Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podziemna fabryka wolnego słowa

Tekst: Szymon Spandowski, zdjęcia: Jacek Smarz
W drugiej połowie lat 80. tajnych drukarni „Solidarności” działało w Polsce wiele, ale chyba żadna nie była tak dobrze ukryta, jak ta u doktora Stanisława Osmańskiego w Toruniu. Zarząd Regionu przygotowywał kolejny taki lokal, jednak zanim do gotowego już pomieszczenia trafiła maszyna, komunizm upadł.

W drugiej połowie lat 80. tajnych drukarni „Solidarności” działało w Polsce wiele, ale chyba żadna nie była tak dobrze ukryta, jak ta u doktora Stanisława Osmańskiego w Toruniu. Zarząd Regionu przygotowywał kolejny taki lokal, jednak zanim do gotowego już pomieszczenia trafiła maszyna, komunizm upadł.

<!** Image 2 align=none alt="Image 183148" sub="Słoiki, ruchoma ściana... Oj, nie jest to zwyczajna piwnica! Wystarczy przekręcić klucz w ukrytym zamku, by blokada wejścia ustąpiła. Drukarnia składała się z dwóch pomieszczeń.">- Obok balonów „Radia Solidarność”, ta drukarnia była drugim przykładem opozycyjnego profesjonalizmu - mówi z dumą Edward Staszkiewicz, toruński taksówkarz i działacz antykomunistcznego podziemia.

<!** reklama>Stoimy w pomieszczeniu ukrytym pod tarasem domu kilka lat temu zmarłego tragicznie toruńskiego okulisty Stanisława Osmańskiego na gęsto dziś zabudowanym osiedlu Leśna Polana. Czas tu zatrzymał się w 1989 roku, na półkach leżą jeszcze ryzy czystego papieru oraz pożółkłe nieco egzemplarze „Wolnego Słowa”, tygodnika NSZZ „Solidarność” Regionu Toruńskiego z 12 czerwca roku wyborczego. „Kochani! Wybaczcie nam ten familiarny ton. Gdybyśmy te wybory przegrali, nie byłoby problemu. Nasze zwycięstwo jest jednak tak przytłaczające, że... dech niektórym zaparło” - czytamy. Obok wyników widnieje apel Lecha Wałęsy i protest toruńskiej „Solidarności”, oba dotyczące krwawej pacyfikacji protestu na Placu Niebiańskiego Spokoju w Pekinie.

<!** Image 3 align=none alt="Image 183148" sub="Od lewej: Marek Osmański, Edward Staszkiewicz i Marek Wachnik">Słowa na blasze

- Niemożliwe, to przecież blachy! - Marek Wachnik, który ponad 20 lat temu spędził w tych podziemiach wiele godzin, drukując pisma drugiego obiegu, wyciąga ze stosu matrycę nieco późniejszego wydania cytowanego tygodnika.

Maszyny drukarskiej w tajnym pomieszczeniu już nie ma. Swego czasu wyniesiono ją przez sekretne przejście, ukryte za ruchomą ścianą zamaskowaną półką na słoiki. Przejście to można było otworzyć jedynie przy pomocy specjalnego klucza. Wkładało się go do zamka przez otwór, który wyglądał bardzo niepozornie - niczym nie różnił się od wywierconego w desce otworu na śrubkę. Drukarska maszyna offsetowa, należąca do toruńskiego Zarządu Regionu „S”, opuściła swoje stanowisko na specjalnej poduszce olejowej (miała wytłumić drgania, powstające podczas pracy w zaprojektowanym przez architekta Ryszarda Konikiewicza tajnym pomieszczeniu), by pojawić się na wystawie dotyczącej toruńskiego drugiego obiegu. Później jednak wróciła na Leśną Polanę, stanęłą już jednak w legalnej części piwnicy.

<!** Image 4 align=none alt="Image 183148" sub="Na półkach nadal jeszcze leżą egzemplarze „Wolnego Słowa” z czerwca 1989 roku.">Zanim podziemną drukarnię zaczęły opuszczać wolne słowa, miejsce trzeba było starannie przygotować.

- Nie kopaliśmy głęboko, bo i nie mogliśmy, woda podchodziła - wspomina budowę drukarni Mieczysław Janiszewski. - Pracowaliśmy normalnie, w ciągu dnia. Praca zawodowa na tym trochę cierpiała, no, ale cóż, nie my to sprowokowaliśmy...

Dziś Leśna Polana roi się od budynków. W latach 80. dom doktora Osmańskiego stał jednak na całkowitym odludziu. Ukryta w tym budynku drukarnia chroniona była przed zalaniem specjalnie zaprojektowaną cementową opaską, wejście do niej drukarze zasłaniali zaś od wewnątrz specjalnym korkiem wytłumiającym. Do swojej dyspozycji mieli m.in. ubikację na podwyższeniu (w piwnicy nie było spadu) oraz system wentylacyjny, którego wyloty znajdowały się daleko w otaczającym dom ogrodzie.

<!** Image 5 align=none alt="Image 183148" sub="Na pierwszy rzut oka jest to taki sobie zwykły dom z dużym ogrodem. O tym, że pod tarasem znajduje się tajna drukarnia, wiedzieli tylko nieliczni.">Ogon na widoku

- Tak zamaskowanej drukarni bezpieka nie mogła odkryć. No, chyba że ktoś z nas by zdradził - mówi Marek Wachnik. - W latach 80. tu było tak pusto, że każdy ubecki ogon byłby widoczny z daleka.

A jednak drukarnia została rozpracowana. Dokonało tego dwóch nastolatków.

- Nikt nam nic nie mówił, ale wiedzieliśmy, że coś się dzieje - wspomina Marek Osmański, syn doktora. - W domu, w którym mieszka dwóch nastolatków, tajemnicy nie da się ukryć. Pod nieobecność rodziców, zaczęliśmy z bratem opukiwać ściany w piwnicy. W jednym miejscu dźwięk był zupełnie inny (styropianowy korek zamykał wejście tylko wtedy, gdy pracowali drukarze - red.), odnaleźliśmy zamek i klucz... Drukarnia była tajemnicą, więc i my zachowaliśmy o swoim odkryciu milczenie. Kiedy jednak po wyborach w 1989 roku ojciec zabrał nas do piwnicy i zakomunikował, że pokaże nam coś wyjątkowego, obaj odpowiedzieliśmy, że już wiemy.

Synowie doktora mieli szczęście. Znajdowali się w samym centrum wydarzeń, ale Służba Bezpieczeństwa do domu na Leśnej Polanie miała daleko. Drukarnia znajdowała się na peryferiach, opuszczały ją jednak książki, ulotki i gazety. Matryce do drukowanego tu ogólnopolskiego „Tygodnika Mazowsze” przywożono z Warszawy, „Toruński Informator Solidarności” rozchodził się stąd po mieście w nakładzie sięgającym 1,5 tys. egzemplarzy. W drugiej połowie lat 80. ruch wokół domu Stanisława Osmańskiego panował więc spory. Na to odludzie musieli dotrzeć drukarze, transporty papieru, który również, w wersji zadrukowanej opuszczał ten północny przyczółek Torunia.

- Dojeżdżałem rowerem od strony lasu - wspomina Marek Wachnik. - Miałem zresztą blisko, bo mieszkałem wtedy na Wrzosach.

- Jeździłem wówczas fiatem 125p i to nim na ogół przywoziłem papier, głównie z Cierpic od Mariana Jaśkowca, który miał jego wielki skład - relacjonuje Edward Staszkiewicz. - Jeśli potrzebna była wyjątkowo duża dostawa, pożyczałem od znajomego żuka.

Komunizm się skończył...

Na ekranach polskich kin można ogladać obecnie film Waldemara Krzystka „80 milionów”, opowiadający o tym, jak tuż przed stanem wojennym trzech działaczy dolnośląskiej „Solidarności” wydobyło z banku związkowe pieniądze, nie pozwalając, by zostały one skonfiskowane przez komunistyczne władze. Jedną z najciekawszych ról popisał się pochodzący zresztą z Torunia Piotr Głowacki, grający plującego na prawo i lewo wulgaryzmami kapitana Sobczaka. Temu oficerowi SB i jemu podobnym należą się wyrazy współczucia. Wychowali się przecież na opowieściach o tym, jak polskie podziemie z II wojny światowej wodziło za nos hitlerowskich okupantów, później jednak musieli stanąć w miejscu gestapowców, walczących z pomysłowością polskich konspiratorów.

W Toruniu miotali się szukając podwieszonych do balonów i szybujących na niebie nadajników „Radia Solidarność”. Czy szukali również ukrytej u doktora Osmańskiego drukarni solidarnościowego Zarządu Regionu? Być może. Nie udało im się jednak do niej zbliżyć. Tymczasem pod koniec lat 80. toruńska „Solidarność” zaczęła szykować koleją fabrykę wolnego słowa. Pomieszczenie dla niej było kopane przez Pawła Buraka i Adama Szandracha pod mieszkaniem tego ostatniego przy ulicy Mickiewicza. Powstało, ale w kraju skończył się komunizm i nowa drukarnia nie była już potrzebna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska