[POGOTOWIE REPORTERSKIE] Dzikie zwierzęta zamieszkały na naszym osiedlu - alarmują Czytelnicy

Dwa tygodnie temu zobaczyli lisy pierwszy raz. Na początku matkę, a dopiero potem młode. Od tamtego czasu pojawiają się w okolicy regularnie.

- Mąż, który wracał z pracy, musiał nawet raz czekać, aż matka ucieknie sprzed klatki - opowiada Stefania Bauza. - Młode są dwa albo trzy. Boimy się, że z ich powodu dorosłe lisy mogą być agresywne. Będą bronić swojego potomstwa. Aż strach wysyłać dzieci na podwórko. Nie wiadomo, co się może zdarzyć.

Strażnicy nie mają kompetencji

Zwierzęta na ulicę Akacjową wychodzą przed końcem dnia. Gdy tylko robi się szarawo, mieszkańcy osiedla wypatrują ich przez okno.
- Spacerują sobie swobodnie między domami. Widać, że szukają jedzenia. Na osiedlu kilka osób dokarmia koty, a więc i lisy mogą liczyć na łatwy posiłek - opowiada Czytelniczka.

W ubiegłym tygodniu mieszkańcy zadzwonili po pomoc do Straży Miejskiej. Municypalni przyjechali, spisali protokół.
- Nie mamy kompetencji ani uprawnień do wyłapywania dziko żyjących zwierząt - przyznaje Jarosław Paralusz, rzecznik Straży Miejskiej.

Co na to władze Torunia?

- Mieszkańcy zamiast wszczynać alarm powinni cieszyć się z tego, że dzika zwierzyna dobrze czuje się w ich otoczeniu. Nie ma żadnych przepisów, zgodnie z którymi powinniśmy wyłapywać takie zwierzęta, o ile nie ma zagrożenia wścieklizną - mówi Szczepan Burak, dyrektor Wydziału Środowiska i Zieleni Urzędu Miasta. - A jeże? A sarny? Dlaczego takie zwierzęta nie przeszkadzają mieszkańcom? Czego się bać? Czy kogoś ugryzł kiedyś lis?

Kogo ugryzł lis?

- Wścieklizna jest opanowana i dlatego mamy do czynienia z tak dużą populacją lisów - mówi szef miejskiej zieleni. - To normalne, że podchodzą pod ludzkie domostwa. Szukają pokarmu... W Toruniu jest ich wiele. Nie ma z tego powodu żadnego zagrożenia bezpieczeństwa publicznego.