Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premiera Netflix: “Noc w raju” – czyli koreańska huśtawka, a nawet rollercoaster

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Trudno jest budować związek, jeśli wiadomo, że zbyt długo to on nie potrwa. I to tak wiadomo na bank, bo nie chodzi o zwykły niepokój, czy to oby na pewno to, tylko o koniec ostateczny, czyli śmierć.

A strategie wobec śmierci przyjąć można w takiej sytuacji oczywiście różne – pogodzenia się z tym, co nieuchronne, odjazdu w stronę kompletnej apatii, ucieczki, szamotania się do upadłego… Para bohaterów „Nocy w raju” ląduje właśnie w takiej życiowej kropce. Mają parę dni, żeby jakoś się w tym znaleźć. Często powtarzają sobie, że szkoda czasu na głupie pytania, na które odpowiedzi są oczywiste. Ale paradoksalnie czasami w życiu fajnie jest, kiedy ktoś nam takie właśnie oczywiste pytania zadaje.

„Noc w raju” to produkcja koreańska i to dosyć dziwaczna, ale Netflix lubi nas od czasu do czasu zaskakiwać. Dziwaczna, bo ten film to dosyć cudaczny zlepek i leciuchnego kina gangsterskiego z dalekiej Azji - z oceanem krwi i przemocy tak słonej, że w Hollywood i Europie filmowcom berety spadają - i uroczego kina wyciszonego i ciężkiego, w przerwach między kolejnymi jatkami, i czegoś w rodzaju koreańskiego „Pulp Fiction”. Dla mnie, szczerze mówiąc, finalnie jest to z lekka ciężkostrawne, ale parę sekwencji udało się czarująco.

Tak więc wszystko zaczyna się w Seulu. Wybitnie utalentowany gangster średniego szczebla i dusza człowiek przy okazji zostaje prawie podkupiony przez konkurencję. No a to rozpoczyna wojnę bandyckich klanów. Pierwszymi ofiarami są chora siostra naszego herosa i jego przeurocza siostrzenica, co oczywiście niemożliwie nakręca spiralę przemocy. Nasz bohater w pewnym momencie zostaje wysłany przez swojego szefa na coś w rodzaju urlopu przed dalszą ucieczką do Rosji. Trafia do wakacyjnego raju – na wyspę Czedżu – ale zdecydowanie po sezonie. Zamieszkuje w domu gangusa tuż przed emeryturą i jego pięknej, ale nieuleczalnie chorej córy. Nie wie, że w Seulu ustalono, ż jego śmierć będzie gwarantem rozejmu.

Cóż, film jest na pewno solidnie zrobiony – i jeżeli chodzi o sceny pościgów czy bijatyk, i momenty, kiedy nasza para kontempluje siebie i wyspę. Może nawet w tych drugich sekwencjach tę solidność widać bardziej – bo niektóre kadry naprawdę urzekają malarskością. Nie do końca kupuję za to całą sferę ideolo – to mierzenie się człowieka z ostatecznym, poświęcenie dla kogoś w świecie nihilizmu, ogarnianie tematu śmierci itd. Akcja ostatecznie przykrywa całą resztę, zresztą momentami średnio wiarygodną.

Sceny akcji są za to efekciarskie, choć po azjatycku specyficzne. Tabuny bandziorów w garniturach ganiają się widowiskowo – ale nie da się ukryć, że dla Europejczyka to dosyć groteskowa poetyka. Tak jak zresztą i aktorstwo, nieznośnie drażniące przerysowaniami. Konstruowanie postaci jest tu z naszego punktu widzenia rachityczne, a nawet nieco komiczne. Krótko mówiąc – smakołyk dla amatorów. Jak ktoś tego typu azjatyckie kino kocha, będzie miał wieczór marzeń. Jak ktoś nie kocha, to będzie długo dumał, co to właściwie było?

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska