Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Praca aktora ta cały czas eksperymentowanie na żywym organizmie

Małgorzata Chojnicka
Daria Widawska podczas spektaklu „Śmiertelnie poważne uczucie”
Daria Widawska podczas spektaklu „Śmiertelnie poważne uczucie” Małgorzata Chojnicka
Rozmowa z aktorką Darią Widawską, przy okazji spektaklu „Śmiertelnie poważne uczucie”, wystawionego w Lipnie podczas 9. Przeglądu Twórczości Filmowej „Pola i inni”.

Aktorka to wymarzony zawód?
W roku 1996, kiedy zdawałam do szkoły teatralnej, był to zawód wymarzony. Oczywiście, jako dziewczynka, która była świeżo po maturze, a wcześniej z teatrem miała tyle wspólnego, że chodziła tam jako widz, było to spełnieniem marzeń, ale też wielką niewiadomą. Dzisiaj, będąc osobą spełnioną zawodowo, mogę w pełni świadomie powiedzieć, że jest to zawód wymarzony, w którym się realizuję i czerpię z niego satysfakcję. Nie wiem, jak by było, gdyby nie doszło do pewnego zawodowego spełnienia, gdyby się inaczej ułożyły moje ścieżki zawodowe.
Może zatem Pani powiedzieć, że jest szczęściarą…
Poniekąd, bo temu szczęściu też trzeba pomóc. Musimy się znaleźć w odpowiednim miejscu i czasie, a przede wszystkim spotkać odpowiedniego człowieka, który w nas uwierzy. Tych aspektów jest dużo i one są tym elementem szczęścia. Trzeba też umieć je wykorzystać i ciężko pracować.
Jako dziecko miała Pani przygodę z baletem?
To trochę przekłamanie medialne, bo należałam do Zespołu Pieśni i Tańca „Fregata” jako mała dziewczynka. Od trzeciego roku życia chodziłam na różne zajęcia baletowo-wokalno-taneczne. Byłam oswojona ze sceną, a potem przytrafiła mi się jeszcze dwunastoletnia przygoda ze szkołą muzyczną. Chyba najbardziej nerwowa w moim życiorysie.
Jak traktuje Pani swoje role?
W momencie, kiedy zaczynam pracę nad rolą, to próbuję zrozumieć postać i w jakiś sposób z nią się utożsamić. Bardzo często są dość odległe ode mnie osobowości i muszę spróbować poznać, co ta postać chce powiedzieć i jakie emocje chcę przekazać. Jednak po skończonej pracy nie pielęgnuję tych emocji w sobie. W tej chwili mam cztery sztuki w repertuarze i gdybym po spektaklu przenosiła je do domu i nie umiała ich zrzucić, to moja psychika nie dałaby rady udźwignąć tego ciężaru. Trudno przechowywać w sobie tyle osobowości. Praca aktora to cały czas eksperymentowanie na żywym organizmie, ale też umiejętność wychodzenia z różnych stanów emocjonalnych. Trzeba się nauczyć pewnych mechanizmów i techniki aktorskiej, która pozwala nam na zachowanie zdrowia psychicznego dla siebie. Na szczęście, gram dość pozytywne postaci i nie muszę wychodzić z mrocznych osobowości.
Gra Pani sympatyczne, ciepłe kobiety…
Gdzieś tam tęsknię za postacią, której widz by nienawidził. To takie aktorskie „mięso”. Aktorzy uwielbiają poszukiwać w sobie mrocznych stron, ponieważ jest to coś zupełnie innego od tego, co mają na co dzień. Nikt z nas nie jest przecież zabójcą, gwałcicielem czy prostytutką. Tęsknimy za takimi wyzwaniami, które pozwalają na wykorzystanie innych pól własnego umysłu i ciała.
Czuje się bardziej aktorką filmową czy teatralną?
Po prostu aktorką. Jedno i drugie wymaga innych środków aktorskich, ale tak wygląda kompletny mój zawód. Cieszę się, że mam takie możliwości. Sprawdzam się w teatrze, telewizji, dubbingu.
Ma Pani swoją ulubioną rolę?
Każda jest moją ulubioną. Najbardziej lubię te, w których aktualnie jestem, bo są mi najbliższe i w danym momencie jestem z nimi najbardziej związana. Są role, do których mam większy sentyment. Jest nią Agata Bielecka w serialu „Magda M.”, która rozpoczęła przygodę z medialnym zainteresowaniem moją osobą i otwarciem na inne możliwości. Sprawdziłam się w tej roli i poszły za nią inne propozycje. Uważam, że każda z ról odcisnęła swoje piętno zarówno na mojej osobowości, jak i moim postrzeganiu tego zawodu, i siebie w zawodzie, a może też i siebie prywatnie. Każda rozwija, nawet taka, z której do końca nie jestem zadowolona.
A o jakiej Pani marzy?
Marzę o zagraniu postaci, która byłaby kompletnie oderwana od wizerunku, z jakim jestem kojarzona, czyli sympatycznej, ciepłej pani domu.
Została Pani ambasadorką akcji edukacyjnej „Cha
- Ching”, która uczy dzieci racjonalnego gospodarowania pieniędzmi…
Mam siedmioletniego syna, który twierdzi, podobnie jak jego rówieśnicy, że pieniądze biorą się z bankomatu. Próbowałam mu wytłumaczyć, że jest inaczej, ale przy pierwszym podejściu poległam. Opowiadałam o chodzeniu do pracy i przelewaniu zarobionych pieniędzy na konto w banku, ale nic z tego nie wyszło. Gdy otrzymałam propozycję zostania ambasadorem tej akcji, pomyślałam sobie, że jest to idealny czas dla mnie, aby nie tylko ludziom przybliżyć tematykę, ale też się czegoś nauczyć dla siebie. Materiały dostępne w kampanii „Cha
- Ching” pomagają mi również prywatnie w tłumaczeniu mojemu dziecku, skąd się biorą pieniądze i co trzeba z nimi robić.
W jaki sposób Pani odpoczywa?
Śpiąc, na przykład w busie w drodze na kolejny spektakl. Zasypiam w ciągu trzech sekund, by zregenerować siły i dać z siebie sto procent na scenie. Sen jest dla mnie najlepszą regeneracją. Czasami człowiek ma tak dużo bodźców z zewnątrz, że chce tylko i wyłącznie pobyć ze sobą i swoimi myślami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska