Pod datą 24 kwietnia 1972 roku Stefan Kisielewski notował w swym dzienniku tak:
„Pobyt w Toruniu szalenie interesujący i miły - choć męczący. Dwa odczyty w Klubie Inteligenci Katolickiej, publiczność świetna, sporo starych ludzi z kresowym akcentem, ale także znakomita młodzież, zbuntowana wreszcie przeciwko komunizmowi, a nie przeciwko bzdurom. Jednocześnie mądra i z jakąś perspektywą czasów. Do tego młodzież wychowana na mnie i na moich felietonach, pamiętająca je lepiej niż ja sam. (...) Drugi odczyt w klasztorze ojców jezuitów, w ciemnej stylowej sali, potem długie nocne rozmowy, pod egidą ojca Wołoszyna, bardzo miłego mnicha”
. W tej samej notatce Kisiel zamieścił też opis toruńskiej starówki, którą tamtej wiosny 1972 roku najwyraźniej z dużym zainteresowaniem zwiedzał. Opis bardzo pouczający zwłaszcza dla tych, którzy dziś kręcą nosem nad jej obecnym stanem.
W obszernej monografii „Czas ludzi niepokornych” prof. Wojciecha Polak o. Władysława Wołoszyna wzmiankuje łącznie na 37 stronach. Nic w tym dziwnego. Działający w Toruniu w latach 1963 -1988 roku „miły mnich”, jak go swym diariuszu nazwał Stefan Kisielewski, był jedną z kluczowych postaci dla dwóch pokoleń toruńskiej inteligencji i studentów UMK - dla których duszpasterstwo u jezuitów było małą, ale znaczącą oazą wolności. Bez cenzorskich zapisów, pół- i ćwierćprawd oficjalnej propagandy, miejscem, gdzie swobodnie dyskutować można było o najważniejszych sprawach. Kościół jako szkoła społeczeństwa obywatelskiego i uniwersytet niezależnego myślenia? Tak było. Było
Do książki prof. Polaka wracając, jest tam też mały, ale charakterystyczny drobiażdżek. Opisując sytuację w połowie lat 80. na UMK, prof. Polak przywołuje taki epizod: 2 maja 1985 roku z prelekcją dla zainteresowanych studentów o Konstytucji 3 maja wystąpić miał doc. Marian Kallas, jednak władze rektorskie, ku oburzeni dużej części środowiska, zabroniły mu tego. Potem wykład przeniesiony został na 13 maja, ale SB przetrzymała doc. Kallasa na Grudziądzkiej tak długo, by spotkanie nie mogło dojść do skutku. I co? I cały system kontroli na nic się zdał, bo prelekcja się odbyła - u jezuitów, na zaproszenie o. Wołoszyna.
Takich wydarzeń -spotkań, prelekcji, wykładów, dyskusji, imprez - było w ciągu toruńskich lat o. Wołoszyna mnóstwo.
Kilkanaście lat temu pojawiły się głosy o domniemanej współpracy zakonnika z SB. Później poważne publikacje kwestionujące ten zarzut, o tym m.in. że teczka TW „Myśliciela” była fałszowana. Emocje po tamtej burzy już ucichły. Dziś z perspektywy kolejnych lat widać, jak groteskowo wyglądałaby próba szacowania na jednej wadze - z jednej strony, wszystkich autentycznych zasług jezuity, a z drugiej, tego cienia podejrzenia, zarzutu nigdy jednoznacznie nie potwierdzonego.
Inna rzecz, co wszyscy ci ludzie, którzy w latach 70. i 80. przez takie postaci jak o Wołoszyn formowani byli w oporze wobec autorytarnej władzy, z całym tym intelektualnym doświadczeniem zrobili. Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że trwała jest szczepionka przeciwko wierze w omnipotencję władzy, na kicz i obłudę antyzachodniej propagandy, na uzurpowanie prawa monopolu na patriotyzm, że ten lek wciąż działa. Dziś już widać, że nie u wszystkich. Ale to już inna historia
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?