Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska zawsze ma oczy zielone RECENZJA "SPOD EKRANU" filmu "MISZMASZ, CZYLI KOGEL MOGEL 3"

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
kadr filmu
No, tym razem chociaż reklamiarze nie kłamią, a przynajmniej nie do końca. Na plakatach filmu “Miszmasz, czyli Kogel Mogel 3” wali po oczach hasło “komedia taka jak dawniej” i coś w tym jest. Bo to rzeczywiście komedia taka jak dawniej, choć nie do końca w tych miejscach, co trzeba.

W każdym razie potwierdziła się stara prawda, że lepiej nie ruszać kultowych filmów z innej epoki, bo można sobie łapki poparzyć. Przecież jak dotąd żadna dokrętka do największych PRL-owskich komedii nie wypaliła, i tak jest i tym razem. Taka jak dawniej jest tu więc rzadka dziś w naszym kinie formuła komedii ludowej, w której swojski świat małej ojczyzny okazuje się zdecydowanie przyjemniejszy i cieplejszy od świata nowej ery, pełnego różnych błaznów. Z pierwszych “Kogli” śmiało się pokolenie, które przeniosło się ze wsi do miast, a twórcy tych komedii zgrabnie grali na kompleksach i sentymentach przesadzonego z miejsca na miejsce ludu. A co teraz? Tak jak komedie w stylu “Listów do M.” pokazują nam plastikowy świat z seriali komercyjnych stacji o przeszczęśliwych słoikach z korpo, tak tu mamy pogodny polski mikroświatek, jakby wprost z seriali TVP.

Tak więc oglądamy herosów i heroiny “Kogla Mogla” po 30 latach. Kasia jest panią Katarzyną, dyrektorką szkoły, były mężulo wyjechał do Holandii, za to do wsi rodzinnej zjeżdża synuś Kasi. A tymczasem w rodzinie profesora Wolańskiego źle się dzieje. Dominująca mamusia naucza kobiet seksu, więc pan profesor ma dość i razem z córą rusza w Polskę. No i z kim zwiąże się córka Wolańskiego? No z synem Kasi oczywiście! Niczego nie zdradzam, bo to oczywista oczywistość.

Co jest w tym filmie na plus? Parę żarcików się udało. Generalnie satyra ociera się o aktualia, ale raczej to takie alibi, że nie śmiejemy się wyłącznie z głupot. Po łbie dostaje głównie świat nowej Polski ciepłej wody w kranach, twórcy filmu nabijają się z pań bardzo wyzwolonych, durnot telewizji śniadaniowych, ludzi gadających anglicyzmami czy pstrykających się na Insta ranki i wieczory. No a poza tym to taka dosyć nietypowa komedia romantyczna, bo skierowana do tej grupy odbiorców, o której pamięta się z rzadka. Bo to widz, co do komedii TVN nijak nie pasuje.

Co zgrzyta? Więcej niż parę żarcików niestety. Przygody upalonych marychą wieśniaków przypominają mi wesołkowate historyjki o pijakach, które zawsze lud polski kochał, a ja jakoś niekoniecznie. Aktorzy... No cóż, młodzi serialowi są tacy jak zwykle, więc nikogo się nie pamięta. Weterani przypominają nam o czymś tak smutnym, jak galopujący czas. I szczerze mówiąc nie wiem, po co panu Wardejnowi był ten film.

No a kończy się wszystko jak na polskim weselu. Najpierw są próby z muzyką różną, a na koniec i tak jest pan Zenon i jego “Oczy zielone”. Bo tak jak jest muzyka disco-polo, tak jest i kino disco-polo. Widownię tego filmu widzę więc ogromną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska