Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powodów porażki z Włókniarzem było aż nadto. Sytuacja jest zła...

Piotr Bednarczyk, 
Daniel Ludwiński
Rywalizacja juniorów (od lewej: Jakub Miśkowiak, Michał Gruchalski, Maksymilian Bogdanowicz i Igor Kopeć-Sobczyński) to triumf gości
Rywalizacja juniorów (od lewej: Jakub Miśkowiak, Michał Gruchalski, Maksymilian Bogdanowicz i Igor Kopeć-Sobczyński) to triumf gości
- Gdyby był Doyle, nie jechaliby inni. Skończyłoby się może mniejszym zwycięstwem, ale i tak byśmy wygrali - podsumował trener Marek Cieślak.

I trudno nie przyznać szkoleniowcowi forBET-u Włókniarza Częstochowa racji. Jego zespół był zdecydowanie bardziej wyrównany i wygrał na Moto-
arenie z Get Wellem 51:39. Do chwili feralnego wypadku Jasona Doyle’a (leży w szpitalu, ma złamane żebro, dziś dowiemy się, czy nie uszkodzonego płuca - sam pali się do jazdy, ale lekarze wolą dmuchać na zimne) w siódmym biegu nie zawodził tylko on i odrodzony Chris Holder. A to było za mało do pokonania rywala.

Źle zaczęło się dziać jeszcze przed meczem. W trakcie rozgrzewki motocykli zepsuł się silnik w sprzęcie Nielsa Kristiana Iversena. Jak się okazało... Duńczyk miał do dyspozycji jedną (!) sprawdzoną i szybką jednostkę. Pozostawiamy to bez komentarza. W pierwszych wyścigach Iversen startował na sprzęcie Jacka Holdera. Efekt? Trzy przegrane po 1:5, bo jego partnerzy z pary, czyli młodzieżowcy, konsekwentnie kompletowali zera. Jak łatwo wyliczyć - torunianie w tych wyścigach stracili 12 punktów, ostatecznie przegrali mecz właśnie taką różnicą. Widać więc jak na dłoni, gdzie leżał największy problem. Nie można bowiem wszystkiego zrzucać na pech w postaci wypadku Jasona Doyle’a.

Fatalna postawa Iversena i juniorów (toruńscy zdobyli dwa punkty, częstochowscy - 10, to zrobiło różnicę) oraz kontuzja Doyle’a nie były jednak jedynymi powodami porażki. Słabo spisali się bowiem również krajowi seniorzy. O ile do Runego Holty (cztery punkty) trudno mieć pretensje, bo po długiej przerwie w startach potrzebuje jeszcze trochę czasu do dojścia do formy, to już „jedynka” Norberta Kościucha (zdobyta tylko dzięki wykluczeniu Mateja Zagara) martwi jak najbardziej. Podobno ma kłopoty ze sprzętem i będzie teraz korzystał z klubowego.

Inna sprawa, to taktyka, jaką zastosował menedżer Jacek Frątczak. Znów czekał, nie wiadomo po co, z zastosowaniem rezerw taktycznych. Zupełnie jakby obiecał przed spotkaniem Kościuchowi i Holcie, że pojadą co najmniej dwa razy. Zapytany, dlaczego tak długo nie robił zmian, odpowiedział, że chodziło o „przegląd składu”. Czyli wyszło na to, że przed meczem (a nawet po pierwszej serii startów) nie wiedział, który z jego zawodników w jakiej jest dyspozycji. To też pozostawiamy bez komentarza...

„Przepraszam Kibiców, Sponsorów i Klub za przegrany mecz i moją postawę. Wiem, że moje 2 punkty to zdecydowanie za mało. Pracuję dalej, aby wynik był lepszy” - Igor Kopeć-Sobczyński chociaż tym wpisem na Facebooku potrafił uderzyć się w pierś.

Pozytywy? Mimo wysokiej porażki takie też są. Chodzi o postawę braci Holderów. Chris zaskoczył wszystkich - praktycznie był bezbłędny. Wygrał pewnie pięć wyścigów, przegrał dopiero wtedy, gdy losy meczu były rozstrzygnięte. Takiego Chrisa nie widzieliśmy od kilku lat. Aż szkoda, że zespół nie wykorzystał takiej jego dyspozycji - gdyby inni nie zawodzili, byłaby ogromna szansa na wygraną. Z kolei Jack może nie błysnął (7+1 pkt), ale widać było już postęp w jego jeździe w porównaniu z poprzednimi meczami.

- Nie był to dla nas łatwy mecz, bo gospodarze dokonywali zmian, a młody Holder nie jechał źle - powiedział trener Włókniarza Marek Cieślak. - Gdyby jednak był Doyle, nie jechaliby inni. Skończyłoby się może mniejszym zwycięstwem, ale i tak byśmy wygrali. Do tej pory u nas regularnie powyżej 13 punktów robił Leon Madsen, a tym razem było gorzej. Fredrik Lindgren przyjechał raz czwarty, był też trzeci. Na wygraną zapracował jednak cały zespół. Bardzo dobrze pojechał Zagar, który dotąd w Toruniu był niepewny. Dziesięć punktów zdobyli nasi juniorzy i to też była nasza przewaga. Przedpełski się zmobilizował, bo jadąc u siebie chciał pokazać ludziom, że porobili błędy (śmiech - przyp. red.).

Co ciekawe - trener Cieślak nie polemizował z decyzjami sędziego, który wykluczył najpierw Mateja Zagara, a potem Adriana Miedzińskiego.

- Raczej tak - odparł krótko zapytany o to, czy zgadza się z decyzjami arbitra.

- Jesteśmy rozczarowani, bo mieliśmy naprawdę dużą szansę na wygraną - przyznał Chris Holder. - Straciliśmy jednak naszego najlepszego zawodnika już w drugiej serii startów. Doyle to zawodnik na minimum 12 punktów. Strata kogoś takiego to wielki cios dla całej drużyny. Wcześniej, na treningu, straciliśmy silnik Nielsa Kristiana Iversena. Od początku mieliśmy więc jednego lidera w szpitalu, a drugiego bez silnika. Było ciężko, każdy był sfrustrowany i pytał, co się dzieje. Takie sytuacje mają duży wpływ na każdego - aż chciałoby się stanąć pod zimną wodą, żeby ochłonąć. W końcówce nieco wróciliśmy do gry, ale w polskiej lidze każdy rywal jest bardzo mocny. Nie da się wygrywać meczu tracąc zawodnika, który jest tak ważny. Potrzebujemy więcej szczęścia. Ten zespół nie wygląda źle, ale cały czas potrzeba nam czegoś więcej. Mój mecz był prawie perfekcyjny - pięć razy wygrałem, ale na koniec byłem czwarty. To pokazuje, jaki jest dzisiejszy żużel. Tak samo jest z całą drużyną. Przegraliśmy, ale równie dobrze mogło być inaczej. Decydują detale. Trzeba zrozumieć, że my nie siedzimy z założonymi rękoma. Nikt nam nie płaci za przegrane. Musimy przetrwać ten gorszy czas. Potrzebujemy punktów i zwycięstw. To dopiero trzy pierwsze mecze. Przegraliśmy je, ale kto powiedział, że nie możemy wygrać trzech następnych i nadal być w grze o play off? Musimy spuścić głowy i pracować dalej.

A jak wyjaśnił porażkę menedżer Jacek Frątczak?

- Nie chcę się tłumaczyć, ale o wyniku zadecydowały dwa czynniki. Po pierwsze: strata Jasona. Po drugie: przed próbą toru zatarł się najlepszy silnik Nielsa. Widząc, co się dzieje w jego trzech pierwszych wyścigach, gdy Niels jechał do tyłu, postanowiliśmy przełożyć silnik z ramy Jasona Doyle’a do ramy Iversena. Wtedy Niels kolejny wyścig wygrał. On przyzwyczaił nas do dwucyfrówek, więc jego punktów nam zabrakło. Cały tydzień pracowaliśmy z chłopakami nad tym meczem. Chris po raz kolejny pokazał, jak można jeździć na Motoarenie i jak szybko startować. Wykonał kapitalną robotę. Waleczny był także Jack. Tor był taki, jak na wcześniejszych zajęciach. Poradziliśmy sobie z warunkami atmosferycznymi. Do siódmego biegu nie było zmian. Robiliśmy przegląd, żeby nie było potem żadnych wątpliwości, czy dokonujemy dobrych wyborów. Gdy traci się lidera, cały plan idzie jednak do piachu. Trzeba wszystko przewrócić do góry nogami i zacząć od początku.

Jacek Frątczak odniósł się też do kontuzji Jasona Doyle’a.

- Jason został sfaulowany przez rywala. Decyzja sędziego była jednoznaczna. Należy się tylko zastanowić, co już kiedyś sygnalizowałem, czy w sytuacji, gdy jeden zawodnik fauluje drugiego i ten drugi jest niezdolny do dalszej jazdy, czy ten faulujący również nie powinien być wykluczony do końca zawodów. W przeciwnym razie faulujący startuje dalej, a sfaulowany jedzie do szpitala.

A co menedżer Get Wellu powiedział o postawie krajowych seniorów?

- Norbert Kościuch ma największy problem z wyjściami spod taśmy. To jest niezbędne. Pracujemy nad tym na treningach. Wiem, że każdy zawodnik chce jeździć, ale choć ostatnio spadła na mnie fala hejtu, to jednak ja wiem więcej. Absolutnie nie jest tak, że mam z tego satysfakcję. Musimy pracować dalej, może trzeba korygować sprawy ze sprzętem. Norbert dał się głupio wywieźć Pawłowi Przedpełskiemu, a ten punkt, jak się okazuje, w początkowej fazie meczu był na wagę złota. Rune Holta miał dobre starty, do czego nas przyzwyczaił. Gryzł tor, ale widać po nim brak objeżdżenia, co wpływa na czucie motocykla i jego prędkość. Rune walczył, szarpał, ale nie oczekiwałem od niego niewiarygodnych historii. Dałem mu dwa biegi, żeby mieć przegląd sytuacji. To nie jest przypadek, że miał numer 12. Wiedziałem, że na rezerwie Jack Holder jest dobrze dopasowany do toru, przede wszystkim startowo, ale kontuzja Jasona rozbiła cały czas plan. Trzeba było rzeźbić, przekładać silniki, robić cuda na 
kiju.

O postawie młodzieży stwierdził jedynie, że „potrzebuje więcej jazdy, za chwilę zaczną się rozgrywki Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów i powinno być lepiej”. Tego typu teksty słuchamy jednak od kilku lat i nie tylko od tego menedżera...
Co ciekawe - byli toruńscy zawodnicy, Adrian Miedziń
ski i Paweł Przedpełski po 
meczu podeszli do sektora 
kibiców Get Wellu i zostali przez fanów bardzo ciepło przyjęci.

Co dalej? Niestety, w najbliższym czasie czekają nas trzy mecze wyjazdowe - w Gru
dziądzu (12.05), Wrocławiu (19.05) i Lublinie (26.05).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska