Kilka tygodni temu pisałem, co sądzę, o tym idiotycznym, moim zdaniem, bojkocie najnowszego filmu Romana Polańskiego i że chętnie obejrzę jego „Oficera i szpiega”. I wreszcie obejrzałem. Kapitalne, pełnokrwiste kino, historia opowiedziana tak, że wbija w fotel, nawet jeśli się wie cokolwiek, o co w całej tej intrydze chodzi i jak się to skończyło. Świetny Dujardin jako główny bohater, kapitan Picquart, ale też fenomenalny Grégory Gadebois w roli jednego z głównych schwarzcha-rakterów - kapitana Henry, oszczercy i fałszerza dowodów przeciwko Dreyfusowi. Scena ich pojedynku to jedna z tych chwil, dla których kocha się kino. Dobro i zło w śmiertelnym zwarciu, jednocześnie walka piękna i brzydoty, jak w klasycznej sztuce, bo Picquart to przystojniak, a Henry przypomina trochę sierżanta Garcię z filmów o Zorro.
Przy okazji premiery tego filmu ukazała się książka „Sprawa Dreyfusa” Michała Horoszewicza. Też smakowita. Wbrew pozorom nie jest to monografia sprawy Alfreda Dreyfusa, raczej zbiór esejów o politycznych, kulturowych i historycznych kontekstach sprawy, która miała nie tylko kapitalne znaczenie dla dziejów Francji przełomu XIX i XX wieku, ale też w świecie miała szeroki odzew. O tym echu francuskiego skandalu też jest tam sporo ciekawych rzeczy.
A chyba najciekawsze w lekturze tej książki jest to, jak często to, co działo przed 120 lat w III Republice Francuskiej, kojarzy się z tym, co dzieje się dziś w III RP.

Wiem, wiem. Sprawy porównywalnej do afery Dreyfusa w Polsce nie mamy albo jeszcze nie mamy, ale przecież i u nas nie brakuje tych, którzy napędzając się w patriotycznej egzaltacji, strzelając na lewo i prawo frazesami o prawdzie, honorze i patriotyzmie, i dla siebie jedynie te wartości rezerwując, skłonni są zamknąć oczy, tuszować albo usprawiedliwiać każde kłamstwo, fałsz i świństwo.
Albo inny wątek - udział w obozie antydreyfusistow-skim ludzi Kościoła katolickiego: niektórych duchownych, aktywistów, polityków, mieniących się obrońcami tradycyjnych wartości. Horoszewicz cytuje historyka i publicystę katolickiego dziennika „La Croix”, Pierra Pierrarda, widzącego w tym dramat, który zniszczył autorytet Kościoła, doprowadził do utraty jego „zasadniczych sił duchowych”, bo katolicy - jak pisał Pierrard - „swą religię miłości oddali w służbę głupoty i nienawiści”.
Też to się Państwu kojarzy i to bynajmniej nie z Francją XIX wieku?
Michał Horoszewicz pisał także o tym, jak podziały z czasów tamtej afery odzywały się w późniejszych epokach, w nowych kostiumach. O tym np., jak wiele z przeciwników Dreyfusa mieli ci, którzy w latach 30-tych w imię „prawdziwego patriotyzmu” zwalczali „zgniłą”, „liberalną” republikę. Po klęsce 1940 roku to oni pierwsi poszli na kolaborację z niemieckim wrogiem, tworząc „zdrowe”, „oparte na rodzinie” państwo Vichy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?