Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podręcznikowa klapa Peerelu

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Kto ze starszego pokolenia nie pamięta kolejek, ustawiających się pod koniec wakacji do księgarń i sklepów papierniczych? I odpowiedzi ekspedientek: zeszyty już się skończyły, kredek nie ma, okładek nie dowieźli, kto następny, proszę...

Kto ze starszego pokolenia nie pamięta kolejek, ustawiających się pod koniec wakacji do księgarń i sklepów papierniczych? I odpowiedzi ekspedientek: zeszyty już się skończyły, kredek nie ma, okładek nie dowieźli, kto następny, proszę...

<!** Image 2 align=none alt="Image 194733" sub="W PRL-u kolejki tworzyły się niemal po wszystko, nic więc dziwnego, że „ogonki” przed księgarniami i sklepami papierniczymi, do których ustawiała się, jak widać na zdjęciu, przeważnie młodzież, nikogo nie zaskakiwały. Fot. archiwum">

W Polsce Ludowej niemal każdy przedmiot niezbędny w codziennym życiu był deficytowy, trudny do zdobycia. Priorytetem były zbrojenia i przemysł ciężki. Dopiero na przełomie lat 50. i 60. sytuacja na rynku uległa znaczącej poprawie. Celem ówczesnego „drogiego przywódcy”, Władysława Gomułki, było pokrycie podstawowych potrzeb ludności, a każde „lepsze” czy nie daj Boże luksusowe towary uważane były za zbytek. Gomułka sprzeciwiał się np. importowi cytryn, twierdząc, że są zbędne, skoro mamy kiszoną kapustę...<!** reklama>

Lata „małej stabilizacji” miały swoje odbicie i w kwestii zaopatrzenia w podręczniki i inne artykuły szkolne. Książki były szarobure i na byle jakim papierze, ale były, bo np. w 1962 roku rozprowadzano je przez szkoły, a nie sklepy. Podobnie jak zeszyty, chociaż trudno było o takie, na których atrament (długopisy były rarytasem) zasychał równomiernie, a nie rozlewał się. Dlatego prawdziwą furorę robiły sprowadzane od czasu do czasu z Chin, Węgier i NRD piórniki, pióra wieczne, długopisy, suwaki i ekierki. Nikt nie potrafił rozwiązać kwestii sprzedaży i skupu podręczników używanych. Zakazano też kupowania zeszytów przez biura i urzędy.

Dla „zmylenia przeciwnika” oficjalna propaganda winą obarczała... samą młodzież szkolną. „Rokrocznie powtarza się to samo - pisała pomorska prasa. - Nie pomagają apele, nie pomaga własne przykre doświadczenie. Młodzież uparcie zwleka z zakupami szkolnymi na ostatnią chwilę. Całe wakacje w sklepach z artykułami szkolnymi i księgarniach ruch jest znikomy. Za to gdy dzwonek szkolny tuż-tuż - wszędzie robi się olbrzymi tłok i młodzi klienci niepotrzebnie tracą czas, wyczekując w długich kolejkach”.

Receptą giełda

Rok później jednak po cichu przyznawano, że „nalot na sklepy zaczął się już w lipcu. Największe braki wystąpią w brulionach, protokolarzach, blokach i kalkach technicznych, wycinankach i akwarelkach. Niewystarczająca będzie ilość ekierek i liniałów”. Najlepiej jednak brzmiało zdanie: „Książek nie zabraknie, jeżeli nabywcy nie będą się upierali, by nabyć wydanie z bieżącego roku”.

W erze Edwarda Gierka sytuacja zaopatrzeniowa ulegała stopniowej poprawie, wróciła wolna sprzedaż, wprowadzono też lepszą organizację skupu i sprzedaży podręczników używanych. Organizowano także akcje, mające na celu zmniejszenie długości kolejek przed sklepami, m.in. zróżnicowano termin rozpoczęcia roku szkolnego: podstawówki zaczynały 20 sierpnia, szkoły ponadpodstawowe tradycyjnie 1 września.

30 sierpnia 1976 roku pomorska prasa pisała: „W niedzielę na Starym Rynku w Bydgoszczy miała miejsce giełda szkolna, od lat organizowana przez Dom Książki. W tym roku wystawił on 15 stoisk, do tego dołączyło się WPHW z dwoma stoiskami branży papierniczej. Pojawiły się też puste stoliki dla tych, którzy chcieli sprzedać używane podręczniki. Okazało się, że w tym roku sytuacja była znacznie lepsza niż w ostatnich latach. Drukarnie zdążyły na czas z produkcją większości nowych podręczników. Brakowało zaledwie pojedynczych pozycji do poszczególnych klas”.

Dużo gorzej było w sklepach papierniczych. Prasa notowała oblężenie tych placówek przez młodzież w drugiej połowie sierpnia. „Nowości” pisały o długich kolejkach, stojących na ulicach. Ekspedientki zamykały drzwi o godz. 18, ale obsługa trwała zwykle do 19, brakowało wszędzie okładek na podręczniki dla pierwszaków, dzienniczków ucznia i... pędzelków.

Prawdziwą klęskę w kwestii szkolnego zaopatrzenia przyniosły lata 80. To był wyjątkowo trudny czas. W sklepach brakowało praktycznie wszystkiego. Wprowadzono talony na książki, rozprowadzane przez szkoły, ale tylko nieliczne zrealizowane zostały do końca czerwca.

Długa lista braków

31 sierpnia 1981 roku „Ilustrowany Kurier Polski” pisał: „Tornister prawie pusty. Informacje o zaopatrzeniu sklepów przed nowym rokiem szkolnym powinna poprzedzić wiadomość, że brakuje także tornistrów. Wybór ich jest znikomy. (...) Niekompletny będzie zestaw podręczników. Dla klasy I podstawówki jest komplet, ale od klasy II zaczynają się kłopoty. Nieosiągalny jest „Nasz dom ojczysty” i ćwiczenia z matematyki Z. Cydzik. Czwartoklasista nie będzie dysponował podręcznikiem i ćwiczeniami do geografii i muzyki. Dla klasy VI i następnych, także dla szkół średnich, kłopotliwe jest uzyskanie książek do nauki języków obcych (poza rosyjskim). Dla klasy VII nie ma „Matematyki”, a dla VIII nie będzie podręczników historii (zmiana programów). Fatalnie wygląda zaopatrzenie w podręczniki do nauki zawodu - zwłaszcza szkolnictwa medycznego, muzycznego, leśnego. Zapowiadana nowa „Historia dla kl. IV liceów” nie ukaże się w ogóle”.

Oblegano księgarnie taniej książki, w których sprzedawane były ubiegłoroczne książki. Z dostawy zeszytów do sklepu papierniczego przy ul. Dworcowej w Bydgoszczy już po godzinie nie zostało nic, chociaż były to tylko zeszyty 32-, 60- i 100-kartkowe gładkie i w linie. Zdaniem kierowników placówek handlowych, rodzice podczas wakacji zdołali zaopatrzyć swe pociechy w wystarczającą liczbę zarówno przyborów szkolnych, jak i zeszytów, jako że ponoć „kupowano je w kolosalnych ilościach na zapas”.

Brakowało nie tylko szkolnych pomocy. Nowo wybudowana szkoła na bydgoskich Bartodziejach była zamknięta jeszcze po rozpoczęciu roku. Budopol nie zdążył obiektu przekazać oświacie. Nauka miała zacząć się 7 września. Sala gimnastyczna służyć miała od połowy października, podobnie stołówka, a boisko szkolne dopiero na wiosnę. Były kłopoty z personelem, do chwili rozpoczęcia nauki brakowało 10 sprzątaczek i kilku kucharek.

W 1982 roku wprowadzono dla niektórych klas bezpłatne podręczniki z obowiązkiem ich zwrotu po zakończeniu roku szkolnego. W Bydgoszczy wprowadzono - jako ewenement - talony na artykuły szkolne. Protestowali przeciw temu studenci, którzy talonów nie dostali, a zeszytów, ołówków, bloków technicznych etc. w wolnej sprzedaży nie było wcale.

Ani jednego długopisu!

„Nowości” w 1983 roku, tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego, zauważały, że kolejki są jakby krótsze, a klienci sklepów papierniczych przychodzą głównie po papier śniadaniowy. Wielu jednak odchodziło ze sklepów z niczym.

W stoisku papierniczym w starym domu towarowym na Rynku Staromiejskim brakowało bloków technicznych, okładek na książki i zeszyty, kredek, piórników. Z zeszytów dostępne były tylko 60-kartkowe w kratkę i gładkie. W papierniczym przy Dzierżyńskiego (dziś Chełmińskiej) nie było zeszytów 16-kartkowych w kratkę, dzienniczków i żadnych okładek, brakowało nawet papieru do obłożenia zeszytów. Kredki były tylko woskowe. Towaru z dostaw wystarczało na kilka godzin, bloki techniczne sprzedawano po 2 sztuki na osobę, kredki ołówkowe - po 1 pudełku. Od tygodnia nie było wycinanek i zeszytów do nut, od roku brakowało piórników. W sklepie nie było też ani jednego długopisu!

W kolejnych latach powoli jednak zaopatrzenie ulegało poprawie. W 1985 roku na Rynku Nowomiejskim w Toruniu od 15 do 31 sierpnia odbywał się kiermasz szkolny. Tradycyjnie od lat brakowało kredek w drewnianej oprawie, cienkich zeszytów i bloków technicznych, a także tornistrów.

Dlaczego tak jest? - usiłował dociec dziennikarz. Wyjaśnienie okazało się proste: bo producenci bronią się przed wytwarzaniem tych towarów. Urzędowa cena na nie jest niska, a zatem produkcja staje się nieopłacalna.

Rarytasem były atlasy, słowniki i inne wydawnictwa pomocnicze. Połowa podręczników trafić na rynek miała dopiero w październiku, niektóre w listopadzie. Papier krajowy był złej jakości, „rozmazywał” ilustracje. Lepszy papier trzeba było importować z Węgier i Jugosławii. Kłopotom w tym zakresie zaradził dopiero wolny rynek lat 90.

Warto wiedzieć

Tu był monopol na podręczniki

  • W 1945 r. w drukarni w centrum Bydgoszczy (dziś w miejscu tym stoi galeria handlowa) rozpoczęto wydawanie podręczników szkolnych, map oraz świadectw. Jako pierwszy kolorowy podręcznik ukazał się w 1949 r. „Elementarz” Mariana Falskiego.
  • Państwowe Zakłady Wydawnictw Szkolnych przekształcono w 1974 r. w Zakłady Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych. W 1985 r. przyjęły nazwę Zakłady Graficzne im. Komisji Edukacji Narodowej.
  • W latach 60. ub. wieku rocznie produkowano tu ok. 20 mln książek i pomocy naukowych, tj. ponad połowę wszystkich podręczników szkolnych w kraju.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska