Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podług Słońca albo podług zegara

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
26 marca, jak zwykle w ostatnią niedzielę marca, pośpimy godzinę krócej. Tej nocy wchodzimy w czas letni. Wymyślili go praktyczni do bólu Niemcy, a władze PRL nie były zdecydowane, czy zabieg ten jest konieczny, czy też nie.

26 marca, jak zwykle w ostatnią niedzielę marca, pośpimy godzinę krócej. Tej nocy wchodzimy w czas letni. Wymyślili go praktyczni do bólu Niemcy, a władze PRL nie były zdecydowane, czy zabieg ten jest konieczny, czy też nie.

<!** Image 2 align=none alt="Image 187166" sub="Ekonomia - to główny argument uzasadniający zmianę czasu. Oficjalnym powodem wprowadzenia pierwszej zmiany czasu, dokładnie w połowie I wojny światowej, była potrzeba oszczędzania węgla, wówczas głównego paliwa w elektrowniach. FOT. Thinkstock">Czas letni stosuje dziś mniej więcej trzecia część państw świata. Trwają debaty nad słusznością jego wprowadzania. Generalnie Polska jest w tej kwestii „trendy”, w UE się go stosuje, choć chyba bardziej siłą przyzwyczajenia niż z rzeczywistej potrzeby. Przez ostatnie lata zmieniły się bardzo potrzeby gospodarcze, już nie pracujemy powszechnie na zmiany. Większość czynnych zawodowo Polaków zajmuje się handlem oraz usługami. Obrazek tłumów niewyspanych rodaków na przystankach komunikacji miejskiej między czwartą a siódmą rano zobaczyć można tylko na archiwalnych zdjęciach; obecnie większość z nas rozpoczyna pracę między ósmą a dziesiątą rano.

Więcej światła słonecznego popołudniami jest korzystne dla sprzedaży, uprawiania sportów, wypoczynku i innych czynności, wykonywanych zazwyczaj po pracy, a także... powoduje zmniejszenie liczby wypadków drogowych! Z drugiej strony, mniej światła rankiem nie sprzyja pracy np. w rolnictwie.

Niemcy pionierami

Wspólny czas i jego zmiany jeszcze dla paru pokoleń wstecz były pojęciami obcymi. Do końca XIX wieku praktycznie każde większe miasto miało swój własny czas, dostosowany do pory dnia wyznaczanej przez słońce. Dopiero Niemcy jako pierwsi w 1893 roku ujednolicili czas krajowy na terenie ówczesnego cesarstwa. Standaryzację wymusił rozwój... sieci kolejowej. Niemcy również stali się pionierami we wprowadzeniu czasu letniego. W czasie I wojny światowej, 30 kwietnia 1916 roku przestawili wskazówki zegarów o godzinę do przodu, a 1 października 1916 roku o godzinę do tyłu. Powtarzali to przez trzy kolejne lata. W Austro-Węgrzech czas letni wprowadzono także w 1916 roku, zrezygnowano z niego dopiero w 1920 roku. Od 1916 roku obowiązywał także w Irlandii i Holandii.

Nasz „czas latowy”

Wbrew pozorom, pierwsza zmiana czasu nie wywołała ani specjalnego zdziwienia, ani też poruszenia, nie sprawiła również większych kłopotów obywatelom. Doszło do niej w czasie I wojny światowej, dokładnie w jej połowie, kiedy niektóre kraje, prowadzące wojnę, zdały sobie sprawę, że może ona potrwać dłużej niż zakładano i że jej koszty rosną. Oficjalnym uzasadnieniem była potrzeba oszczędzania węgla, który był wówczas głównym paliwem w elektrowniach. Prąd czerpano szczególnie obficie w czynnych dzień i noc zakładach zbrojeniowych.

<!** reklama>Decyzja w parlamencie niemieckim zapadła na początku kwietnia. 9 kwietnia 1916 roku „Dziennik Bydgoski” tak oto objaśniał swoim czytelnikom tę nowinkę: „Zaprowadzenie czasu latowego. Pruska izba panów zajmowała się na ostatnim posiedzeniu sprawą bardzo doniosłego znaczenia, mianowicie, aby od 1 maja zaprowadzić tak zwany czas letni, to jest zegary posunąć o godzinę naprzód, tak, że wszyscy o godzinę wcześniej by wstawali. Od 1 października albo też innego czasu, który ma być jeszcze wyznaczony, cofnięto by znowu zegary o godzinę wstecz. Minister robót publicznych podobno bardzo przychylnie wyraził się o tym wniosku. W rzeczywistości też podobno rząd nosi się z zamiarem wydać rozporządzenie, aby od 1 maja r.b. zegary o godzinę posunąć naprzód tak, że pierwszy dzień rozpocząłby się w tym roku już 30 kwietnia w nocy o godz. 11. Zmiana ta ma być na celu oszczędzenia materyału do oświetlenia”.

„Jedyną rzeczą, jaką obywatel ma do zapamiętania - radziła polska prasa - jest ta, żeby w ostatnim dniu tego miesiąca wieczorem o 11 wszystkie swoje zegary i zegarki nastawił na północ. Naturalnie nie potrzeba celem posunięcia wskazówek u zegarów i zegarków czuwać tak długo w nocy, lecz można to uczynić już przed udaniem się na spoczynek. Stanie się to też z zegarami w całym państwie. Nazajutrz wstaniemy podług zegara o zwykłej godzinie, o zwykłej godzinie pójdziemy do pracy, zamkniemy składy i udamy się na spoczynek. Cały obywatelski sposób życia, a więc otwieranie i zamykanie składów i urzędów, rozporządzenia o święceniu niedzieli i godzinie policyjnej, wszystko pozostanie niezmienne. A jednak inaczej ukształtuje się sposób życia naszego. Zegarek wskazywać będzie na przykład 7, gdy będziemy wstawać; w istocie jednak podług stanu Słońca będzie dopiero 6. Składy i biura zamykać będziemy podług zegara o 8 wieczorem, podług stanu Słońca będzie jednak dopiero 7. Jasnem jest, że przy nowem uregulowaniu rachuby czasu zaoszczędzi się bardzo wiele sztucznego światła. Składy i biura będą mogły się obyć latem zupełnie bez światła. W restauracyach, domach prywatnych itd. zaoszczędzi się godzinę palenia. Obliczono, że w Niemczech zaoszczędzi się w ten sposób przez lato 90 milionów marek. Szczególnie pracownicy handlowi, biurowi, itd. witają zmianę tę z radością; daje im ona bowiem godzinę wcześniejszą na zaczerpnięcie świeżego powietrza”.

Bydgoszczy i Torunia przy tym nie było

Bezpośrednio po odzyskaniu niepodległości w 1919 r. na terytorium Rzeczypospolitej wprowadzono czas letni. Zrezygnowali za to z niego Prusacy, co spowodowało, że to kolejne czasowe doświadczenie ominęło mieszkańców Bydgoszczy i Torunia, znajdujących się wówczas jeszcze pod administracją niemiecką.

II RP więcej zmian czasu już nie wprowadziła. Polacy przeżyli jednak deja vu podczas II wojny światowej, kiedy to Niemcy postanowili wprowadzić na całym okupowanym przez siebie terytorium jednakowy czas - taki jak w Berlinie i jeszcze dodatkowo zmieniając go okresowo na letni!

Po wojnie w latach 1946-1949 zmiany czasu zawitały do nas znów za sprawą naśladownictwa ZSRR. Wprowadzano je w różnych, zaskakujących dziś porach, przeważnie w połowie kwietnia, ale w 1947 roku np. dopiero 4 maja. Potem w latach 1957-1962, wprowadzano zmianę od 30 marca aż do 2 czerwca (1958). Nie tłumaczono specjalnie, dlaczego, ograniczano się do krótkich komunikatów. Zmiana miała na celu „dobro państwa i obywateli”. Jedynym kłopotem był ruch pociągów, ale tworzono wówczas na tę jedną noc specjalny rozkład.

Ponownie, ale już na stałe, czas letni pojawił się w naszym życiu od 1977 r. Pisano wówczas, że kiedyś był wprowadzony z racji „napiętego bilansu energetycznego”, ale potem, po „dyskusji społecznej”, go zniesiono. Teraz natomiast surowce energetyczne poszły w cenę, dynamicznie z racji rozwoju kraju rośnie zapotrzebowanie na prąd... Powoływano się na przykład USA w 1974 roku po drastycznej podwyżce cen ropy i innych krajów Zachodu.

21 września „Ilustrowany Kurier Polski” pisał: „Czas letni spełnił oczekiwania. Można mówić o pełnym sukcesie tego przedsięwzięcia. Wprowadzenie czasu letniego przyniosło obniżenie krajowego zużycia energii elektrycznej o ok. pół mld kWh, co odpowiada oszczędności ok. 380 tys. ton węgla kamiennego. (...) spowodowało obniżenie obciążeń szczytowych np. w lipcu o 900 MW, co jest równe mocy dużej elektrowni”.

W 1980 r. zmiana czasu sprzyjała również „odstawieniu do remontu większej liczby bloków energetycznych”, jednak powodowała „ogromne komplikacje ruchu pociągów”. Dyrektor Państwowej Dyspozycji Mocy, Jerzy Bekker, twierdził wówczas, że „dla energetyki operacja taka jest czymś absolutnie koniecznym”. W 1982 r. oszczędności szacowano, mimo stanu wojennego i przestojów, aż na 450 tys. ton węgla. 


O czasie

Dowcip z 1916 roku

Do landrata (najwyższy przedstawiciele władzy wykonawczej na terenie

powiatu) przyszedł stary wieśniak z pobliskiej okolicy. Stanąwszy przed władzą, wieśniak, obracając czapkę w okolicy swojego żołądka, zaczął się użalać, że rozporządzenie czasu letniego wydaje mu się kłopotem i dlatego przyszedł zapytać, czy rzeczywiście obowiązuje ono każdego.

- Ależ tak - rzekł landrat - rozporządzenie obejmuje wszystkie zegary w całych Niemczech.

Chłop poskrobał się w głowę i zauważył: - Kiedy z tem będzie kawał roboty. Mam na podwórzu taki stary zegar, co go jeszcze mój dziadek dostał od swego ojca. Czy nie mógłbym go zostawić, tak jak jest?

Landrat, trochę już zniecierpliwiony, odparł: - Nie. Skoro trzeba wszystkie zegary przesunąć, to i... - Ale, panie landracie, będzie z tem strasznie dużo roboty. - Jak to? Posuniecie po prostu wskazówkę o godzinę i gotowe. Idźcie teraz do domu. - Ale, panie landracie, będę musiał teraz iść po murarza, żeby go do zegara sprowadzić... - A co ma murarz do roboty przy zegarze? - Przy moim ma - zauważył wieśniak, uśmiechając się. - Zegar, który stoi u mnie na podwórzu, jest wmurowany w kamienny postument. No i nie ma żadnych wskazówek, bo to jest zegar słoneczny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska