Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polchem to była kiedyś potęga. Jak się tam pracowało? [zdjęcia]

Szymon Spandowski
Unowocześnienia instalacja do produkcji kwasu siarkowego w starej części zakładu.
Unowocześnienia instalacja do produkcji kwasu siarkowego w starej części zakładu. Andrzej Kamiński
Praca w fabryce chemicznej Polchem nie była bezpieczna ani łatwa. Po trudach można się jednak było zregenerować w zakładowej stołówce, a w wakacje - w ośrodku pod Dąbrównem. Znacie Państwo takie życie?

W internecie można czasami znaleźć rzeczy naprawdę niezwykłe. Na przykład witrynę widmo. Przaśną, ale wciąż jeszcze w wirtualnej przestrzeni istniejącą. Każdy, kto zajrzy na www.polchem.com.pl, witany jest wędrującymi po ekranie podziękowaniami za zainteresowanie firmą. Napis przepływa pod odnośnikiem do fotorealcji z imprezy mikołajkowej dla dzieci oraz pod adresem: Szosa Bydgoska 94/106, tel. 056-654-26-00. Po wybraniu tego numeru w słuchawce odzywa się automat, który informuje, że nie ma takiego numeru. Nie ma również zakładu, który w swoich najlepszych latach zatrudniał ponad tysiąc osób. Po Polchemie przy Szosie Bydgoskiej nie ma już śladu, chociaż działająca przez ponad siedem dekad fabryka bardzo wyraźnie wpisała się w dzieje XX-wiecznego Torunia. Można powiedzieć, że się w nie wżarła. Polchem był swego czasu jedną z największych w Polsce wytwórni kwasu siarkowego, nawozów sztucznych i innych związków chemicznych. Zapewne i Państwo doszukacie się z tym miejscem jakiś związków.

Przeczytaj również: Jedna lekarka, dwie opinie: inna dla ZUS-u, inna w ramach medycyny pracy

- Dziennie do zakładu przyjeżdżało około sto wagonów i tyle go po załadowaniu opuszczało. To była masowa produkcja - wspomina Hieronim Czubak, który był związany z fabryką przez dwadzieścia lat i opuszczał Polchem jako kierownik działu technologicznego.

Zbudowana przez belgijsko-polską spółkę i otwarta jesienią 1932 roku fabryka kojarzona jest dziś głównie z kwaśnym deszczem, sztuczną mgłą, przykrym zapachem, jaki dawał się we znaki mieszkańcom zachodniej i północnej części Torunia, oraz z pyłkami sosny, których widok na kałużach często wywoływał panikę i falę plotek o wycieku siarki w Polchemie. Zła sława przylepiła się do tego miejsca, niczym produkowane w zakładzie oleum. - Kwas siarkowy był początkowo otrzymywany z pirytów, przy jego produkcji powstawało jednak wiele pyłów - mówi Hieronim Czubak. - W 1960 r. uruchomiliśmy pierwszą w Polsce instalację do produkcji kwasu z siarki. Kwiaty wtedy rosły, trawa była, pięknie pomalowane rurociągi. Niestety, później liczyły się przede wszystkim plany produkcyjne i wszystko zaczęło popadać w ruinę.

Kliknij poniżej i czytaj dalej na kolejnej stronie

Instalacja powstała na licencji francuskiej. Przy jej montażu pomagał m.in. nasz przyszły fotoreporter, Andrzej Kamiński, który po maturze wylądował w Polchemie na stażu. - Pracownicy produkcji mieli specjalną odzież, a na śniadanie dostawali kubek gorącego mleka w zakładowej stołówce - wspomina pan Andrzej. - Nie było lekko, opary siarki i kapiący z instalacji kwas wymuszały ostrożność.

To prawda, jednak członkowie załogi Polchemu na ogół myślą dziś o zakładzie z nostalgią. Jeżeli nie o samej fabryce i warunkach pracy, to na pewno o stołówce, w której pyszne potrawy przygotowywała m.in. pani Racławska. Wśród dawnych pracowników z pewnością nie ma też nikogo, komu by się twarz nie rozpromieniła na wspomnienie zakładowego ośrodka wczasowego pod Dąbrównem niedaleko Grunwaldu.

- To była oaza ciszy - w przypadku pana Hieronima nasze przypuszczenia na temat niezwykłych właściwości wspomnień o Dąbrównie potwierdzają się całkowicie. - Przyjeżdżało tam 200 osób, ale się ich w ogóle nie widziało, no chyba że w stołówce na obiedzie. Piękny, rozległy, pagórkowaty teren, jezioro z wyspą. Przez długie lata na dość dużej przestrzeni byliśmy tylko my. Ośrodek sporo zawdzięczał zmarłemu w ubiegłym roku dyrektorowi Jerzemu Niedźwieckiemu.

Toruń. Pobili i próbowali wymusić pieniądze [WIDEO]

Wiele zrobili również sami pracownicy, sadząc drzewa, czy budując boiska. Dawna polchemowska oaza jest już tylko przeszłością, podobnie jak zakład przy Szosie Bydgoskiej, który po trwającej kilka lat agonii ostatecznie wyzionął ducha w 2006 roku. Budynki oraz prowadzące do nich tory kolejowe zostały rozebrane, a na gruntach wyrastają centra handlowe.
Kliknij poniżej i czytaj dalej na kolejnej stronie

Każdy wyprodukowany w PRL akumulator samochodowy miał wewnątrz kwas wyprodukowany w Polchemie. Z produktów toruńskiej fabryki korzystał również polski przemysł włókienniczy.

Budowa toruńskich zakładów chemicznych rozpoczęła się 85 lat temu. Pierwszą informację o stawianych obiektach przy szosie na Czarnowo prasa podała na początku marca 1932 roku.

„Po drugiej stronie szosy rozpoczęto budowanie wielkiej fabryki chemicznej „Polchem”, towarzystwa polsko-belgijskiego - donosiło „Słowo Pomorskie”. - Budynek biurowy i budyneczek prawdopodobnie dla dozorcy, bo dla dyrektora za mały, prezentują się okazale, fasada i wjazd na teren fabryczny stylowe, zwraca uwagę na środku gmach, zbudowany z desek, wysoki do trzech metrów, o powierzchni kilkuset metrów, dalej inne wysokie okazałe gmachy fabryczne murowane, wszystko, jak widać, jeszcze niedokończone i z pewnością, skoro wiosna nastąpi, zostaną wykończone. Do każdego budynku prowadzą tory kolejowe, a na ich bocznicach stoi już jakby „z igły zdjęte” kilkanaście wagonów - cystern, czekających już na produkty chemiczne. Uruchomienie tej fabryki będzie ulgą dla wielu bezrobotnych, bo nie ulega wątpliwości, że zatrudnienie w niej znajdzie pokaźna liczba robotników. Można się też spodziewać, że domki magistrackie z tego skorzystają i wkrótce trzeba będzie ich więcej budować”.

Torunianin Rafał Kapeliński z Kryształowym Niedźwiedziem na Berlinale!

Gazeta informowała, że przedsięwzięcie jest polsko-belgijskie, jednak patrząc na wkład finansowy, należałoby zastosować odwrotną kolejność. Belgowie wnieśli do spółki sześć milionów złotych, natomiast reprezentująca rodzimy kapitał Fabryka Sztucznego Jedwabiu w Tomaszowie zainwestowała milion złotych. Zakład zaprojektowali inżynierowie z Luksemburga. Polchem, wyposażony w najnowocześniejszą aparaturę do produkcji kwasu siarkowego i jego pochodnych, został otwarty jesienią 1932 roku. W związku z jego budową w Toruniu powstał Honorowy Wicekonsulat Belgii, ulokowany w willi Kuczyńskich przy ulicy Mickiewicza 20.

Początkowo zakład zatrudniał 50 osób
, jednak już w 1937 roku pracowało ich kilkuset. Jako spółka Polchem przetrwał do 1945 roku. Dzięki wielkiej odwadze oraz przebiegłości załogi pod wodzą inżyniera Edwarda Schneidera, udało się pokrzyżować plany Niemców, którzy, wycofując się, mieli zamiar fabrykę unicestwić oraz nie dopuścić do jej rozgrabienia przez wkraczających do miasta Rosjan. Niestety, zakład został uszkodzony podczas walk, jednak po kilku miesiącach udało się go naprawić.

Impreza Toruńskich Morsów w Zalesiu [ZDJĘCIA]

Impreza Toruńskich Morsów w Zalesiu [ZDJĘCIA]

W latach 50. znacjonalizowane Toruńskie Zakłady Nawozów Fosforowych, jak się wtedy oficjalnie Polchem nazywał, doczekały się nowej instalacji, pozwalającej, przy okazji produkcji siarki, wytwarzać również energię elektryczną.

Kliknij poniżej i czytaj dalej na kolejnej stronie

Praca w Polchemie była trudna i niebezpieczna, jednak od połowy lat 60. pracownicy i ich rodziny mogli podczas wakacji szukać spokoju w ośrodku pod Dąbrównem. Na początku kolejnej dekady na siedmiohektarowej działce stało już ponad 50 wygodnych domków, świetlica i stołówka. Latem 1973 roku odpoczywały tam 1133 osoby. Większość z nich została tam dowieziona, bo zakład dysponował własnymi środkami transportu - z przystosowanych do przewozu osób ciężarówek, a później autobusów, korzystali również pracownicy dojeżdżający do pracy. Podczas podróży mogli sobie z dumą myśleć o tym, że kwas w każdym wyprodukowanym w polsce akumulatorze samochodowym pochodził z ich fabryki. Z takim samym entuzjazmem mogli również odbierać komunikaty o tym, że opracowane w ich zakładzie rozwiązania -pod kierunkiem wyszkolonych w Polchemie specjalistów - z powodzeniem są stosowane w fabrykach chemicznych budowanych w krajach Europy Wschodniej, Zachodniej i w Afryce.

Powodów do dumy pracownikom Polchemu z pewnością nie brakowało, jednak cieszyć się z nich było coraz trudniej. Zgodnie z obowiązującymi przed wojną zasadami, instalację można było wykorzystywać tylko w 70 procentach, po wojnie przekraczanie stu procent stało się normą. Znacznie skrócono również czas przewidziany na remonty. Na początku przerwa techniczna trwała miesiąc, później została skrócona do dwóch tygodni, a następnie do kilku dni.

Czytaj też: Jak się Toruń w Poznaniu promuje

Mimo wysiłków pracowników, sfatygowany sprzęt sprawiał problemy. Dawały one o sobie znać szczególnie podczas deszczu, kiedy woda wchodziła w reakcje z wydostającymi się z nieszczelnych instalacji chemikaliami. W Toruniu do dziś wspomina się mgłę, która pojawiała się nad fabryką. Powodował ją wyciekający kwas chlorosulfonowy, substancja używana zresztą podczas II wojny światowej do wytwarzania zasłon dymnych.

Pod koniec lat 70. w Toruńskich Zakładach Przemysłu Nieorganicznego (taka nazwa obowiązywała od 1967 roku) doszło do dwóch tragicznych wypadków. Szczególnie dramatyczny wydarzył się w kwietniu 1979 roku. W przeznaczonym do remontu reaktorze siarczanu cynku śmiertelnie zatruł się siarkowodorem jeden robotnik. Gaz ten w bardzo wysokim stężeniu jest bezwonny, błyskawicznie paraliżuje jednak układ odechowy. Tracącemu przytomność pospieszył z pomocą kolega, on również zginął na miejscu. Trzeci z pracowników, który próbował ich ratować, zmarł po kilkunastu godzinach w szpitalu.

Kliknij poniżej i czytaj dalej na kolejnej stronie

W lipcu 1988 roku media żyły przygotowaniami do wizyty w Polsce Sekretarza Generalnego KC KPZR Michaiła Gorbaczowa z małżonką. W Toruniu wiadomości o jego przyjeździe niespodziewanie doczekały się medialnej konkurencji.

„Gdy 7 lipca wczesnym rankiem Benedykt Kowalski zbliżał się do Lisiego Ogona, to jest polany przy Szosie Chełmińskiej, gdzie mieszka, ogarnął go niepokój o los posadzonych ziemniaków - pisały „Nowości” na pierwszej stronie wydania z 14 lipca. - Psy niemiłosiernie wyły i skowyczały, więc sądził, że po polu bezkarnie buszują dziki. Dziwnie dusiło go w gardle. Dostrzegł też gęstą, opadającą na las i pola mgłę...”

Autor tej relacji nieco dał się ponieść, skutki słynnego kwaśnego deszczu nie były aż tak katastrofalne. Przestarzały Polchem był zagrożeniem, jednak jego czarna legenda zaczęła go przerastać. Zakład był oskarżany o zasmradzanie okolicy. Zarzuty padały nawet wtedy, gdy nieprzyjemne wonie wydobywały się z oczyszczalni, znajdującej się w sąsiedztwie Czesanki. Najlepszym przykładem polchemowskiej histerii były alarmy ogłaszane wiosną, kiedy zaczynały pylić sosny. Na kałużach pojawiał się wtedy charakterystyczny żółty osad, przez wielu uważany za siarkę. Alarmujące sygnały w tej sprawie pracownicy Polchemu odbierali nawet od mieszkańców okolic Włocławka!

Żółty pyłek sosnowy osiada na kałużach nadal, chociaż przy Szosie Bydgoskiej po zabudowaniach Polchemu nie ma już śladu.

Pisząc ten tekst, korzystałem m.in. z książki „Historia polskiego przemysłu nieorganicznego”. Szczególnie interesujący był jej fragment poświęcony sabotażowi, prowadzonemu przez załogę Polchemu podczas okupacji. Toruński zakład dostarczał wtedy chemikalia do niemieckiej fabryki amunicji w bydgoskim Łęgnowie. Te chemikalia zostały jednak specjalnie przez inż. Edwarda Schneidera zanieczyszczone, co doprowadziło w 1944 roku do wielkiego wybuchu nitrogliceryny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska