Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Nalaskowski: - Dotknął mnie milczący ostracyzm. Być może doczekaliśmy początku końca uniwersytetów

Adam Willma
Adam Willma
Prof. Nalaskowski: - W takiej sytuacji decyzja może być tylko jedna – w lutym kończę 65 lat i prawdopodobnie odejdę na emeryturę.
Prof. Nalaskowski: - W takiej sytuacji decyzja może być tylko jedna – w lutym kończę 65 lat i prawdopodobnie odejdę na emeryturę. Adam Willma
Z prof. Aleksandrem Nalaskowskim, pedagogiem z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika rozmawiamy o karaniu naukowców za poglądy Pakiecie Wolności Akademickiej ministra Czarnka.

Powstaje właśnie prawo, które niektórzy nazywają „lex Nalaskowski”. To dla pana powód do dumy?
Wielu ludzi mówi o czymś, o czym nie ma zielonego pojęcia, nie mając tego projektu nigdy w ręku. To projekt, który zawiera się na ponad 3 stronach i jest głównie uzupełnieniem administracyjnym - „w odniesieniu do punktu nadaje się brzmienie”. Ale jest w nim kilka spraw, na które warto zwrócić uwagę. Nawiasem mówiąc to chyba najmniej ideologiczne z działań ministra Czarnka.

Regulacji mamy co niemiara. Po co kolejna?
Posłużę się swoim przykładem, bo go najlepiej znam. Otóż zawiesiło mnie kolegium rektorskie (w którym notabene zasiadała moja koleżanka, której wcześniej recenzowałem doktorat), nie orzekając jakiejkolwiek winy, bez wysłuchania opinii rzecznika dyscyplinarnego. Sprawa natychmiast wyciekła do prasy i to poprzez media się o niej dowiedziałem. Informacja pojawiła się też na głównej stronie internetowej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. To strona odwiedzana przez wielu uczonych, studentów, wielu zainteresowanych z Polski i zagranicy (bo ma swoją wersję angielską). Oznajmiono na niej, że Nalaskowski został zawieszony i informacja taka wisiała w tym miejscu zanim podjęto jakiekolwiek konkretne działania wobec mojej osoby. Mało tego, sprawę skierowano do komisji dyscyplinarnej nie powiadamiając mnie o tym! Powiadomienie dostałem dopiero kilka dni później.

Dlatego za absolutnie słuszne uważam, że w propozycji ministra Czarnka znajduje się propozycja, aby w przypadku wszczęcia postępowania, jako pierwszy powiadomiony został ten, wobec którego postępowanie ma się toczyć.

Ale nie ten zapis budzi kontrowersje.
Tak, rewolucja jest w innym – po pierwsze, w umorzeniu wszelkich spraw prowadzonych dotychczas z powodów światopoglądowych. To, z mojego punktu widzenia, o tyle ważne, że po decyzji biegłego i rzecznika dyscyplinarnego UMK, gdy umorzono przeciwko mnie sprawę, natychmiast ta sama organizacja, która ja zainspirowała, wniosła zażalenie do rektora. Ówczesny rektor, znowu posłuszny wobec organizacji zewnętrznej wobec Uniwersytetu, wznowił postępowanie i skierował je do innej komisji. Potem był COVID i to wszystko stanęło, ale zdaje się, że teraz, właśnie na mocy tej ustawy, postępowanie będzie umorzone. Zważywszy jak kuriozalna była moja sprawa, uważam to za słuszne. Przypomnę tylko, że owego słynnego felietonu nie opublikowałem ani w piśmie akademickim, ani głosiłem tych poglądów z katedry, nie rozmawiałem o tym ze studentami i w ogóle tej problematyki nie podnosiłem w trakcie pracy na uniwersytecie. Zostałem ukarany za coś, co nie ma związku z uniwersytetem. To mniej więcej tak, jakby – nie przymierzając - któryś profesor jechał po pijaku, odebrano by mu prawo jazdy i z tego powodu został zawieszony w czynnościach profesora. Nie znam takiego przypadku.

Tu się pojawia argument, że uniwersytet to jednak pewien etos.
A jazda po pijanemu to nie etos?! Jeżeli chodzi o moje zajęcia, jest w nich dużo miejsca na historię, bo jeżeli mówię o pedagogice ogólnej i o rozwoju pedagogiki ogólnej, muszę pokazywać tło historyczne. Jest nawet miejsca na matematykę, bo jeżeli omawiam szkołę lwowsko-warszawską, to była to szkoła filozoficzna mocno oparta logikę, stąd pojawiają się nawet wzory matematyczne. Sporo jest w moich wykładach odniesień do przemian w obrębie samej oświaty w Polsce, natomiast nie ma miejsca na dywagacje o czyichś upodobaniach seksualnych. Natomiast jest w projekcie ministra Czarnka pewna luka. Owszem, profesor będzie mógł mówić otwarcie, że wierzy w Boga i nie będzie mógł być za wyznawane przez siebie zasady religijne karany. Podobnie z innym profesorem lub studentem, który deklaruje ateizm. Profesor będzie mógł powiedzieć, że dla niego osobiście praktyki homoseksualne są grzechem, bo w takiej religii się wychował. Ktoś inny powie, że jest normą, bo tak został wychowany i to pozostawiamy do rozstrzygnięcia słuchaczom. To oni mają prawo wyboru, nie powinniśmy im narzucać niczego ani niczego zabraniać. Natomiast w Pakiecie Wolności Akademickiej nie ma czegoś innego - nie ma dobrej woli, bo nie da się zadekretować dobrej woli. Ja od czasu tej afery nie czuję się w instytucje, a wcześniej na Wydziale (który w końcu jako dziekan tworzyłem) komfortowo.

Dotknął pana ostracyzm?
Owszem, taki milczący ostracyzm. Ostatnio widzę na przykład, że osoba prowadząca ćwiczenia do mojego wykładu, w spisie lektur nie umieściła żadnej mojej pracy. Żadnej pracy wykładowcy, który dokładnie tym tematem się zajmuje! Przykład drugi - w zeszłym roku wydałem książkę pt. „Wielkie zatrzymanie”, która – jeśli chodzi o książki naukowe – pobiła chyba rekord Uniwersytetu, bo sprzedana została w 30 tys. egzemplarzy i przez długi czas utrzymywała się w dziesiątce najlepiej sprzedawanych książek. Uniwersytet o tym nawet nie wspomniał, choć była to książka punktowana, więc przysłużyłem się uczelni. Nie wspomnę nawet, że nie było mowy o tym, żebym znalazł się w grupie osób branych pod uwagę w kwestii rozdziału nagród za dokonania naukowe czy publikacje. Nie użalam się, bo być może koledzy uznali, że nie jest to najlepsza książka. Chodzi o to, że temat zniknął, został całkowicie przemilczany. W takiej sytuacji decyzja może być tylko jedna – w lutym kończę 65 lat i prawdopodobnie odejdę na emeryturę. Takich okoliczności Pakiet Wolności Akademickiej niestety nie uwzględnia.

Sądzi pan, że był niewygodny?
To wszystko zaczęło się już wcześniej, przed tym felietonem. Byłem bardzo krytyczny wobec strajku nauczycieli, który oglądałem z bliska. Wtedy moja rada wydziału, czyli najbliższe mi dotąd środowisko naukowe, odwróciła się ode mnie. Po prostu nie rozumiałem, jak pedagog może pozwolić, aby „lekarz odchodził od łóżka pacjenta”, nie mogłem zgodzić się na straszenie odwołaniem matur itp.

A potem pojawił się felieton z ‘wędrownymi gwałcicielami”.

Dwa tygodnie wcześniej ta sama wersja, kropka w kropkę, została przeze mnie wygłoszona w Radiu PIK. Nie wywołała kompletnie żadnego oddźwięku. Nic! Szum zaczął się dopiero po opublikowaniu felietonu w tygodniku „Sieci”. Wspominam o tym, żeby pokazać, że te środowiska mają swoje „urzędy bezpieczeństwa”, tropiące tego typu wypowiedzi. Na szczęście Pakiet Wolności Akademickich pozwala rektorowi (zakładając dobra wolę rektora) – odesłać do diabła tych wszystkich aktywistów z zewnątrz, którzy domagają się konsekwencji za obrazę ludzi utożsamiających się np. z czajnikiem z gwizdkiem. Mamy Pakiet Wolności Akademickiej i tyle. Niestety, Pakiet nie może zadekretować dobrej woli, nie będzie w stanie zmienić faktu, że uniwersytety dokonały mocnego skrętu.

???
Skręciły mocno w lewa stronę. I to w podwójny sposób. Z jednej strony jest to skręt ideologiczny, który ma swoje historyczne uwarunkowania. Drugim powodem tego skrętu jest milczenie, milczenie spowodowane strachem. Pytanie, gdzie jest niezależność uczonych, która powinna być podstawą poszukiwania prawdy – fundamentu nauki? Wiem, że wielu się nie zgadza z tą ofensywą ideologiczną, ale milczą – bo granty, bo wyjazdy, bo już tylko kilka lat do emerytury.

Rzeczywiście, zmieniły się standardy i normy. Może więc walczy pan z wiatrakami?
Nie traktuję tego jako walki. A na pewno nie jest moim celem wygrywanie, unieruchamianie tego, czy innego wiatraka. Nie mam w sobie nic z Don Kichota. Mam jednak sumienie i staram się być wobec siebie uczciwym. Być może sumienie to jest dziś strasznie niemodne słowo, ale dla mnie nadal ważne. Zadaję sobie czasem pytanie co powiedziałaby moja nieżyjąca już mama, gdybym otworzył takie ideologiczne „gumowe wrota”, przez które wchodzi dziś wszystko.

Używając argumentów przeciwników pakietu ministra Czarnka - przecież Uniwersytet musi się bronić przed najazdem płaskoziemców i zwolenników spiskowych teorii. Musi oddzielać ziarno od nieracjonalnych plew.
Mają rację! I rolą uczonych jest wytyczenie granic pomiędzy płaskoziemskimi bzdurami, a kwestiami światopoglądowymi. Mamy tu przecież mnóstwo filozofów, logików, historyków, politologów. Niech wskażą jak nie wpuszczać na uczelnię płaskoziemcow, a zarazem uchronić wolność sumienia i wyznania. Chętnie się z takimi pomysłami zapoznam i jeśli mnie przekonają – podpisze się pod nimi. Obawiam się jednak, że usłyszę, że nie sposób takiej granicy jednoznacznie wytyczyć, w związku z tym trzeba nadal sekować na uniwersytetach konserwatystów i prawicowców.

A może to obecna formuła uniwersytetu właśnie się wyczerpuje?
Nie wykluczam tego. Dlatego, jeśli uniwersytet chce przetrwać, musi podjąć radykalne kroki, bo inaczej ulegnie rozwodnienie i rozmydleniu, a w końcu uniwersytetem pozostanie już jedynie z nazwy, co w pewnych wymiarach już się dzieje. Profesura przestała być czymś ważnym, w tej chwili ma charakter przedrostka przed nazwiskiem w telewizji. Być może doczekaliśmy początku końca uniwersytetów i wierzgamy przeciwko ościeniowi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Prof. Nalaskowski: - Dotknął mnie milczący ostracyzm. Być może doczekaliśmy początku końca uniwersytetów - Gazeta Pomorska

Wróć na nowosci.com.pl Nowości Gazeta Toruńska