Od 6 października w Domu Pomocy Społecznej przy Szosie Chełmińskiej zachorowało 38 mieszkańców i 16 pracowników. W jednym z zespołów choruje 45 procent załogi.
Polecamy
- Tak zarabiają pracownicy szpitali w naszym województwie [najnowsze stawki]
- O. Adam Szustak: „Nienawidzę tego Kościoła, który stał się ladacznicą polityczną"
- Wesela zakazane, ale śluby nie! USC w Toruniu przeżywa oblężenie
- Ile mandatów za brak maseczki nałożono w regionie?
- Protest kobiet w Toruniu. Tak wyglądał z drona [wideo]
- Tyle w ubiegłym roku zarobiła fundacja ojca Tadeusza Rydzyka
Brakuje nam rąk do pracy. Pan prezydent chwali się na konferencjach prasowych, że oddelegował personel z Dziennego Domu Pomocy Społecznej. Do dziś do pracy w naszym domu zgłosiła się jednak tylko jedna osoba. Intendentka, która pomaga w kuchni, a my potrzebujemy personelu do pomocy przy chorych - mówi Lidia Ciechomska, pokojowa z toruńskiego DPS. - W ciągu ostatnich dwóch tygodni dwie pielęgniarki złożyły wymówienie. To, że jeszcze ma kto umyć, przewinąć i podać leki, zawdzięczamy wysiłkom kierowniczki Zespołu 2 i samym sobie. Kobietom, pracującym ponad siły.
Według informacji z Urzędu Miasta do pracy w DPS zostały oddelegowane trzy osoby, ponieważ o tyle wnioskował dyrektor placówki.
Zobacz wideo: Bezpieczeństwo na drogach jesienią. O tym trzeba pamiętać
Protestujący narzekają również na brak wsparcia ze strony nowego dyrektora DPS, który zresztą sam się zaraził wirusem.
Ponadto, od początku roku nie otrzymaliśmy obiecanych podwyżek - dodaje Ciechomska. - Pan prezydent najpierw nam je wstrzymał, a 14 sierpnia wystosował pismo wskazujące obniżenie nam premii, co pan pełniący obowiązki dyrektora skrupulatnie wykonuje obniżając te premie niezależnie od obciążenia pracą i naszego zaangażowania w tym trudnym czasie.
Władze miasta zwracają uwagę, że personel otrzymał wsparcie w ramach grantów unijnych. Protestujący tłumaczą jednak, że nie dotyczy ono całego personelu, nie rozwiązuje też problemów, z jakimi zespół DPS boryka się od lat.
Ze 120 zatrudnionych tutaj osób 89 ma wynagrodzenie zasadnicze poniżej obowiązującej w kraju płacy minimalnej. Pensja zasadnicza pokojowej wynosi średnio 2250 złotych brutto - mówi Lidia Ciechomska.
Reszta, jak mówią protestujący, jest wyrównywana premiami, a te są teraz ograniczane. Tymczasem, zespół DPS pracuje przez 24 godziny na dobę i siedem dni w tygodniu.
28 października prezydent Zaleski podjął decyzję o przeznaczeniu z miejskich rezerw dodatkowych pieniędzy dla osób bezpośrednio opiekujących się zarażonymi pensjonariuszami. Protestujący to doceniają, jednak zwracają uwagę, że skorzysta z tego tylko 40 osób.
- Reszcie też się należy. Jesteśmy narażeni na koronawirusa z każdej strony. Ja pracuję tu od 16 lat i zarabiam 2300 złotych. To jest godny zarobek? - wtórowała poprzedniczce opiekunka Edyta Cisek.
Za takie pieniądze nikt nie chce do tej pracy przyjść, a w domu pomocy przebywa w tej chwili 171 podopiecznych.
Protestujący domagają się zapewnienia dodatkowego personelu do pracy przy zarażonych COVID-19 mieszkańcach. Oczekują zapewnienia wypłaty za nadgodziny, w wysokości 200 procent podstawy dla personelu opiekującego się zakażonymi. Domagają się utworzenia dodatku zagrożeniowego wypłacanego z budżetu miasta dla całego personelu DPS za pracę w wyjątkowo niebezpiecznych warunkach. Pragną gwarancji podwyższenia zasiłku chorobowego do 100 procent wynagrodzenia dla wszystkich pracowników w czasie pandemii. Domagają się również zapewnienia płynności dostaw środków ochrony osobistej.
Te postulaty znalazły się w piśmie, jakie wystosowały związki zawodowe do prezydenta. Michał Zaleski pismo otrzymał i odniósł się do niego podczas wideokonferencji zorganizowanej przed spotkaniem protestujących z dziennikarzami.
Po pierwsze, część zarzutów tam przedstawionych jest absolutnie nietrafna - powiedział. - Nie ma problemów zaopatrzeniem w środki ochrony osobistej. Były od początku epidemii, są i będą.
Prezydent przypomniał o środkach unijnych jakie trafiły do protestujących oraz o pochodzących z kasy miejskiej środkach dla tych 40 osób bezpośrednio zaangażowanych w opiekę nad chorymi. W listopadzie na cały etat będzie to 1970 złotych brutto.
Ktoś może chciałby spytać: co później? Pozostaję z wielką wiarą i przekonaniem, że po listopadzie sytuacja wróci do normy i zakażonych w DPS już nie będzie. - Proszę o to, abyśmy takie sprawy uzgadniali, abyśmy nie przenosili emocji na spotkania przy płocie.
Wsparcia pracownikom i pracownicom Domu Pomocy Społecznej udzieliły przedstawicielki Strajku Kobiet
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?