Prezes miejskiej spółki TIS przed sądem złożył szokujące wyjaśnienia

Ruszył proces Przemysława Lipki, oskarżonego o sfałszowanie dokumentów z Polskiej Ligii Koszykówki i użycie ich w konkursie na stanowisko.

36-letni Przemysław Lipka na stanowisku prezesa spółki TIS, zarządzającej halą widowisko-sportową przy ul. Bema, zarabiał 7 tys. zł netto. Stanowisko objął w lutym 2018 roku, po drugim konkursie, z obniżonymi kryteriami dla kandydatów. W pierwszym konkursie - jak dowodzi prokuratura - posłużył się sfałszowanymi dokumentami. Dokładniej: umową o współpracy z Polską Ligą Koszykówki oraz zaświadczeniem, że był dyrektorem działu IT. Grozi mu za to do 5 lat więzienia.

Wczoraj ruszył jego proces w Sądzie Rejonowym. Prezes miejskiej spółki Toruńska Infrastruktura Sportowa (obecnie zawieszony w obowiązkach) twierdzi, że jest niewinny. W sądzie złożył wyjaśnienia, które jednych wprawiły w stan konsternacji, innych - w olbrzym ie zdumienia.

- Tak, w spółce PLK nie było działu IT - przyznał Przemysław Lipka, który w konkursie przedstawił zaświadczenie o byciu dyrektorem działu IT. - Byłem jednoosobowym ciałem, które spinało cały ten rozległy obszar.

Sędzia Angelika Kurkiewicz przypomniała stanowisko PLK przedstawione w śledztwie. „Takiej umowy nie mogło być” - to słowa przedstawicieli PLK o rzekomej umowie Przemysława Lipki z PLK, datowanej na 1 października 2010 roku. „Nie pracował w PLK. W spółce nie było stanowiska dyrektora IT i nowych technologii” - zeznali przedstawiciele koszykarskiej spółki. Zaznaczyli też, że współpraca z Lipką nawiązana została dopiero w 2014 roku.

Generalnie, oskarżony nie pamięta, od kogo z PLK dostał mailem zaświadczenie o byciu dyrektorem IT. Nie pamięta również, skąd miał kopię umowy o współpracy z PLK. Pamięta natomiast, że oryginał kiedyś posiadał, ale w trakcie przeprowadzki musiał mu się zagubić, podobnie jak inne jego archiwalia. Kolejna rozprawa odbędzie się 16 kwietnia.