Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomoc brzemienna w skutkach

Redakcja
W całej Polsce jest 26 ośrodków (rekomendowanych przez ministerstwo), wykonujących finansowane przez państwo zabiegi in vitro. Choć nie obowiązuje rejonizacja, zaleca się, by wybrać lecznicę najbliżej domu.

W całej Polsce jest 26 ośrodków (rekomendowanych przez ministerstwo), wykonujących finansowane przez państwo zabiegi in vitro. Choć nie obowiązuje rejonizacja, zaleca się, by wybrać lecznicę najbliżej domu.

**<!** Image 3 align=right alt="Image 217328" sub="In vitro polega na przeprowadzeniu hormonalnie sterowanej owulacji, następnie na pobraniu komórek jajowych, które są łączone z plemnikami w warunkach laboratoryjnych. Uzyskany zarodek umieszcza się w macicy. Gdy się tam zagnieździ, powstaje ciąża. Fot. Dariusz Bloch">Tak zrobiła pani Małgorzata (ma 34 lata) i jej mąż Waldemar. Pochodzą spod Inowrocławia, więc o szanse na potomstwo zapytali w bydgoskiej klinice „Genesis”.
- Najwięcej naszych obaw wiązało się z ministerialnym wymogiem wcześniejszego leczenia niepłodności. Bo choć od ponad 2 lat przynajmniej raz na dwa miesiące chodziłam do lekarza, miałam sprawdzaną drożność jajowodów (niestety, jeden jest niedrożny), a mężowi przebadano nasienie, bałam się, że to i tak okaże się za mało, zwłaszcza że dokument (bardzo obszerny), który znalazłam na stronie ministerstwa zdrowia, szczegółowo określa zasady kwalifikacji do programu. Na chwilę straciłam nadzieję, czy jestem tym właściwym przypadkiem...

Par z podobnymi wątpliwościami jest mnóstwo, zwłaszcza że zainteresowanych programem jest więcej niż przyznano dotacji. Resort obliczył, że do wytypowanych ośrodków trafiło już 2915 par, szukających wsparcia państwa w powiększaniu rodziny. Na razie program obejmie 1,5 tysiąca przyszłych rodziców, czyli 40 proc. spośród wszystkich, którzy w tym roku mają szansę na refundację in vitro. Do końca 2013 r. z programu może skorzystać 2,5 tys. par.
W ciągu 3 lat ma ich być 15 tys. Ministerstwo nie udziela informacji o danych z poszczególnych ośrodków, jak twierdzi, nie chce stwarzać ryzyka nieuczciwej konkurencji między klinikami.

Podstawą kwalifikacji (poza wiekiem do 40 lat) jest odpowiednia diagnostyka niepłodności. - Para (pacjentka przed ukończonym 35 rokiem życia) musi udokumentować 2 lata leczenia, które odbyła bezpośrednio przed przystąpieniem do programu - wyjaśnia dr hab. Marek Szymański, szef NZOZ Centrum Medyczne - Klinika Leczenia Niepłodności „Genesis” w Bydgoszczy. - Z tym że „leczenie” to słowo bardzo pojemne. Są szczegółowe wytyczne Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu i Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, które mówią, jak powinien wyglądać schemat postępowanie z parą niepłodną. Niestety, widzę zbyt wiele przypadków lekceważenia tych wytycznych. Podam przykład. Przychodzi do nas para. Kobieta przez 2 lata miała monitorowane jajeczkowanie. I to wszystko, co zaproponował jej ginekolog. Partnerowi zbadał nasienie. Nietrudno się domyśleć, że te 2 lata to zmarnowany czas tych ludzi. Aby stwierdzić, czy pacjentka ma owulację, czy nie, wystarczy obserwacja 1-2 cykli. Muszę tej parze powiedzieć: „Pani powinna mieć od 4 do 6 inseminacji, ale wcześniej sprawdzoną drożność jajowodów. Mogłoby się okazać, że są niedrożne, co automatycznie kwalifikowałoby państwa do programu”. Jeśli nie ma tych badań, nie ma także dalszej diagnostyki, związanej np. ze słabymi parametrami nasienia, wreszcie, jeśli nie ma inseminacji, co ważne - udokumentowanej w historii choroby (niektórzy potwierdzali, że mieli inseminację, ale nie było jej śladu w dokumentacji medycznej), to taka para nie dostanie się do programu. Zdarza się nam prowadzić na ten temat bardzo trudne rozmowy. Rozumiemy wszystkich, bywa, że monitujemy w ministerstwie w pojedynczych przypadkach, jeżeli np. ludzie nie mieszczą się w ramach czasowych leczenia, wyznaczonych przez resort.

<!** reklama>

Dr hab. Marek Szymański nie ukrywa, że idealny model pary „programowej” powinien mieć wiarygodnie zbadaną i opisaną przyczynę niepłodności, a najtrudniejsze są przypadki niepłodności idiopatycznej, czyli tej o nieznanym podłożu: - Na szczęście wielu naszych pacjentów przychodzi z prawidłowo prowadzoną dokumentacją, jest po właściwej terapii, ma postawioną diagnozę, a wtedy możemy przystąpić do działania - mówi lekarz.

Każda para zakwalifikowana do rządowego programu in vitro ma prawo do trzech prób zapłodnienia pozaustrojowego (odstęp między jedną stymulacją hormonalną a drugą powinien wynosić ok. 4-6 miesięcy). Pacjenci zwolnieni są z opłat za procedurę in vitro (i wszystkich przypisanych do niej badań, wizyt lekarskich, itp.). Nie są jednak zwolnieni z opłaty za leki, a te, w zależności od wieku i stanu zdrowia kobiety, mogą się wahać średnio od 2,5 do 3,5 tys. zł. Niebagatelną ulgą jest jednak przerzucenie na państwo kosztów za sam zabieg i przygotowanie do niego pacjentki, a jego cena wynosi ok. 7,5 tys. zł. Kolejny plus to bliskość ośrodków. Tylko w dwóch województwach nie ma placówek oferujących in vitro w ramach rządowego programu. - Założeniem projektu jest przecież pomoc parom, które pragną mieć potomstwo, ale materialnie nie są w stanie udźwignąć kosztów in vitro - przypomina szef Genesis. - Chcąc ograniczyć koszty, lepiej wybrać rekomendowany ośrodek najbliższy swojemu miejscu zamieszkania, zwłaszcza że, podkreślam, wszystkie kliniki obowiązują identyczne wytyczne ministerialne, wykonujemy takie same procedury medyczne, nie może być więc mowy o tym, że gdzieś tam dzieją się cuda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska