby po to, żeby w przyszłości zrobić to lepiej. Tutaj ważna jest inna kwestia: każdy z nas ma poczucie, że dał z siebie w tym dniu wszystko. Może, mówię teraz o sobie, popełniłem jakieś błędy techniczne, ale też nie zawaliłem skoku, nie napalałem się, nie myślałem o zwycięstwie. To jest dla mnie istotne. Mam świadomość, że jestem dobrze przygotowany do tych igrzysk i z takim pozytywnym nastawieniem, dobrą energią czekam na następne zawody.

Jest w was chęć rewanżu, czy takie uczucie byłoby niebezpieczne przed kolejnymi konkursami? Nie mamy za co się rewanżować, nikt nas nie skrzywdził, nie pobił. Tak jest w sporcie, że na wiele rzeczy nie mamy wpływu. Skupiamy się na tym, co można zmierzyć i wywnioskować, a wszystko pokazuje – my też tak się czujemy – że jesteśmy na dobrym poziomie. Uważam, że stać nas na wiele, aczkolwiek nie będziemy niczego obiecywać. Zobaczymy, co będzie.

Trener Stefan Horngacher mówił, że duża skocznia w Pjongczangu ma profil podobny w Ga-Pa. Pan w Ga-Pa w tym roku wygrał.
Ale w tym wypadku dwa plus dwa nie musi równać się cztery. Może parametry rzeczywiście są zbliżone, ale po prostu chcę iść, chcę skoczyć, poczuć rozbieg, moment lotu. Na tym się koncentruję.

Patrzy Pan za okno?
Czasem.

Ciągle wieje.Nie jestem tym bardzo zaskoczony, bo podobna pogoda była rok temu na Pucharze Świata. Domyślałem się więc, że teraz może tak być. Po cichu liczyłem, że zawody rozgrywane w normalnych warunkach. Nie mam jednak wpływu na pogodę, więc nie zajmuję sobie tym głowy. Jakie będą warunki, takie będą, ja mam nadzieję na dwa udane dla nas konkursy.

Jest Pan olimpijczykiem-weteranem, to już czwarte Pańskie igrzyska. Jest coś, co wyróżnia Pjongczang na tle pozostałych?
Trudno powiedzieć. Nie spędzamy prawie w ogóle czasu poza wioską, we wtorek wyszliśmy z niej po raz pierwszy. Jeśli chodzi o stronę organizacyjną, to na razie nie ma się do czego przyczepić.

Może poza frekwencją? Wasz konkurs w finałowej serii oglądała garstka widzów.
Ludzie też mają swój próg wytrzymałości na mróz. Konkurs bardzo się dłużył, trwał przecież trzy-cztery godziny. Z dekoracją. Nie dziwię się, że ludzie mieli dość. Woleli się gdzieś zagrzać i napić czegoś ciepłego.

Pan na górze skoczni też miał ochotę na kubek herbaty?
(śmiech) Ja miałem to szczęście, że przede mną szło to wszystko w miarę płynnie.

Co sądzisz o słowach Waltera Hofera, że gdyby któryś z zawodników powiedział, że coś jest nie tak, to może doprowadziłby do przerwania konkursu.
Nie skomentuję tego. Sam nie myślałem podczas zawodów, czy trzeba przerwać konkurs czy nie, ja skupiam się skokach. A nie na tym, żeby chodzić do Waltera Hofera.

Macie za sobą dwa dni przerwy. Czas w wiosce się nie dłużył?
Nie. Mamy karty, darta, są filmy i seriale, muzyka, książki. Mamy wiele różnych sposobów na spędzanie czasu.

Podobno jednak teraz w polskiej reprezentacji częściej gra się na gitarach, a nie na konsolach.
O tak, Piotrek z Maćkiem brzdąkają cały dzień. No, nie brzdąkają, naprawdę bardzo dobrze grają, jestem pod wrażeniem ich postępów. Ogólnie jednak czas szybko leci, choć ja już nie mogę doczekać się środowego treningu.

Gdyby trener wyraził zgodę, że możecie pójść obejrzeć inne zawody, to które by Pan wybrał?
Przede wszystkim chciałbym pójść z grupą, a nie samemu. Na pewno mógłbym zobaczyć zawody na narciarskim freestyle’u, Big Air (skoki i akrobacje na snowboardach – red.), może hokej, bo też świetnie ogląda się go na żywo.

W niedzielę podczas mszy w wiosce olimpijskiej prał Pan udział w liturgii. Był Pan kiedyś ministrantem?
Nie. A teraz tak po prostu wyszło, nie zgłaszałem się na ochotnika. To było bardzo pozytywne wydarzenie, bardzo dziękuję, że możemy w wiosce uczestniczyć w niedzielę we mszy świętej. Dla osoby wierzącej to ważne móc skorzystać z takiej okazji.

Transmisje najważniejszych wydarzeń z Zimowych Igrzysk Olimpijskich Pjongczang 2018, w tym starty Polaków, w Eurosporcie 1 i Eurosporcie 2. Całe igrzyska w Eurosport Player

Pjongczang 2018. Kamil Stoch: Nie mamy za co się rewanżować, nikt nas nie skrzywdził, nie pobił

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pjongczang 2018. Kamil Stoch: Nie mamy za co się rewanżować, nikt nas nie skrzywdził, nie pobił - Gazeta Krakowska

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska